Jak powstaje pantoflarz [Studium męskiego upadku]

Czy wiecie, o jakim facecie my, kobiety, marzymy naprawdę? Otóż o facecie niezależnym, który się nie boi mówić tego, co myśli, potrafi podejmować decyzje i nie ucieka przed konsekwencjami. Rozwija się, zmienia, zaskakuje. Jest dla nas nieustannie fascynujący i zagadkowy.

pantoflarz, związki, partnerstwo Shutterstock.com
Uległy misiek wbrew pozorom nie jest szczytem marzeń kobiety.

Czy zastanawiałeś się kiedyś poważnie i próbowałeś odpowiedzieć sobie szczerze, tylko na własny użytek, na następujące pytania:

  • Kto w twoim domu trzyma kasę?
  • Kto dysponuje pilotem do telewizora?
  • Kto decyduje o wyborze znajomych?
  • Kto jest większym autorytetem dla dzieci?
  • Kogo słucha pies?
  • Kto uważa za stosowne podejmować codzienne decyzje za drugą osobę?

Jeżeli odpowiedź na większość pytań brzmi – ona, to mam dla ciebie złą wiadomość: chyba jesteś pantoflarzem. Być może stan ten z różnych tajemniczych powodów ci odpowiada. Jeśli tak, to nie czytaj dalej. Ostatecznie każdemu wolno żyć tak jak mu się podoba.

Tylko bez złudzeń

Ja jednak chciałabym rozwiać wasze ewentualne złudzenia, że posiadanie w domu uległego Miśka, zamiast faceta z krwi i kości, to jest to, co nam, kobietom, odpowiada najbardziej. Od lat obserwuję rozmaite związki międzyludzkie. Oczywiście, jako jednostka złośliwa wychwytuję głównie dziwactwa i śmiesznostki, żeby to potem twórczo przetworzyć w głęboki psychologiczny artykuł do gazety.

Od pewnego czasu moimi ulubionymi obiektami obserwacji są dwie parki. Powiedzmy – para A i para B. W domu państwa A rozmowy toczą się głównie wokół tego, co ostatnio zbroił pan A. Jest to oczywiście monolog pani A, która oczekuje od nas, koleżanek, że wspólnie będziemy się nabijać z jej faceta, a potem zrewanżujemy się opowieściami, jacy to beznadziejni są nasi. Pani A uważa, że wszyscy mężczyźni, na czele z jej własnym, to duże i niezbyt rozgarnięte dzieci. Trzeba ich stale kontrolować, bo jak nie, to na pewno zaraz zrobią coś głupiego.

Upiją się, wykradną konfitury z kredensu, zgubią klucze czy nieodpowiednio zachowają się na przyjęciu, robiąc jej wstyd przy gościach. Pani A musi swojego faceta nieustannie strofować, pouczać i wychowywać. Pan A czasem się buntuje, wychodzi na piwo z kolegami, upiera się, że chce sam dysponować swoimi pieniędzmi. Oczywiście, szybko zostaje przywołany do porządku, gdyż jego połowica ma już swoje sposoby, żeby wzbudzić w nim wielkie poczucie winy, że jest taki niedobry dla takiej wspaniałej kobiety.

Władza w związku: Nie daj się!

Kończy się to zwykle tak, że pani A daje się udobruchać kwiatkami i obietnicą, że więcej się to nie powtórzy. I wszystko zostaje po staremu. A my, przyjaciele domu, zgrzytamy zębami, bo oczywiście wszyscy mu kibicujemy, żeby się chłop w końcu wybił na niepodległość.

Druga moja ulubiona para, czyli państwo B, wygląda tak: Ona udaje małą bezradną dziewczyneczkę, on natomiast gra rolę dużego silnego Tatuśka- Miśka, który wszystko potrafi. Tak naprawdę, jest z niej kuta na cztery nogi spryciula, która umiejętnie manipuluje jego poczuciem męskiej dumy.

Pan B nawet nie podejrzewa, że potulnie wykonuje wszystkie polecenia i spełnia najrozmaitsze zachcianki swojej rozkapryszonej dziewczynki, czyli pani B. Nie muszę chyba dodawać, że obserwowanie takiego układu doprowadza do furii wszystkich znajomych, a jedyną osobą, która wydaje się zadowolona, jest sam pantoflarz, szczęśliwy, że może być takim Dzielnym Mężczyzną dla takiej Rozkosznej Kobietki.

Groźna przemiana

Jak wynika z moich obserwacji, proces zmiany faceta w pantoflarza ma następujący przebieg. Najpierw wszelkimi środkami należy swojego mężczyznę opanować, zdominować i ubezwłasnowolnić, tracąc stopniowo do niego wszelki szacunek. Następnie zamienia się go w rodzaj sprzętu domowego, przestawianego z kąta w kąt, coś pomiędzy odkurzaczem a robotem wielofunkcyjnym.

