Sto lat temu nie do pomyślenia było, żeby młodzi ludzie sami szukali żony Łączeniem w pary zajmowały się doświadczone specjalistki - ciotki, matki, babki. Jednym słowem - swatki. Nie minęło kolejne stulecie, a znów wracamy do instytucji swatających. Poszukiwania na własną rękę kosztują coraz więcej czasu, stresu, rozczarowań. Już nie tylko wdowcy i nieudacznicy, ale młodzi, wykształceni, zapracowani faceci potrzebują doradztwa w sprawach sercowych.
Wiem, o czym mówię. Może się poznamy - to ja, zapracowany, dobrze zapowiadający się biznesmen. Mam 35 lat i kilka nieudanych związków na koncie. Nie dlatego, żebym był specjalnie popaprany. Jestem w normie. Ale im więcej pracuję, tym mniej mam okazji do poznawania dziewczyn. Na przypadkowe randki szkoda czasu. W branży, w której pracuję, jakoś do tej pory nie miałem szczęścia trafić na nikogo interesującego. Więc?... Skoro szukając ludzi do pracy, korzystam z usług firmy doradczej, dlaczego nie mam w ten sam sposób znaleźć partnerki?
Rozpoczynam wędrówkę po instytucjach zarabiających na samotnych. Może przy okazji uda mi się poznać kogoś interesującego, niekoniecznie na całe życie?
Mam jednak trochę tremy, więc dla psychicznego kurażu wybieram się z kumplem na piwo. Snujemy egzystencjalne rozważania typu: "Czy takie znajomości są bardziej, czy mniej trwałe od zawartych w normalny sposób?", "Czy to nie jest tak, że człowiek, który np. nie ma czasu i życia towarzyskiego, nie będzie też umiał utrzymać takiego związku?"
Panienki z sąsiedniego stolika jednoznacznie puszczają do nas oko. Tandeta. Wpadamy na mądrą odpowiedź: "Jeśli facet wybiera się do biura, bo nie ma talentu do osobistych kontaktów z ludźmi, to szanse niepowodzenia są wielkie. Natomiast jeśli jest taki jak ja, to statystycznie nie ma aż tak znaczących różnic. Niezależnie od tego, czy para poznaje się przez biuro czy nie, ryzyko rozpadu związku jest takie samo". Mój kumpel jest genialny.
Panienki z sąsiedniego stolika wydelegowały właśnie najodważniejszą. "Chcecie się zabawić?" - padła zachęta. Spojrzeliśmy na siebie wystraszeni. Tu na pewno nie ma szans na znalezienie partnerki do życia.
Anonimowy w cyberprzestrzeni
Zaczynam bezpiecznie, anonimowo, poprzez internetowe biura samotnych serc. Klikam w wyszukiwarce nazwę strony. Wygląda zachęcająco. Ponad dwa tysiące klientów. Jest w czym wybierać. Już nie czuję się taki samotny, jak jeszcze przed chwilą. A więc ludzie to robią i wcale się nie wstydzą.
Czytam w regulaminie: "Anonse przed umieszczeniem w naszej bazie są potwierdzane korespondencją zwrotną. Odsyłając pocztę, staramy się odrzucać żarty wysyłane kosztem cudzych adresów. Weryfikujemy każdą ofertę. Anonsów wskazujących na sponsorowaną formę towarzystwa lub seksu nie przyjmujemy. Staramy się aby nasz serwis zawierał anonse osób pełnoletnich i kulturalnych".
No to jestem w domu. Właśnie takich kobiet szukam.