Seks wysokiego ryzyka

Między mężczyzną a kobietą zdarzają się romantyczne historie, które inspirują scenarzystów, ale w życiu rzadko kończą się filmowym happy endem. Z pomocą psychologa i seksuologa sprawdzamy, dlaczego tak się dzieje. Wnioski wyciągnij sam.

Andrzej Tyszko
"...jej ojciec, a mój przyjaciel poprosił mnie o przygotowanie Karoliny do egzaminów wstępnych do szkoły aktorskiej. Tak to się zaczęło. Nie jest ważne, kto pierwszy dał lub odebrał sygnał - zostaliśmy kochankami i to było niesamowite". (fot. Andrzej Tyszko)

Czasami pożądanie wciąga jak wir. To kręci. Ale niestety, czasami ściąga na dno. Oto kilka historii niebezpiecznych związków, które nie zawsze miały szczęśliwe zakończenie. Przeczytaj je i poznaj opinię psychologów oraz seksuologów na ich temat, bo lepiej uczyć się na cudzych błędach, niż samemu stać się ich ofiarą.

Polish Beauty


Krzysztof, 44 lata, aktor:
To był grom z jasnego nieba, piorun, dotyk anioła... Sam nie wiem, jak to nazwać i Bóg mi świadkiem, że nie dążyłem do tego. Nie jestem jakimś starym satyrem, który ślini się na widok dzierlatek, a do tego znałem tę dziewczynę od jej urodzenia. Byłem na ślubie jej rodziców, widziałem jej matkę w ciąży, piłem wódkę na jej chrzcinach i przechodziłem wszystkie etapy jej dorastania.

Poderwanie córki najlepszego przyjaciela to nie jest rzecz, którą się łatwo wybacza. Chyba, że udowodnisz, że to prawdziwa miłość.

Kiedy zdała maturę i zamierzała startować do szkoły aktorskiej, jej ojciec, a mój przyjaciel, poprosił mnie o przygotowanie Karoliny do egzaminów wstępnych. Tak to się zaczęło. Nie jest ważne, kto pierwszy dał lub odebrał sygnał - zostaliśmy kochankami i to było niesamowite. Czułem się nowym mężczyzną, odrodzonym, pełnym sił witalnych i pomysłów na życie, a ona rozkwitała przy moim boku i w moich ramionach.

Oczywiście, przez kilka miesięcy udawało się nam ukrywać romans (mimo że nadal bywałem w ich domu), ale i tak nie mieliśmy szans na dochowanie tajemnicy. Któregoś dnia w moich drzwiach stanął jej ojciec i od razu wiedziałem, że on wie o wszystkim. Rozpętało się piekło: wrzaski, groźby, prawie doszło do rękoczynów. Połowa naszych wspólnych znajomych przestała mnie poznawać, a druga połowa zręcznie unikała wspólnych spotkań towarzyskich. Do tego wszystkiego dyrektora mojego teatru życzliwie poinformowano, że jego aktor molestuje nieletnią.

Mimo to Karolina przeprowadziła się do mnie i od 8 miesięcy mieszkamy razem. Bywa różnie, jak w każdym związku, ale nadal się kochamy. Podjęliśmy ryzyko i na razie wygrywamy.

Co jest nie tak?

Związek dwojga ludzi to również związek ich rodzin oraz ich środowisk. Człowiek lubi, kiedy otoczenie akceptuje jego wybory. A w końcu nie po to ludzie łączą się ze sobą, żeby walczyć przeciwko całemu światu, tylko po to, żeby było im dobrze, bezpiecznie i miło.

Jak mówi psycholog Beata Dżugaj: "W tej historii problem nie polega na tym, że starszy mężczyzna związał się z dużo młodszą kobietą. Kiedyś to było normą, a i teraz też niespecjalnie ludzi to dziwi. Problem polega raczej na tym, że Krzysztof związał się z córką kolegi. Przyjęło się, że wobec dzieci znajomych, które znamy od urodzenia, przyjmujemy relacje prawie rodzicielskie. A to oznacza, że powinniśmy mieć wobec nich postawę opiekuńczą i absolutnie aseksualną. Złamanie tej zasady jest postrzegane jako złamanie tabu kazirodztwa".

Silnym spoiwem związku jest z pewnością urok "miłości zakazanej". No i, co tu dużo ukrywać, seks. Zobaczymy, co będzie, jeżeli otoczenie przyzwyczai się do nowej sytuacji, a seks przestanie być taki ekscytujący. Jakby nie patrzeć, chłopie, poderwałeś córkę swego najlepszego przyjaciela. Nie jest to rzecz, którą się łatwo wybacza i zapomina. Jedyne, co może Cię uratować, to udowodnienie światu, że jest to najprawdziwsza i jedyna miłość Twego życia.

