Koniec związku z naukowego punktu widzenia - Raport MH

Rozstanie, a później żal, rozpacz, bezsenność, natłok obsesyjnych myśli i najgorsze - samotność. Okazuje się, że i tu nauka przychodzi nam z pomocą. Naukowcy zbadali, zmierzyli i opisali metody, dzięki którym Twój świat znowu zaroi się od interesujących kobiet.

Rozstanie, koniec związku Shutterstock.com
To już koniec? Dla Ciebie to dopiero początek. Zrób wszystko, żeby nie był drogą cierniową.

Ale, do cholery, Ty wcale nie myślisz, że Twoja, w chwili, kiedy ona oświadcza Ci, że odchodzi. Słyszysz stek banałów z ust kobiety, która jeszcze chwilę temu wydawała Ci się tak bliska, najważniejsza, najpiękniejsza, i nie możesz uwierzyć własnym uszom.

Co to znaczy: „Zostańmy przyjaciółmi”? Przyjaciele nie traktują się w ten sposób, nie robią sobie świństw! Co oznacza tekst: „Muszę pobyć sama”? Przecież nie siedziałeś jej na karku przez cały dzień! „Nie, oczywiście, że nie ma nikogo innego poza tobą”. Taaak? No, zobaczymy! Masz ochotę kogoś zabić, a jednocześnie błagać ją, żeby Cię nie zostawiała. Nie rób głupot. Grozi Ci syndrom złamanego serca.

ZOBACZ TEŻ: 7 plag współczesnego świata

Co mówi nauka?

W ostatnich latach problem tzw. złamanego serca z jakichś powodów szczególnie zainteresował psychologów i neurologów. Intensywność emocji po utracie partnera, stres, jakiego doświadcza zarówno nasza psychika, jak i organizm, w bardzo wielu przypadkach nosi cechy choroby psychicznej.

W badaniach opublikowanych w magazynie „Journal of Personality and Social Psychology” stwierdzono, że 40% badanych, którzy przeżyli porzucenie, do 8 tygodni wcześniej miało objawy klinicznej depresji, z czego 12% z ostrym przebiegiem.

Prof. David Buss, autor głośniej książki „Ewolucja pożądania”, pisze, że ból spowodowany porzuceniem jest jednym z najbardziej stresujących doświadczeń, jakie może przeżyć istota ludzka. W psychologicznej skali bólu poprzedzają go jedynie tak okropne doświadczenia, jak utrata dziecka.

Koniec długotrwałego związku może być ekstremalnie traumatyczny, szczególnie w przypadku, kiedy mężczyzna został zdradzony, bez uprzedzenia poinformowany o tym, że partnerka odchodzi. Do tej samej kategorii zalicza się też utratę partnera w wyniku śmierci.

ZOBACZ TEŻ: Czy Twój związek jest idealny? [Test]

Naukowcy odkryli, że tak intensywny wyrzut hormonów stresu może osłabić mięsień sercowy. Lekarze nadali temu nawet nazwę – syndrom złamanego serca, którego objawy do złudzenia przypominają zawał (nawet obraz EKG wygląda zupełnie tak samo), chociaż nim nie są.

Na skutek nagłego, nawet 30-krotnego podniesienia się poziomu adrenaliny we krwi z powodu wstrząsu dochodzi do zablokowania przepływu wapnia do komórek mięśnia sercowego. Wtedy, na skutek braku minerału, przestają się one kurczyć, dając niepokojące symptomy.

Na szczęście, w odróżnieniu od zawału, u chorych nie stwierdza się zwężenia ani zamknięcia tętnic wieńcowych, a pacjenci wracają do zdrowia już po paru dniach. Ale nawet jeżeli serce nie jest dosłownie złamane, to porzuconemu zagraża wiele innych niebezpieczeństw.

Tacy mężczyźni popełniają samobójstwa 3-4 razy częściej niż zawiedzione w uczuciach kobiety. Poza tym miks bólu i alkoholu skłania facetów do ryzykownej jazdy samochodem, wdawania się w bójki i generalnie prowokowania losu.

