Zdrada zakodowana w genach

Do sieci wyciekły dane 32 milionów klientów serwisu randkowego Ashley Madison, który specjalizuje się w ułatwianiu dyskretnego seksu żonatym klientom. Moraliści całego świata triumfują – oto Opatrzność rękami hakerów ukarała grzeszników, ha! Czy ta nauczka sprowadzi ludzi na drogę wierności? Szczerze wątpimy. Zdrada jest stara jak świat – albo jak testosteron. Mamy ją zakodowaną w genach.  

zdrada fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Nornik a sprawa wierności

Norniki preriowe to jedne z ulubionych przez facetów w białych fartuchach zwierzątek doświadczalnych. Niestety, nie cieszyły się w laboratorium dobrą opinią, wręcz przeciwnie – były patologicznie niewierne. Aż pewnego dnia w 2004 r. neurolog, dr Larry Young, za pomocą jednego zastrzyku zmienił działanie jednego nornikowego genu. I skończyła się balanga. Norniki się zakochały, połączyły w monogamiczne pary i zamiast kombinować na boku, cały wolny czas spędzały na pieszczotach z partnerem.

W gazetach pojawiły się nagłówki: "Odkryto gen monogamii" i w serca zazdrosnych współmałżonków już wstąpiła nadzieja, że jednym zastrzykiem niedługo będzie można rozwiązać problem. Ale powoli. Naukowcy mają radosną skłonność do przenoszenia wniosków ze swoich badań na ludzi. Ale ludzie są trochę bardziej skomplikowani. Chociaż, jak się przekonamy, nie do końca jesteśmy panami naszych pożądań.

 

seksowna kobieta fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Zdrada jest łatwa

Dla 92% z nas wierność jest bardzo istotna. Ale tylko 60% potrafi jej dochować partnerce. Kobiety są trochę lepsze i zdradzają dwa razy rzadziej. Na ogół te zdrady to incydenty bez dalszego ciągu. Jednak jedna osoba na pięć spośród tych niewiernych przyznaje się do tego, że zdradza regularnie. Wygląda na to, że niektórzy z nas mają jakiś szczególny "pociąg" do zdrady.

16% kobiet opuściłoby swojego partnera, gdyby mogły.

Można by sporo mówić o moralności czy skutkach poluzowania norm społecznych, ale my uważamy, że warto wspomnieć przy okazji o nornikach doktora Younga. W ciągu dekady, jaka minęła od tego przełomowego odkrycia, mężczyźni i kobiety w białych fartuchach zdołali wgryźć się jeszcze głębiej w nasz kod genetyczny, w nasz mózg oraz układ hormonalny. I już wiemy, że zmiany społeczne i obyczajowe nakładają się na nasze wrodzone predyspozycje, stawiając przed nami spore wyzwania.

To nie moja wina

Obwinianie matki Natury o to, że nie mogłeś oprzeć się pokusie, dziwnie kojarzy się z uczniowskim usprawiedliwieniem: "To nie ja, to on zaczął". Czyli co? "To nie ja, to moje geny"? Ale, niestety, geny też odgrywają rolę. W 2008 roku naukowiec Hasse Walum ze szwedzkiego Karolinska Institute badał, jak geny wpływają na relacje. Jego odkrycia były fascynujące. "Pobrał próbki DNA od 552 mężczyzn i zadał im szczegółowe pytania na temat ich związków" – wyjaśnia dr Helen Fisher, słynna antropolożka, zajmująca się biologicznymi podstawami zachowania.

"Interesowały go genetyczne warianty receptora wazopresyny u ludzi. Mężczyźni z dwiema kopiami wariantu genetycznego 334 mieli najmniej stabilne związki, rzadziej żenili się z partnerkami, a te ostatnie były mniej zadowolone ze związku. Mężczyźni, którzy nie mieli tego genu, częściej pozostawali w stabilnych związkach".

Niestety, Twoja partnerka jeszcze nie może kupić w aptece testu na wariant genu 334 i niepostrzeżenie Cię przebadać, zanim podejmie ważne decyzje (np. o wspólnym kredycie), choć – jak twierdzi neuropsychiatra Louann Brizendine – będzie to możliwe w przyszłości. Ciekawa sprawa, że zależność między wariantem tego genu a niewiernością jest obserwowana tylko u mężczyzn. "To nie znaczy, że nie ma takich fizjologicznych zależności u kobiet – mówi Brizendine. – Po prostu jeszcze ich nie odkryliśmy".

 

Wspólne mieszkanie, partnerstwo shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Z badań nad bliźniętami wiemy, że taki gen istnieje. Mamy dane na temat bliźniąt rozdzielonych w dzieciństwie. Wynika z nich, że skłonność do wierności czy niewierności jest podobna bez względu na to, w jakich środowiskach dorastały. Naukowcy mówią, że nie ma u ludzi takiego genetycznego przełącznika, który mógłby zmienić Casanovę w wiernego labradora. Chodzi o to, że w niektórych okolicznościach pewien zestaw genów może narobić nam kłopotów.