Andrzej Tyszko
"Nigdy nie pytam, z kim się spotyka poza mną, chociaż czasem, trzeba przyznać, ma się ochotę takie rzeczy wiedzieć. To trochę taki biznesowy układ - ja płacę i wymagam, a ona przyjmuje zlecenie i ma je wykonać z najwyższą starannością. Mnie to pasuje. I jej też". (fot. Andrzej Tyszko)

Partnerstwo w domu i hierarchia w pracy rzadko idą w parze. Dlatego romans z szefową zazwyczaj kończy się kiepsko, i to podwójnie, bo jednocześnie utratą pracy i rozpadem związku.
Pretty Woman


Paweł, 33 lata, właściciel drukarni:
Przejąłem po ojcu interes 6 lat temu i pierwsze lata mojej działalności wspominam jako prawdziwą jatkę. Całe dnie spędzałem w drukarni albo w trasie po Polsce w poszukiwaniu zleceniodawców. Żona w końcu tego nie wytrzymała i odeszła. Nie mam do niej o to pretensji; było, minęło. Teraz jest już trochę spokojniej, ale i tak nadal jestem sam. Nie mam czasu na jakiś stały związek.

Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale spotykam się z dziewczyną na telefon, taką do wynajęcia. Trwa to już półtora roku. I za każdym razem umawiam się z tą samą prostytutką. I prawie zawsze w te same dni. Czasem, od święta, robimy jakiś weekendowy wypad, ekstrapłatny. Nie przeszkadza mi to - układ jest czysty, bez opowiadania głupot, że na całe życie, na zawsze, że miłość itd. Lubimy się. Nigdy nie pytam, z kim się spotyka poza mną, chociaż czasem ma się ochotę takie rzeczy wiedzieć.

To trochę taki biznesowy układ - ja płacę i wymagam, a ona przyjmuje zlecenie i ma je wykonać z najwyższą starannością. Mnie to pasuje i jej też. Obie strony mają być zadowolone.

Co jest nie tak?

Trudno nam sobie wyobrazić, żeby praca mogła kogoś tak pochłonąć, że zabrakło mu czasu na normalny, zdrowy związek z jakąś sympatyczną kobietą. Jeszcze zrozumielibyśmy, gdyby służył jakiejś idei, zbawiał świat, nawadniał Afrykę, budował IV RP. Człowieku, przecież to tylko drukarnia!

Lek. med. Michał-Lew Starowicz: "Tego typu związek, parząc z perspektywy jego potencjalnej przyszłości, kryje w sobie dwa zagrożenia. Po pierwsze, Paweł może się w końcu zakochać i zacząć oczekiwać od prostytutki wyłączności oraz próbować przekształcić związek oparty na kontrakcie finansowym w związek romantyczny. A dziewczynie nie musi się to podobać, bo właśnie aspekty finansowe takiego życia mogą jej odpowiadać i być może ma kilka podobnych układów (co jest bardziej bezpieczne niż spotkania z nowymi klientami). Druga możliwość jest taka, że pragnienie bycia razem zostanie odwzajemnione, ale z czasem okaże się, że Paweł nie może zapomnieć, czym jego wybranka się zajmowała...".

Andrzej Tyszko
"Była zamężna i starsza ode mnie równo o 20 lat, ale seks z nią był tysiąc razy lepszy niż z moimi rówieśniczkami. Miała doświadczenie z mężczyznami, była cierpliwa, prawie opiekuńcza. Zawsze jej było dobrze. Także jej ciało, tak kobiece, w dotyku wydawało się znacznie młodsze". (fot. Andrzej Tyszko)

Masz ochotę na skok w bok? Pamiętaj, że niezależnie od chęci przebaczenia partnerka nigdy nie zapomni, że została zdradzona.
Pani Robinson


Marek, 28 lat, szef marketingu:
Dostałem robotę w firmie cateringowej i na jednej z imprez się poznaliśmy. Miałem wtedy 22 lata. Przyrządzałem tam drinki, a ona dosyć często zaglądała do mojego barku. Pomyślałem: raz kozie śmierć, i zaproponowałem spotkanie po bankiecie, kiedy ja też będę mógł się napić. O dziwo, zgodziła się! Tak się to zaczęło i trwało z przerwami przez cały rok.

Była zamężna i starsza ode mnie równo o 20 lat, ale seks z nią był tysiąc razy lepszy niż z moimi rówieśniczkami. Miała doświadczenie z mężczyznami, była cierpliwa, prawie opiekuńcza. Zawsze jej było dobrze. Także jej ciało, tak kobiece, było w dotyku znacznie młodsze niż jej metryka. To zresztą było coś więcej niż tylko seks. Byłem w niej zakochany...