Nie jest to może w raportach policyjnych klasyfikowane jako samobójstwo, ale psychologicznie niewiele je dzieli. Dlaczego rozstanie tak boli? Aby sobie na to odpowiedzieć, warto zastanowić się, co dokładnie tracimy. Żądza, przyciąganie i przywiązanie

Miłość to złożona historia. Istnieją przynajmniej trzy jej składniki, którym towarzyszą inne reakcje chemiczne w mózgu. Najbardziej prymitywny jest popęd seksualny. To on popycha nas do uprawiania seksu z jak największą ilością partnerek.

Pożądanie jest napędzane testosteronem (tak u mężczyzn, jak i u kobiet). Skan mózgu wskazuje na aktywność dwóch fragmentów mózgu – hipotalamusa ukrytego głęboko w najstarszej, „gadziej” części mózgu, i sąsiedniego, zwanego ciałem migdałowatym (amygdala), odpowiadającego za przetwarzanie oraz zapamiętywanie reakcji emocjonalnych.

Druga z sił, które powodują, że ludzie łączą się w pary, jest przyciąganie, u człowieka zwane „romantyczną miłością”. W odróżnieniu od pożądania (które pcha nas do uprawiania seksu ze wszystkimi kobietami dookoła) romantyczna miłość ukierunkowuje nasze działania i energię na jedną konkretną osobę.

Przeczytaj też: Kiedy kobiety myślą o rozstaniu?

Ta siła objawia się wtedy, kiedy spotykamy kobietę i czujemy, że to ta jedna, jedyna. Robimy wtedy wszystko, żeby ją zdobyć. Ta siła z ewolucyjnego punktu widzenia ma duże znaczenie adaptacyjne, ponieważ chroni nas przed traceniem czasu oraz zasobów na partnerki „słabo rokujące”.

Badania mózgu aktualnie zakochanych kobiet i mężczyzn wykazują zwiększoną aktywność w obrębie tzw. brzusznej części nakrywki śródmózgowia (VTA). „To prymitywna struktura mózgu, która wykształciła się wcześnie w procesie ewolucji” – mówi prof. Lucy Brown, neurolog z Albert Einstein College of Medicine w Nowym Jorku.

Komórki w tej strukturze produkują i przesyłają dopaminę – neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację i nagrodę. To dopamina skłania nas do aktywnego zdobywania jedzenia, picia, seksu czy miłości i to dzięki niej odczuwamy satysfakcję po ich uzyskaniu.

Trzecia siła to przywiązanie. O wiele mniej malownicze i emocjonujące niż poprzednie, ale wykształciło się w procesie ewolucji jako zabezpieczenie opieki rodzicielskiej dla potomków. W bajkach i romantycznych komediach przywiązanie to jest to, co załatwia się jednym lakonicznym zdaniem: „A potem żyli razem długo i szczęśliwie”.

Przywiązanie to proces rozłożony w czasie, w którego powstawaniu biorą udział hormony – oksytocyna, zwana hormonem przytulania, ponieważ wydziela się w momencie, kiedy odczuwamy największą bliskość z drugą osobą, oraz wazopresyna, która powoduje obniżenie napięcia.

To przybliża nas do wyjaśnienia dramatu, jaki przeżywa każde stworzenie (bo w przypadku zwierząt stadnych obserwuje się podobnie dramatyczne reakcje) w chwili rozdzielenia z kochaną osobą. Na poziomie biologicznym pozbawia nas hormonów niwelujących napięcie i zwiększa wydzielanie hormonów stresu.

Co Ci się należy od życia?

Właściwie po co nam cierpienie? „Wydaje nam się, że tylko te dobre stany są adaptacyjne, a rzeczy, które wprawiają nas w zły nastrój, są patologiczne – mówi Matthew Keller, prof. psychologii na uniwersytecie w Boulder (USA). – Ale tak nie jest. Dokucza nam np. ból, gorączka, mdłości, biegunka, zdecydowanie nieprzyjemne stany, ale służą naszemu przetrwaniu.

Życie bez cierpienia jest iluzją”. W bardzo interesującej książce „Ogólna teoria miłości” (A General Theory of Love) naukowcy tłumaczą nam, co dzieje się w organizmie odrzuconego. Wyróżnia się dwie fazy – zaprzeczania i pogodzenia się ze stratą.

Na początku nasz mózg jest wprost zalewany przez dopaminę, norepinefrynę i pokrewne neuroprzekaźniki, które sprawiają, że czujemy przypływ desperackiej energii, a w dodatku czujemy się bardziej zakochani niż kiedykolwiek przedtem.