Hormon bliskości

Geny genami, ale do większej czy mniejszej podatności na zdradę dochodzi jeszcze cały współczesny świat – pełen seksu i pokus, wolności i samotności. Niegdysiejsza tradycyjna kontrola społeczna – rodzina, Kościół, sąsiedzi – już przestaje działać. Zwłaszcza w dużych miastach możemy się poczuć tak wolni, jak pewnie nigdy wcześniej. No i oczywiście dochodzi do tego internet – kraina wolności i nieograniczonych możliwości nawiązywania kontaktów. I totalnej alienacji.

Cały ten nowy świat również zmienia oprogramowanie naszych mózgów, tak że w efekcie stajemy się bardziej podatni na pokusy. Wszystko dlatego, że według niektórych naukowców wciąż szukamy oksytocyny.

"Oksytocyna to hormon sterujący nawiązywaniem więzi w świecie zwierzęcym i ludzkim. Wyzwala go bliski kontakt z innymi, przytulanie, pieszczoty" – mówi Paul Zak, neuroekonomista i autor książki "The Moral Molecule".

Przez tysiąclecia żyliśmy w gromadach, w bardzo bliskim, fizycznym kontakcie z innymi, dotykani, przytulani, klepani po plecach. W naszych czasach raczej nie przekraczamy przestrzeni innych ludzi. To jest tabu. Większość z nas jest po prostu za mało dotykana, więc szukamy seksu, żeby się poprzytulać i dostać dawkę oksytocyny. W dobrych związkach to właśnie oksytocyna powoduje, że jesteśmy wierni, bo nasza partnerka jest dla nas jej dostawcą, która działa jak narkotyk (diler oksytocyny – to nieźle brzmi). 

Seksualne stereotypy shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Pokolenie hiperstymulacji

Klucz do utrzymywania poziomu oksytocyny swojego i partnerki jest prosty: często uprawiajcie seks. Bzykanko raz na dwa tygodnie to za mało. Paul Zak twierdzi, że mózg jest leniwy i jeżeli nie utrzymujesz poziomu oksytocyny na odpowiednim poziomie, emocjonalne więzi słabną, bo po prostu mózgowi brakuje hormonalnego paliwa, żeby je utrzymać. Czy w ogóle potrzeba komukolwiek zachęty do uprawiania seksu? Ależ tak – to jest właśnie paradoks wolności seksualnej.

Dorosły Europejczyk kocha się średnio 4 razy w miesiącu, a jeszcze 10 lat temu raporty Durexa podawały, że robimy to dwa razy częściej. Modne teorie głoszą, że wszystkiemu winna jest współczesna technologia. Jesteśmy tak zajęci ogarnianiem tych wszystkich gadżetów i podnieceni zawartością naszych smartfonów, że osoba leżąca obok wydaje się przy tym nudna i taka jakoś za bardzo analogowa.

Są jeszcze poważniejsze konsekwencje naszej obsesji technologicznej. Ma to związek z neurotransmiterem – dopaminą. To dopamina odpowiada za pasję w związku, bicie serca na widok drugiej osoby, za to, że chce nam się robić dla niej różne rzeczy. Niestety, jak twierdzi dr Archibald Hart, autor książki "Thrilled to Death: How the Endless Pursuit of Pleasure is Leaving Us Numb", internet, portale społecznościowe i inne "przeładowały" nasz ośrodek przyjemności w mózgu, skłaniając nas do nieustannych poszukiwań czegoś jeszcze bardziej kręcącego.

Hart ostrzega, że tracimy zdolność do czerpania przyjemności z normalnych, codziennych rzeczy. To tak jak nadmiar pornografii znieczula niektórych na normalny, poczciwy seks. Nieustanna stymulacja zmienia nas w poszukujące ciągle nowych zabawek dzieci, które domagają się natychmiastowej gratyfikacji i nie są w stanie znieść ani chwili nudy. Różnice płci Historia wierności ma jeszcze drugie dno – mianowicie układ hormonalny, który sprawia, że mężczyźni są mężczyznami, a kobiety kobietami. Z wielu badań wynika, że mężczyźni z wysokim poziomem testosteronu są bardziej skłonni do skoków w bok.

Podobnie jak u kobiet, estrogen może być katalizatorem zdrady. Zbadano, że kobiety z wysokim poziomem estradiolu – jednego z grupy estrogenów – mają więcej partnerów i częściej są niewierne. Antykoncepcja to kolejna dawka estrogenu, i w końcu alkohol – nawet niewielkie jego dawki powodują wzrost estrogenu. Pewnie, że to wszystko nie jest takie proste, ale stanowi kolejny klocek do układanki przedstawiającej nasz "grzeszny" świat. 