Spotykaliśmy się ukradkiem w hotelach lub u mnie, gdy nie było moich współlokatorów. Snuliśmy czasem (prawdę mówiąc, głównie ja snułem) plany na przyszłość, ale teraz wydaje mi się, że ona nigdy nie traktowała poważnie mojego gadania. W końcu rzuciła mnie. Teraz to lepiej rozumiem.

Co jest nie tak?

Obecnie czterdziestoletnie kobiety potrafią wyglądać świetnie. Są zadbane, pewne siebie, rozbudzone seksualnie i wiedzą, czego chcą. Nic dziwnego, że mogą zainteresować młodszego mężczyznę. Ale to raczej historia na romans, nie na związek. Wydaje nam się, wbrew słynnemu hollywoodzkiemu małżeństwu Demi Moore i Ashtona Kutchera, że zakochiwanie się w kobiecie o dwadzieścia lat starszej i w dodatku zamężnej nie rokuje dobrze na przyszłość.

Lek. med. Michał Lew-Starowicz: "Starsza kobieta wprowadza w arkana sztuki miłości niedoświadczonego młodzieńca. On jest szczęśliwy, wchodzi w świat seksu bez potknięć, bo jest prowadzony za rękę. Natomiast jej kobiecość jest dowartościowana. Mimo obustronnych korzyści takie związki rzadko sprostają próbie czasu. Bo młody facet w pewnym momencie zaczyna interesować się rówieśniczkami, zwłaszcza że teraz może im zaimponować.

O ile większe jest przyzwolenie społeczne na związek starszych mężczyzn z młodszymi partnerkami, o tyle w odwrotnej sytuacji kochankowie mogą być narażeni na złośliwe komentarze otoczenia. Poza tym, ona ma zazwyczaj ułożone życie, a przyszłość z młodszym o dwadzieścia lat mężczyzną, który mógłby być jej dzieckiem, jest niepewna. Możliwe są też inne scenariusze. Mężczyzna może szukać w przyszłości tylko starszych partnerek. A temperament Pani Robinson, trudny do zaspokojenia przez jej rówieśnika, może skłaniać ją do dalszego poszukiwania młodych kochanków".

 

Seks wysokiego ryzyka shutterstock.com
"Stare przyjaźnie, znajomości, wspominki, kawały - było bardzo sympatycznie. Może nawet za bardzo, bo alkohol lał się strumieniami, a ja zamiast obudzić się rano w swoim pokoju, obudziłem się u boku dawnej koleżanki". (fot. shutterstock.com)

Fatalne zdziwienie


Michał, 30 lat, pracownik naukowy:
Jestem cztery lata po ślubie i mam dwuletnią córeczkę. Rok temu wybrałem się na spotkanie klasowe, organizowane w pensjonacie w górach. Stare przyjaźnie, znajomości, wspominki, kawały - było bardzo sympatycznie. Może nawet za bardzo, bo alkohol lał się strumieniami, a ja zamiast obudzić się rano w swoim pokoju, obudziłem się u boku dawnej koleżanki. Oboje byliśmy trochę skrępowani, ale było miło i aż do wyjazdu spędziliśmy razem czas na rozmowach.

Wróciłem do domu z mocnym postanowieniem wymazania tego ekscesu z pamięci, wyrzutami sumienia i decyzją o grobowym milczeniu na ten temat. Trochę się więc zdziwiłem, gdy moja koleżanka zadzwoniła do mnie już następnego dnia. I kolejnego... Wpadła do mnie na uczelnię, przypadkiem natknęła się na mnie w mieście. To było jakieś szaleństwo!

Po dwóch tygodniach grzecznego wymigiwania się od spotkania z koleżanką, moja żona nagle poinformowała mnie, że właśnie skontaktowała się z nią pewna pani. Otóż poinformowała moją żonę o wielkim uczuciu, jakim mnie darzy (i jego dowodach!). Moja żona stwierdziła, że w tej sytuacji byłoby lepiej, gdybym zamieszkał u rodziców. Na nic zdały się argumenty, że kocham tylko ją i dziecko i że proszę o wybaczenie. Dziś widuję się z córeczką codziennie, ale nadal mieszkamy osobno. A o tej..., powstrzymam się od odpowiedniego jej nazwania, nie mogę nawet myśleć spokojnie!

Co jest nie tak?

Nawiązując romans, zawsze warto liczyć się z ewentualnością wpadki. Jeżeli człowiek ma fajną rodzinę, to znaczy, że ma sporo do stracenia. A straty odrobić znacznie trudniej. Warto mieć to na uwadze, zanim postawisz na szali całe swoje spokojne życie przeciwko 15 minutom przyjemności.