Skoro stan zakochania można porównać do kokainowego haju (bo angażuje podobne struktury w mózgu), to pozbawieni miłości czujemy się jak narkoman na głodzie. Czyli mamy w sobie desperacką energię, aby odzyskać to, co nam dawało to błogie uczucie.

Potem przychodzi czas, kiedy musimy spojrzeć prawdzie w oczy – ona nie wróci. Ogarnia nas głęboki pesymizm, zaczynamy analizować swoje postępowanie, obwiniamy się o to, że sami spieprzyliśmy sprawę. Biologia ewolucyjna tłumaczy, że taki stan jest niezbędny, abyśmy mogli z nieprzyjemnych doświadczeń wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Zagłuszanie rozpaczy za pomocą prochów czy alkoholu nie pozwala nam się uczyć na błędach i rozwijać. Cechą charakterystyczną tego stanu jest też płacz. Nikt nie wie dokładnie, czemu służą łzy, jednak 90% porzuconych mężczyzn łzy przyniosły ulgę w cierpieniu.

Strategia przetrwania

Oprócz antydepresantów (które faktycznie mogą pomóc w niektórych przypadkach złamanego serca) nowoczesna nauka nie wniosła wiele do zestawu sposobów znanych od wieków. Ale przynajmniej teraz wiemy już, które działają i dlaczego.

Weźmy na przykład zasadę znaną od lat, która teraz funkcjonuje w poradnikach samopomocy jako „przerwanie kontaktu”. Zasada jest prosta – nie mieć absolutnie żadnych wspólnych spraw ze swoją eks. Kiedy jesteśmy zdolni do racjonalnego myślenia – to wydaje się mieć sens.

Ale przychodzi wieczór, kilka piw, które otwierają tamę z żalem, i chwytamy za telefon. Gadamy głupoty i upokarzamy się, a następnego dnia mamy ochotę zapaść się pod ziemię. Którego głosu mamy słuchać?

Serca czy rozumu? „Rozumu – mówi twardo Helen Fisher, autorka głośnej książki „Dlaczego kochamy”. – W tej fazie musimy postępować jak nałogowiec, który chce rzucić nałóg. To oznacza zero spotkań, zero telefonów, zero e-maili czy GG, żadnego sprawdzania, co tam u niej słychać, na portalach społecznościowych.

Powstrzymaj się też przed pokusą: »Zostańmy przyjaciółmi«. Jeżeli ona Ci coś takiego proponuje, powiedz: »OK, ale za jakieś 3 lata«. Teraz potrzebujesz czasu i przestrzeni, aby się z niej wyleczyć”. Zero kontaktu oznacza również pozbycie się wszelkich pamiątek po niej – zdjęć, wiadomości głosowych, maskotek itd.

Anatomia niewierności: Dlaczego kobiety zdradzają?

Jeżeli tego nie zrobisz, będziesz jak alkoholik, który usiłuje rzucić picie, trzymając przed sobą otwartą butelkę. A właśnie, skoro już mowa o piciu... Alkohol jest najpowszechniejszą męską strategią głuszenia bólu porzucenia. Problem polega na tym, że, niestety, nie działa na dłuższą metę.

Pogłębia depresję i sprzyja zachowaniom co najmniej nierozsądnym, a w bardzo wielu przypadkach idiotycznym, autodestrukcyjnym i niebezpiecznym. Jednym z najbezpieczniejszych i jednocześnie najskuteczniejszych balsamów na złamane serce są ćwiczenia.

Najlepiej w gronie sympatycznych kumpli. Ćwiczenia same w sobie pomagają uwolnić organizm od hormonów stresu oraz podnoszą poziom endorfin – hormonów szczęścia. Jak wspominaliśmy wcześniej, te hormony łagodzą napięcie, przynoszą ulgę i dają poczucie bezpieczeństwa.

A towarzystwo przyjaciół z kolei, jak wykazują badania, podnosi poziom oksytocyny i wazopresyny. Warto o tym pamiętać, bo jak ostrzegają naukowcy, typowo męski sposób na radzenie sobie ze stresami, czyli zamykanie się w sobie, jest kompletnie nieskuteczny i może Cię wpędzić w chorobę.