 

kobieta, uwodzenie fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Pierwsza pomoc

Ale jeżeli to już się stało – któreś z was zdradziło, a drugie się o tym dowiedziało – to zatrzymajcie się na chwilę, zanim zastosujecie strategię spalonej ziemi. Może szkoda związku. Specjaliści podpowiadają kolejne kroki. "Zacznijcie od rzeczy podstawowej: usuńcie tę trzecią lub tego trzeciego na dobre ze swojego związku" – mówi dr Scott Haltzman, psychiatra, autor książki "The Secrets of Surviving Infidelity" ("Jak przetrwać zdradę").

Ale nie wystarczy po prostu jej czy Twoje słowo, że to koniec. Najlepiej zrobić takie symboliczne cięcie razem. To może być emocjonalnie trudne, może też wyglądać trochę absurdalnie, melodramatycznie, ale warto uwierzyć doświadczonemu terapeucie. Siądźcie razem i napiszcie list do tej/tego trzeciego. W liście jasno postawcie sprawę, że to koniec, że już nie będzie więcej żadnych kontaktów. W ten sposób, według terapeuty, osoba zdradzana odzyskuje poczucie wpływu na swoje życie, a zdradzający pokazuje, że naprawdę chce zakończyć ten romans.

Koniec z sekretami

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ta trzecia czy ten trzeci będzie szukał/a kontaktu mimo wszystko. Dlatego jest bardzo ważne, żeby przynajmniej przez jakiś czas zmienić swoje podejście do prywatności. Brzmi strasznie?

Może. Ale jak mówi Haltzman: "Teraz cały wasz wysiłek koncentruje się wokół odbudowy zaufania. A częścią tego jest pokazanie, że nie macie nic do ukrycia". A co, jeżeli faktycznie – mimo odcięcia się, postanowień o odbudowaniu zaufania – znajdziemy wiadomość od tego jej fagasa w jej telefonie? Cóż, zakładamy, że ona niekoniecznie odpowiada za to, co dostaje, ale transparentność to transparentność: ujawniamy swoje znalezisko i staramy się o tym spokojnie porozmawiać.

 

BDSM, dominacja, uległość shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Pytaj i odpowiadaj

Zdradzana osoba chce wiedzieć wszystko: co, jak, ile razy itp. To jest jak rozdrapywanie rany: boli, ale nie można przestać. To oczywiste, że osoba zraniona może mieć problem z racjonalnym myśleniem, ale jeżeli to Ty jesteś stroną pytającą, zastanów się: czy będziesz mógł dalej z nią być, wiedząc to wszystko? Naprawdę myślisz, że pomoże Ci to odbudować relację?

Jeżeli Ty jesteś tym niewiernym, pomyśl o tym samym, zanim odpowiesz. Mów raczej o faktach, ale unikaj wartościujących czy emocjonalnych stwierdzeń typu: "Była wspaniałą kochanką". Czasem ponosi nas chęć oczyszczenia, ale Ty się oczyścisz, a ona będzie musiała z tym żyć – nie powinno się tego robić partnerowi.

Wyjedźcie razem

"Pracowałem z wieloma związkami po zdradzie i zawsze reakcja była podobna: »Wspólny wyjazd? Nie, za wcześnie!«. Ale potem okazywało się, że te wakacje były przełomowym momentem w ratowaniu związku" – mówi dr Willard F. Harley, psycholog kliniczny. Zastanówcie się: może warto oderwać się od kontekstu. Na ogół w takich sytuacjach ma się dookoła siebie mnóstwo doradców. Rodzina, przyjaciele – wszyscy mają coś do powiedzenia na temat naszego życia. Wyjazd pomaga usłyszeć własne myśli. I rozmawiać.

A co z seksem? Gdy będziecie gotowi, przyjdzie na to czas. Do tej samej rzeki Sama zdrada bardzo rzadko jest jedynym powodem rozstania – tak przynajmniej wynika z rozwodowych akt sądowych. Na ogół wcześniej następuje tzw. rozkład pożycia. Zastanówcie się, co właściwie się u was stało: jednorazowy, głupi wyskok czy efekt wielomiesięcznej martwicy? Już wiecie, że chcecie odbudować związek, ale jaki? Ten sprzed roku czy ten sprzed pięciu lat?

Bo chyba nie ma sensu wracać w stare koleiny, które zaprowadzą was wkrótce do tego samego miejsca. "Zamiast poprzedniej rutyny, lepiej napisać wasz scenariusz na nowo" – mówi Haltzman. Cóż, może to banał, ale gwoździem do trumny naszych związków jest brak wspólnych zajęć. Wszystko jest lepsze niż wieczory spędzane w jednym mieszkaniu, ale przy dwóch laptopach. Może się jednak zdarzyć, że nie będziecie potrafili zakończyć wzajemnego zadręczania się pretensjami. Wtedy warto pomyśleć o profesjonalnej pomocy psychologa zajmującego się terapią par.

MH 10/2015

 

Zobacz również:
REKLAMA