Z mojej prawej skroni sterczy elektroda, która wychodzi z 9-woltowej baterii. Druga elektroda jest podłączona za pomocą przylepca do mojego ramienia. Oto mój nowy nabytek – urządzenie do przezczaszkowej stymulacji prądem stałym tDCS (transcranial Direct Current Stimulation). Kupiłem to przez internet za około 150 dolarów. Teraz pozostaje mi tylko przycisnąć „ON” i zacznie się stymulacja mózgu.
Według niektórych naukowców takie urządzenie może realnie poprawić jego funkcjonowanie. Teoria, jaka za tym stoi, jest łatwa do zrozumienia nawet dla takich laików, jak ja. Otóż stymulacja mózgu słabym prądem poprzez elektrody umieszczone na głowie ma pobudzać neurony do tworzenia nowych połączeń i tym samym rozwijać te funkcje intelektualne, za jakie odpowiada ten konkretny, stymulowany fragment mózgu.
Przyczepisz elektrodę do skroni, poprawisz pamięć, przesuniesz ją w lewo – poprawisz zdolności motoryczne. Zresztą, co się będę wymądrzał – jest do tego mapka mózgu z zaznaczonymi różnymi funkcjami, za które odpowiada konkretne miejsce. Brzmi to trochę jak pseudonaukowe teorie rodem z filmów s.f. z lat 80., a jednak ich propagatorzy twierdzą, że to działa i może wkrótce zrewolucjonizować psychologię i neurologię.
„Udowodniliśmy, że możemy w ten sposób u naszych badanych poprawić wyniki w testach matematycznych” – mówi dr Roi Cohen Kadosh, szef projektu zastosowania tDCS na Oxford University, na wydziale psychologii eksperymentalnej. „Możemy przyspieszyć tempo uczenia się i wykazać, że na poziomie neuronalnym efekty są długoterminowe”.
Brzmi nieźle, ale to nie wszystko: w badaniach opublikowanych w grudniu ubiegłego roku w magazynie „The Journal of Neuroscience” dr Cohen Kadosh pokazał, że zastosowanie tDCS u badanych nie tylko poprawiło zdolności matematyczne, ale też obniżyło poziom hormonu stresu – kortyzolu – o 20%. Jeżeli ten wynik się powtórzy w kolejnych badaniach, to będzie to rewolucja. Nie wiem, jak wy, ale te badania wydają mi się bardzo obiecujące.
Nie jestem idiotą, ale gdy muszę podsumować w pamięci rachunek w knajpie, to odnoszę wrażenie, że coś mi nie styka. Podobnie jak w sytuacjach społecznych – jestem młody, sprawny, zdecydowanie nie mam alzheimera, ale gdy muszę zapamiętać kilka nazwisk i skojarzyć je z twarzami, to mam pamięć złotej rybki (jak się nazywa ta miła blondynka z księgowości?).
To trochę komplikuje życie. Zapominam swoich haseł do różnych portali, że już nie wspomnę o awaryjnym PIN do telefonu. Ostatnio zapomniałem hasła do Drop Boxa naszego wydawnictwa. To jest kłopot, bo odzyskiwanie hasła trochę trwa, a w mojej pracy liczy się czas.