Lęk społeczny, bo o nim mówimy, może przejawiać się w różny sposób i w różnych sytuacjach. Może dotyczyć tylko pewnej grupy ludzi – np. przełożonych albo atrakcyjnych kobiet. Niektórzy czują się najbardziej niezręcznie, gdy muszą z kimś pogadać sam na sam, a inni panikują, gdy mają wygłosić dwa zdania publicznie. Lęk społeczny bardzo często powstrzymuje ludzi przed działaniami, które mogłyby zmienić ich życie na lepsze.
ZOBACZ: Patenty Tomasz Kammela na udane wystąpienie
Czy można coś z tym zrobić? Pozbyć się go jakoś, uspokoić? Odpowiedź brzmi – tak. Nie jesteś z tym sam, znamy strategie walki. Jak pisze Ellen Hendriksen w książce „Jak przestać się bać”: „Można to zmienić. Możesz czuć się swobodnie w swojej skórze, możesz być swobodny podczas wypowiedzi, swobodny pod spojrzeniem ludzi, swobodny pośród swoich bliźnich. Będzie to coraz łatwiejsze. Lęk w wielkim stopniu jest wyuczony, co oznacza, że można się go też oduczyć”.
Strategia unikania
Ludzie stają się nieśmiali z różnych powodów. Może byli zawstydzani w dzieciństwie, może nikt ich nie wspierał w odważnym konfrontowaniu się ze światem, może coś kluczowego wydarzyło się w ich życiu. To już nie jest istotne. Najważniejszym czynnikiem jest to, że nauczyli się strategii unikania zamiast stawiania czoła temu, co ich najbardziej na świecie stresuje, czyli kontaktom społecznym. Niektórzy badacze twierdzą, że internet i media społecznościowe sprzyjają nasileniu się tego lęku. Bardzo łatwo ukryć w sieci swoje prawdziwe ja. Łatwo unikać bezpośredniego kontaktu z innymi. Praktycznie nawet nie trzeba do nikogo dzwonić (bo z tym też bywa problem), skoro da się załatwić każdą sprawę przez komunikatory.
PRZECZYTAJ: Trening dla nieśmiałych
Strategia unikania przejawia się między innymi w tym, że ograniczamy do minimum kontakty z ludźmi, którzy nas stresują, a w skrajnych przypadkach ograniczamy w ogóle kontakty w realu. Skoro można spokojnie pracować online, to po co narażać się na kłopotliwe konfrontacje? Ale, zakładamy, że większość z nas nie cierpi na skrajne postacie lęku społecznego, tylko ma np. problem z zainicjowaniem kontaktu z atrakcyjną kobietą.
Co się może stać?
Lęk społeczny jest napędzany przez naszą wyobraźnię. Tworzymy sobie w głowie katastroficzne obrazy tego, co nastąpi, jeśli, powiedzmy, podejdziemy do kogoś i zagadamy. Ośmieszymy się, ludzie pomyślą, że jesteśmy idiotą, odrzucą nas, obrażą. W związku z tym nie ryzykujemy. I tracimy swoją szansę. A co się tak naprawdę może stać?
W 1942 roku niejaki Albert Ellis przez miesiąc zagadywał kobiety w nowojorskim ogrodzie botanicznym. Był chorobliwie nieśmiałym młodzieńcem i wymyślił sobie taki projekt. Za każdym razem, gdy widział samotną kobietę siedzącą na ławce, przysiadał się do niej i dawał sobie minutę na porozmawianie. Powiedział sobie: „Jak umrę, to umrę, ch... z tym” (przepraszamy za słownictwo, ale Ellis był naprawdę zdesperowany).
I co się stało? Nic. Ellis przeprowadził ze sto miłych pogawędek i zobaczył, że żadna katastrofa się nie wydarzyła, nikt nie urwał mu jaj, nikt nie wezwał policji ani nie dał w pysk. Dlaczego akurat o nim piszemy? Bo Ellis stał się jednym z najbardziej znanych psychologów XX wieku, a stworzona przez niego terapia kognitywno-behawioralna najskuteczniejszą metodą rozprawiania się m.in. z lękiem. Polega między innymi na wewnętrznym rozprawieniu się z wrogimi myślami, które sabotują nasze działania, a potem na przećwiczeniu takich zachowań i skonfrontowaniu się z rzeczywistością, która z pewnością będzie inna niż sobie wyobrażamy.
Będzie lepiej niż myślisz
Inny projekt, o którym pisze Ellen Hendriksen w książce „Jak przestać się bać”, to 100 dni odrzucenia, który wymyślił na własny użytek niejaki Jia Jiang, też dręczony lękiem społecznym. Sfrustrowany wizją występowania o dotacje dla swojego start-upu postanowił wziąć byka za rogi i przez 100 dni poćwiczyć bycie odrzucanym. Zwracał się z idiotycznymi prośbami do całkiem obcych ludzi: „Zrobimy pojedynek, kto się będzie dłużej wpatrywał w drugiego?”, „Czy mogę się przespać w tym salonie z materacami?”, „Czy może pan wysłać tę paczkę do Świętego Mikołaja?”, „Czy mógłbym zjechać po rurze w remizie strażackiej?”. I, naturalnie, Jiang otrzymał sporo odmów, ale skoro taki właśnie był jego cel, to nie mógł narzekać.
Warto dodać, że z reguły były to uprzejme odmowy i nikt nie pogonił go widłami. Co najciekawsze jednak, Jiang znacznie częściej spotykał się ze zgodą. Pozwolono mu posiedzieć za kierownicą radiowozu, wygłosić wykład dla studentów, zapowiedzieć samolot na lotnisku. Skonfrontował się ze swoimi największymi koszmarami, wystawił na osąd, na ośmieszenie, na odrzucenie, a jednak nigdy nie wydarzyło się nic z tego, czego się obawiał.
Żebyś potem nie żałował
Przełam się i zrób ten pierwszy krok, nawet jeśli to jest dla Ciebie stresujące. Koszt nierobienia niczego jest zbyt wysoki. Zadaj sobie te cztery pytania.
1. Co się może stać?
Czego konkretnie się boisz? Ośmieszenia, odrzucenia, tego, że ktoś wezwie policję? Gdy sobie przemyślisz swoje obawy, to zauważysz, że są trochę absurdalne.
2. Jak bardzo ucierpisz?
Umrzesz w męczarniach? Zostaniesz do końca życia sam? Wyrzucą Cię z pracy? Ktoś Cię pobije? No, bądź poważny.
3. Czy to realne?
Jakie jest prawdopodobieństwo, że zdarzy się to najgorsze, czego się obawiasz? Sam przyznasz, że raczej nikłe.
4. Jak sobie poradzę?
Gdyby naprawdę spotkała Cię jakaś przykrość, to potrwa tylko chwilę. Szybko o tym zapomnisz, podobnie jak wszyscy inni. I pójdziesz dalej.