Twój układ odporności jest jak prywatna armia. Po pierwsze, stoi na straży granic Twojego organizmu, żeby nie wpuścić wroga. Każdy niebezpieczny zarazek, który wyląduje na Twojej skórze, jest niemal natychmiast likwidowany. Słabymi punk-tam i tej obrony są jednak wszelkie otwory ciała, które są wyściełane śluzówką, czyli w przypadku chorób przenoszonych drogą kropelkową głównie usta, nos i oczy.
ZOBACZ: Co podnosi, a co obniża odporność?
W przypadku innych chorób zakaźnych częściej wirusy i bakterie dostają się do wnętrza przez pozostałe otwory, ale o tym innym razem. Dziurą w obronie potrafi być też każde naruszenie ciągłości tkanek – to dlatego każdą rankę trzeba odkażać i zaklejać plastrem. Ta pierwsza linia obrony to odporność nieswoista. Nieswoista, czyli Twoja armia strzela do wszystkiego, co się rusza – nie zastanawia się, atakując każdego intruza.
Mechanizmy tej obrony są skomplikowane: to nie tylko przeciwciała i limfocyty, ale również reakcje organizmu. Biegunka i wymioty to także sposób na usunięcie wroga z granic Twojego prywatnego państwa – ciała. Oprócz tej podstawowej linii obrony dysponujesz też bardziej wyspecjalizowanymi oddziałami. To tzw. odporność swoista, czy też precyzyjniej – swoista odpowiedź odpornościowa. Ta już nie strzela na ślepo.
ZOBACZ: Co podnosi, a co obniża odporność?
Są dwa rodzaje odporności swoistej. Bierna to instrukcje zwalczania wirusów oraz amunicja, którą dostajesz od matki; przy odporności czynnej Twój organizm sam się uczy, jak reagować. Chociaż nie zawsze sam. Odporność swoistą czynną możesz zdobyć na dwa sposoby: naturalnie bądź sztucznie. Naturalnie – jeżeli jakąś chorobę „przechorujesz” lub Twój organizm sam sobie poradzi z zarazkiem, a Ty nawet tego nie zauważysz.
Drugim sposobem nabycia swoistej odporności czynnej są szczepienia ochronne, czyli nasza najlepsza broń w walce z chorobami zakaźnymi. Gdyby nie one, dzieci nadal masowo by umierały, epidemie, jak ta dzisiejsza, zdarzałyby się co kilka-kilkanaście lat, a na ulicach pełno byłoby oszpeconych przez ospę ludzi. Myślisz, że przesadzamy? Ani trochę. Przykład całkiem świeży, z Polski.
PRZECZYTAJ: Przetrenowanie a obniżenie odporności [Okiem eksperta]
Zanim w 2004 roku wprowadzono szczepionkę przeciwko różyczce, co roku chorowało na nią kilkaset tysięcy osób, głównie dzieci. Dziś odnotowuje się zaledwie nieco ponad tysiąc zakażeń. Wprawdzie różyczka nie wydaje się jakąś przesadnie ciężką chorobą (bardzo możliwe, że sam na nią chorowałeś i żyjesz), ale często zapomina się o tym, że o ile dzieci przechodzą ją stosunkowo łagodnie, to już dla kobiet w ciąży stanowi poważniejsze zagrożenie, bo u ponad połowy dzieci, których matki zaraziły się różyczką w pierwszych tygodniach ciąży, występują wady rozwojowe.
Dzięki szczepionce tysiące młodych mam nie muszą już drżeć o noszone w brzuchu dziecko. Inne przykłady? Świnka: przed wprowadzeniem szczepionek chorowało 200 000 osób rocznie, dziś niecałe 2000. WZW typu B: było 125 000 rocznie, jest kilkadziesiąt przypadków. Śmiertelnie niebezpieczna niegdyś błonica: kiedyś 40 000, dziś – 0. Zero.
Komentarze
~drugie-dno.pl, 2020-07-09 09:46:54
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?