Taki facet nadaje się wprawdzie do wyprowadzania psa lub pracy na działce, ale już na pewno nie do uprawiania seksu. Kto by tam się chciał kochać z facetem bez jaj. Robiąc to z nim w nagrodę, na przykład za umycie okien, ona marzy jednocześnie o wspaniałym, silnym, niezależnym mężczyźnie, którego mogłaby wreszcie szanować.

ZOBACZ TEŻ: Życie jest piękne!

Ktoś by zapytał: No i na co jej to było? No właśnie, sęk w tym, że ludzie wbrew pozorom nie są istotami racjonalnymi i czasami postępują tak, jakby musieli zrealizować pewien program zainstalowany im we wczesnym dzieciństwie przez rodziców. Wcale ich to nie uszczęśliwia, ale wydaje im się, że jest to jedyny słuszny sposób postępowania z partnerem. W naszym kręgu kulturowym dominująca kobieta i facet pantoflarz to dosyć typowy układ relacji męsko-damskich.

Polski schemat

W tle oczywiście mamy schemat Matki Polki – silnej kobiety, która musi sobie ze wszystkim sama radzić, wszystkich ustawia i o wszystkim decyduje, jest faktyczną głową rodziny, bo jej mężczyzna poległ w powstaniu albo został wywieziony na Sybir. Całe pokolenia kobiet nauczyły się radzić sobie bez mężczyzny, rozmnażając się najprawdopodobniej dzięki partenogenezie. Jak już się ten facet pojawiał, był traktowany jak piąte koło u wozu.

Przeczytaj też: Jak wyjść z friendzone?

Oczywiście, zawsze był niepełnowartościowy. Ci prawdziwi, wartościowi mężczyźni byli nieosiągalni, ponieważ, jak już wyżej wspomniałam, polegli w powstaniu lub zaginęli na zesłaniu. Mówcie, co chcecie, ale ja nie wierzę, że pozostawanie w takim układzie to jest to, co wam, panowie, odpowiada najbardziej. Nie ma żadnego powodu, żeby bezrefleksyjnie wpasowywać się w układ, w którym każdemu jest ciasno.

Czy wiecie, o jakim facecie my, kobiety, marzymy naprawdę? Otóż o facecie niezależnym, który ma świadomość własnej wartości. O takim, który się nie boi mówić tego, co myśli, potrafi podejmować decyzje i nie ucieka przed ich konsekwencjami. Ma swoje pasje i je realizuje, nawet mimo że nie dzieli ich z nami. Rozwija się, zmienia, zaskakuje. Jest dla nas nieustannie fascynujący i zagadkowy. Jest niezależną indywidualnością.

Przyjacielu walcz

My oczywiście będziemy z takim walczyć, używając całego arsenału naszych sztuczek manipulacyjnych, aby przywołać buntownika, czyli ciebie, do porządku. Możemy starać się wmanewrować cię w poczucie winy, że taki jesteś niedobry. Nie szkodzi. Wszystko to spokojnie przetrzymasz. Nie pozwalaj nam mówić do siebie „Misiu”, uważaj zwłaszcza na charakterystyczny nosowy ton, brzmi to mniej więcej tak: „Mniisiuu”.

Nie dopuść do upokarzającej sytuacji, że to my trzymamy rękę na całej domowej kasie. Zostaw sobie fundusz reprezentacyjny. Nie pozwól na deprecjonowanie twoich zainteresowań i pasji. Być może my uważamy to za dziecinadę i będziemy usiłować cię zawstydzić, kpiąc sobie publicznie z twojej pasji, np. do układania puzzli, zbierania muszli czy hodowli rybek. My przecież też lubimy się bawić. Dbaj o zachowanie przestrzeni dla siebie, tak żeby można było w związku swobodnie oddychać, zbytnia bliskość zabija uczucie i wywołuje chęć ucieczki.

Rób to dla naszego wspólnego dobra, nawet jeżeli będziemy udawały, że tego nie rozumiemy. Nagrodą dla ciebie niech będzie wzrost szacunku do własnej osoby i rosnące poczucie, że wreszcie możesz być sobą. A wtedy, paradoksalnie, gdy już przestaniesz być Miśkiem, spojrzymy na ciebie z szacunkiem i uznaniem. Nie walczymy z tobą przecież po to, aby cię pokonać, tylko po to, aby się upewnić, że nie możemy tego zrobić.

Zobacz również:
REKLAMA