Od razu zaznaczamy - nie mamy nic przeciwko Kamasutrze. Ba! Uważamy nawet, że jest to obowiązkowa lektura dla każdego samca, chcącego chełpić się przydomkiem dobrego kochanka. Niemniej jednak odnosimy wrażenie, że ilość układów w seksualnej biblii jest zawyżona - niektóre różnią się od siebie co najwyżej oświetleniem w sypialni. My wybraliśmy dla Ciebie takie, które rzeczywiście robią różnicę.
1. Pozycja tylna odwrócona
W tym układzie poddajemy lekkiemu tuningowi starą, sprawdzoną klasykę. Ułóż się wygodnie na łóżku i pozwól swojej partnerce dosiąść Cię, lecz tym razem tyłem. I teraz najważniejsze - zegnij nogę w kolanie tak, by podczas ruchów frykcyjnych ona mogła ocierać się o Twoje udo (jak tam Twoje przysiady ze sztangą?). To pozwoli na intensywną stymulację łechtaczki. Owszem, możesz być tak wspaniałym kochankiem, że nawet Twoje udo wprawi ją w spazmy rozkoszy.
Zalety: Dla Ciebie - piękny widok, dla niej - możliwość kontrolowania rytmu, tempa, kąta penetracji i, co najważniejsze, pewny orgazm.
Wady: No cóż, nie będziesz mógł patrzeć swojej kochance głęboko w oczy i nie wyczytasz z nich uwielbienia dla Twoich łóżkowych umiejętności, ale za to możesz pieścić jej pośladki i dać jej klapsa - nie obrazi się.
Patent MH: Obiło nam się o uszy, że jeśli to samo udo posmarujesz lubrykantem, spotęgujesz doznania partnerki. Warto chociaż spróbować.
Przeczytaj również o pozycjach umożliwiających głęboką penetrację.