Zadbaj o właściwe paliwo, bo porzuceni faceci często jedzą byle co, zapychając żołądek śmieciowym jedzeniem. Twoja mama miała rację, mówiąc, że na smutki nie ma jak domowy obiad.

Sam się pilnuj, żeby jeść dużo magnezu (czekolada, orzechy, pestki, płatki owsiane), witaminy C (świeże owoce i warzywa), kwasów omega-3 (ryby, orzechy), wapnia (jogurty, sery). Tych właśnie składników potrzebujesz, by Twój organizm poradził sobie z silnym stresem porzucenia.

Nowa kobieta?

Często stosowanym lekiem na złamane serce bywa nowy związek. A raczej – dużo krótkotrwałych związków. Seks oczywiście jest jednym z najskuteczniejszych środków stresobójczych, ale ta strategia ma też swoje minusy.

Według psychologów rzucanie się z jednego związku w kolejny nie pozwala Ci na wyciągnięcie wniosków z porażki. A to prowadzi do tego, że popełniasz wciąż te same błędy, lub spotykasz ten sam typ kobiet. Poza tym traktowanie drugiej osoby jako plastra na ranę jest trochę nieetyczne.

Poczekaj: może miesiąc, może pół roku. Ból będzie słabł i w którymś momencie zorientujesz się, że już nie myślisz tak obsesyjnie o swojej byłej dziewczynie, że wraca Ci ochota do życia, zaczynasz robić plany. Dopiero wtedy będziesz gotów na nowy związek.

Jak pomóc kumplowi, Który rozstał się Z dziewczyną?

Strategia: Rozerwać go hazardem.

Skuteczność: Bez sensu.

Zestresowani, smutni ludzie wydają w kasynach prawie cztery razy więcej pieniędzy niż ci zadowoleni z życia. Tak wynika z badań opublikowanych niedawno w magazynie „Psychological Science”. A to może być niebezpieczne dla Twojego kumpla.

Naukowcy odkryli, że ludzie, którzy czują, że tracą kontrolę nad zdarzeniami, potrzebują dwa razy więcej czasu, aby wykaraskać się z bólu po utracie miłości. Zamiast tego zabierz go na rajd rowerowy albo wędrówkę po górach. Wszędzie tam, gdzie Twój kumpel może nabrać dystansu do tego, co go spotkało.

Strategia: Pozwól mu się powyżalać.

Skuteczność: Bez sensu.

Jasne, niech Ci opowie o całej historii. OK. Natomiast kiedy widzisz, że użalanie się nad sobą nie ma końca i, co więcej, Twój kumpel najwyraźniej znajduje upodobanie w zadręczaniu Cię zwierzeniami, przerwij to. Ktoś tu musi być mężczyzną.

Przypomnij mu, ile razy jego eks robiła go w konia, ile razy był na nią wściekły. Niech nie stawia jej pomnika. Badania opublikowane w magazynie „Emotions” wskazują, że łatwiej poradzimy sobie z żalem, kiedy się trochę wkurzymy na naszych byłych. To pozwala spojrzeć na problem z właściwej perspektywy.

Strategia: Poznaj go z koleżankami.

Skuteczność: OK.

Porzucony facet ma obniżone poczucie własnej wartości, może też żywić zgeneralizowaną urazę do kobiet i mieć problem w nawiązywaniu kontaktów. Otocz go sympatycznymi koleżankami. Nie chodzi zaraz o jakieś romanse – raczej o normalny, zdrowy klimat flirtu. Niech poczuje, że dalej jest atrakcyjny dla kobiet.

Strategia: Wyciągnij go na siłownię.

Skuteczność: OK.

Albo namów go na wspólne bieganie. Cokolwiek. Wiesz, teraz Twój kumpel ma problem ze zorganizowaniem sobie wolnego czasu. Kiedy ludzie są w związkach, to mnóstwo godzin spędzają razem. Po rozstaniu zostaje nagle morze wolnego czasu, z którym nie wiadomo, co robić.

I na ogół brak energii na coś sensowniejszego niż samotne picie piwa przed telewizorem. Nie pozwól na to! Przynajmniej w najgorszym okresie po rozstaniu zorganizuj mu regularny wycisk na siłowni czy umów się z grupą kolegów na kosza. Przy okazji podniesiesz mu poziom endorfin. 

MH Numer specjalny - Seks, 2011

Zobacz również:
REKLAMA