Zdolność do przeżywania megaorgazmu można ćwiczyć tak, jak mięśnie.
Aby wspiąć się na wyższy poziom ekstazy, jedyne, na co musisz uważać, to seksualny prędkościomierz. Masters i Johnson rozbili proces seksualnej aktywności na cztery fazy: podniecenie, plateau, orgazm i spadek napięcia. Faceci zazwyczaj starają się przeskoczyć jak najszybciej do fazy ostatniej, czyli rozładowania napięcia. Trik polega na zwolnieniu tempa i odkryciu, że każda z faz ma swoje zalety. Musisz nauczyć się rozpoznawać moment, gdy wytrysk jest już nie do opanowania, i odwlekać ów moment jak najdłużej.
Aby sobie pomóc, podziel swoje podniecenie w skali od 1 do 10 (gdzie 10 to orgazm) i staraj się je utrzymywać jak najdłużej przy siódemce. Podstawowa umiejętność, którą warto opanować, to oddzielenie orgazmu od wytrysku. Gdy się tego nauczysz, seks może trwać godzinami. Odczucie będzie podobne do zwykłego uczciwego orgazmu, któremu towarzyszy ejakulacja, ale teraz to uczucie nie będzie się koncentrowało w jednym miejscu. Fala rozkoszy rozleje się na całe ciało i będzie to trwało przez dłuższy czas.