Lek. med. Michał Lew-Starowicz: "Połowa kobiet zażąda rozwodu, połowa wybaczy. Michał albo nie wiedział, do której grupy należy jego żona, albo rozum wygrał w starciu z porywem namiętności. Niezależnie od chęci przebaczenia partnerka nigdy nie zapomni, że została zdradzona. W tym przypadku sprawę pogorszył fakt, że kochanka nie miała nic do stracenia, a mogła zdobyć partnera, na którym jej zależało. Tutaj stawka była wysoka i Michał stracił rodzinę.

Podobna sytuacja - zawiedzione nadzieje i pretensje jednej ze stron - mogłaby się wydarzyć, gdyby oboje byli singlami. Kiedy więc w grę wchodzi niezobowiązujący romans, zasady powinny być jasne dla obojga jeszcze przed finałem łóżkowym".

MH 09/2007

 

Seks wysokiego ryzyka shutterstock.com
"Wszystko odbyło się zgodnie ze schematem: tylko my na dyżurze, trochę alkoholu, żeby nie zasnąć, wspólna praca nad projektem i jakoś się samo potoczyło. Było mi świetnie". (fot. shutterstock.com)

W sieci


Piotr, 35 lat, dziennikarz telewizyjny:
Podobno większość romansów zaczyna się w pracy. Mnie także dotknął syndrom biurowego seksu, ale za to do potęgi, bo z własną szefową. Wszystko odbyło się zgodnie ze schematem: tylko my na dyżurze, trochę alkoholu, żeby nie zasnąć, wspólna praca nad projektem i jakoś się samo potoczyło. Było mi świetnie. Jej chyba też, bo zaczęliśmy robić to regularnie kilka razy w tygodniu - u niej, u mnie, w biurze, a raz nawet na wspólnym służbowym wyjeździe.

Sprawa szybko się rozeszła po redakcji, ponieważ ktoś zajrzał do mojego kompa i zobaczył naszą pikantną korespondencję. I wiecie, co się wydarzyło? Szefowa przestała mnie zauważać (o seksie oczywiście już nie wspominam). Zacząłem dostawać najgorsze materiały do obróbki i otrzymywać reprymendy za złą pracę. Dokładnie taką samą pracę, jak przedtem, dodam. Na kolegiach tylko ja dostawałem w dupę. Rozumiecie coś z tego? Wytrzymałem cztery miesiące i odszedłem do konkurencji".

Co jest nie tak?

Romans z szefową to zawsze stąpanie po kruchym lodzie. W tym akurat przypadku nie ma mowy o molestowaniu podwładnego, bo podwładny sam ochoczo przystał na ten układ, ale jak widać nie skończyło się to dla niego dobrze. Doświadczenie uczy, że nie da się długo utrzymać tajemnicy romansu w biurze. A romans z podwładnym szkodzi wizerunkowi szefowej.

Psycholog Beata Dżugaj: "Nie od dziś wiadomo, że wielu ludzi kręci erotycznie układ podległości i dominacji. Ale na ogół to tylko taka zabawa, realizacja fantazji o panu i władcy i jego niewolnicy albo odwrotnie - o surowej nauczycielce i niegrzecznym uczniu. O ile nie wiąże się to zmaltretowaniem drugiej osoby i jest w pełni dobrowolne, to nie ma w tym nic złego. Gorzej, jeżeli układ zależności wiąże ludzi w prawdziwym życiu.

Mężczyźni fantazjują dosyć często o seksie ze swoją szefową, ale w takim przypadku może to oznaczać, że chcą ją (podświadomie) zdominować poprzez seks, odegrać się za sytuacje w pracy, które mogą upokarzać ich męskie ego. W tym przypadku historia zaczęła się jak normalny romans w pracy. Być może jest jakiś niewielki procent ludzi, którzy potrafią romansować w pracy, zachowując pełną dyskrecję i nie przenosząc relacji na płaszczyznę służbową. Na ogół jednak to się nie udaje. Zwykłe romanse biurowe kończą się zazwyczaj kiepsko, a co dopiero romans z szefową".

Lek. med. Michał Lew-Starowicz: "W pracy kierujemy się wiedzą i rozumem. W miłości i seksie emocjami. Połączenie tych dwóch sfer z reguły nie wróży nic dobrego, chyba że w grę wchodzą prawdziwe uczucia i chęć budowania stałego związku. Wtedy jednak też trudno jest oddzielić sferę zawodową od prywatnej. Partnerstwo w domu i hierarchia w pracy rzadko idą w parze". Zdecydowanie odradzamy na przyszłość.

 

REKLAMA