Najczęściej wyszukiwane przez facetów pytania na temat seksu brzmią: „Jak dłużej wytrzymać/w łóżku/podczas stosunku /w niej/w trakcie seksu”. Codziennie setki tysięcy zmartwionych facetów przeszukują sieć, aby uzyskać wreszcie jakąś konkretną odpowiedź na to dręczące ich pytanie. Ale mamy dla nich i dla Ciebie dobrą wiadomość: otóż wcale nie musisz stresować się tym, że nie dałbyś rady wystartować w maratonie seksualnym. W rzeczywistości nikt nie spodziewa się, że Twoja sesja seksualna dorówna długością filmowi „Pewnego razu w... Hollywood” - nawet ta kobieta, z którą dzielisz łóżko.
Niestety, można odnieść wrażenie, że zewsząd słyszymy komunikat: „Musisz wytrwać jak najdłużej, bo od tego zależy Twoja reputacja, męski honor i Bóg wie, co jeszcze”. Wiele z nich pochodzi z popkultury (dzięki, Beyoncé, za wyśpiewywanie: „We be all night”, powiedz to Jayowi). A cała reszta pewnie z pornografii (bez zaskoczeń, prawda?).
„W pornolach aktorzy mają niekończącą się erekcję, dlatego większość oglądających to mężczyzn ma zakodowane przeświadczenie, że jest to ideał, do którego należy dążyć” – mówi dr Harry Fisch, profesor urologii i medycyny reprodukcyjnej w Weill Cornell Medical School. Ludzie nie biorą pod uwagę danych na temat tego, jaka jest przeciętna długość trwania erekcji, co jest normą, a co nie, co sprawia przyjemność kobietom, a co nie. Nie biorą pod uwagę, bo rzetelne dane na ten temat są trudniej dostępne niż pornografia albo pseudonaukowe fake newsy.
Dr Fisch jest zdania, że za brak satysfakcji z seksu można śmiało obwinić powszechne przekonanie, że dłuższy seks = lepszy seks. Tymczasem naukowcy zajmujący się fizjologią seksu przebadali temat gruntownie i odkryli, że między tym, jak długo faktycznie trwa przeciętny stosunek seksualny, a tym, jak długo faceci chcieliby, żeby trwał, istnieje przepaść. Czarna dziura. Badanie przeprowadzone w 2005 roku z udziałem 500 par z całego świata wykazało, że średnia sesja seksualna trwa zaledwie 5,4 minuty – z prezerwatywą lub bez. Jednak według badania z 2008 r. większość seksuologów zgadza się z opinią, że „pożądany” seks trwa od 7 do 13 minut. (Ta różnica wynosząca od dwóch do siedmiu minut sprawia, że teraz większość mężczyzn drapie się po głowie).
Jak długo jest za długo?
Jeśli 13 minut brzmi dla Ciebie jak wieczność, nie martw się. Naprawdę nie musisz mieć wytrzymałości długodystansowca. Obsesja na punkcie czasu podczas seksu może nawet sprawić, że dojdziesz do wniosku, iż masz problemy z penisem. „Wielu młodych mężczyzn jest przekonanych, że cierpi na przedwczesny wytrysk, podczas gdy absolutnie mieszczą się w średniej” – mówi seksuolożka Laurie Mintz, profesor psychologii na uniwersytecie na Florydzie, autorka licznych poradników.
Tak więc podczas gdy pięć minut może wydawać się krótkim czasem wobec wieczności, wciąż jeszcze jesteś dwie minuty na plusie, bowiem według specjalistów za przedwczesny wytrysk uznaje się finał następujący w czasie do trzech minut. Na szczęście w takich przypadkach mamy już wiele praktycznych rozwiązań, które pomagają opanować problem. Jedną z technik jest masturbacja. Chodzi o to, aby pobudzić się do momentu tuż przed wytryskiem, ale bez przekraczania tego progu, Kiedy czujesz, że zaraz eksplodujesz, przestań się masturbować albo ściśnij główkę penisa, aż będziesz mógł bezpiecznie ponowić masturbację.
W końcu nauczysz się rozpoznawać, jak to jest być na skraju orgazmu, i kontrolować ten moment. Trening opóźniania orgazmu wymaga czasu (i, powiedzmy szczerze, dużej siły woli). Ćwicz trzy razy w tygodniu przez 30 minut i powinieneś już po kilku miesiącach osiągnąć mistrzostwo. Najważniejsza jednak informacja, którą warto sobie zapamiętać, brzmi: długa sesja „pompowania” to nie jest to, o czym marzy większość kobiet.
Mamy wrażenie, że faceci odczuwają dużą presję związaną z wytrzymałością seksualną i chcą się koniecznie popisać przed kobietą. Ale tak naprawdę nie chodzi o długość, tylko o jakość (no, przecież zawsze to wiedzieliśmy). Często zbyt długie „pompowanie” po prostu jest bolesne. Sprzyja wysychaniu pochwy i powoduje otarcia błony śluzowej. To dlatego, że większość kobiet – właściwie prawie wszystkie – nie osiąga orgazmu wyłącznie przez stosunek pochwowy.
„Wielu mężczyzn hołduje fałszywemu przekonaniu, że mocne, długie pchnięcia są kluczem do kobiecego orgazmu – mówi Mintz. – Ale to kłamstwo numer jeden na temat dobrego seksu”. Badania to potwierdzają: raport opublikowany w „Journal of Sex & Marital Th erapy” w 2017 roku wykazał, że tylko 18 procent kobiet deklaruje, że sam stosunek wystarczy im do osiągnięcia satysfakcji. Reszta twierdzi, że stymulacja łechtaczki jest albo niezbędna, albo sprawia, że ich orgazmy są lepsze. Można śmiało powiedzieć, że sama penetracja to dla kobiety wisienka na torcie, a najbardziej ekscytujące są chwile, które do niej prowadzą. Poza tym większe skupienie na pieszczotach uspokaja (trochę) ten męski niepokój, czy jest w stanie wytrwać dostatecznie długo.