Śmiech to zdrowie - radośni żyją dłużej

Śmiech podnosi odporność organizmu, uwalnia od napięcia psychicznego, pozwala spojrzeć z dystansu na problemy. Stanowi też doskonałą gimnastykę dla mięśni brzucha. Jeżeli nie masz czasu na siłownię, pośmiej się codziennie chociaż dziesięć minut. 

śmiech, facet fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Kiedy Norman Cousins, wieloletni redaktor magazynu "Saturday Review" usłyszał diagnozę lekarza, sprawa wydawała się przesądzona. Okazało się, że cierpi on na rzadką chorobę, objawiającą się zanikiem kolagenu w organizmie. Pacjenta czeka stopniowy paraliż całego ciała, cierpienie i po kilku miesiącach śmierć.

Prawie całkowicie sparaliżowany Cousins postanowił się nie poddawać. Przeniósł się ze szpitala do pokoju hotelowego i tam poddał się kuracji własnego pomysłu, polegającej na zażywaniu dużych dawek witaminy C oraz oglądaniu najzabawniejszych komedii i programów telewizyjnych. Ku zdumieniu wszystkich, pokonał chorobę i po półrocznej rekonwalescencji wrócił do pracy oraz do aktywnego życia.

Swoje przeżycia i drogę do zdrowia opisał w książce "Anatomy of an Illness" ("Anatomia choroby"). Jego historia była tak inspirująca, że w ciągu kilkunastu lat w Ameryce i Europie Zachodniej prawie każdy szpital dziecięcy wprowadził jakąś formę terapii śmiechem jako metodę wspomagania leczenia. W Polsce od 1999 r. działa fundacja "Dr Clown". Wszechstronnie wykształceni terapeuci i pedagodzy w przebraniu clownów regularnie odwiedzają dzieci w szpitalach, pomagając im radzić sobie z chorobą, bólem i samotnością.

 

Ciało i dusza

Już żyjący w II w. n. e. starożytny uczony i medyk Galen odkrył, że na raka piersi częściej chorują kobiety melancholijne i nietowarzyskie. Od dawna ludzie intuicyjnie wiedzieli, że choroba duszy objawia się często poprzez choroby ciała. Przez stulecia próbowano z różnym skutkiem wspomagać leczenie chorych poprawianiem im nastroju grą na harfie, występami komediantów lub czytaniem nabożnych ksiąg.

Lata tryumfu medycyny jako nauki ukróciły takie nienaukowe praktyki. Chorzy zostali umieszczeni w szpitalach, gdzie panowała sterylna czystość (przynajmniej takie było założenie), a białe ściany, białe metalowe łóżka i bezosobowy personel w białych fartuchach dominowały w otoczeniu.

Pomimo spektakularnych sukcesów, oficjalna medycyna niespecjalnie się liczyła z samopoczuciem chorego. Organizm ludzki traktowano jako swego rodzaju mechanizm, który się czasem psuje i trzeba go naprawić za pomocą lekarstw albo operacji. Dopiero kiedy w latach 70. XX wieku odkryto wzajemne powiązania między mózgiem a układem odpornościowym, badacze ponownie zajęli się wpływem psychiki na zdrowie.

Stres nie lubi śmiechu

Tysiące badań dotyczących wpływu stresu na człowieka dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że oprócz skutków psychologicznych powoduje on niekorzystne zmiany w naszym systemie odpornościowym. Skoro przykre przeżycia nam szkodzą, to jak według naukowców działają pozytywne emocje? Jak było do przewidzenia, badacze wkrótce potwierdzili to, co wiemy już od dawna.

Okazuje się, że radość i śmiech, czyli intensywne miłe doznania działają dokładnie przeciwnie. Obniżają poziom hormonu stresu (kortyzolu) i wzmagają aktywność elementów układu immunologicznego – immunoglobulin IgA, limfocytów T i komórek NK. Dzięki temu organizm łatwiej radzi sobie z chorobami i szybciej się regeneruje. Śmiech stanowi też swoistą gimnastykę dla organizmu.

Gdy śmiejemy się szczerze, bierze w tym udział całe ciało. Mięśnie twarzy, ramion, przepona, mięśnie brzucha, a nawet mięśnie nóg i rąk. Nasze wewnętrzne organy otrzymują coś w rodzaju masażu. Krew krąży szybciej, oddychamy głębiej, ciało i mózg otrzymuje zwiększoną dawkę tlenu.

Spalamy tyle kalorii, ile podczas intensywnego marszu. Śmiech wprawia nas w rodzaj euforii, która jest spowodowana zwiększonym wydzielaniem przez mózg endorfin, substancji podobnych do morfiny, popularnie zwanych hormonami szczęścia. Stąd również jego działanie przeciwbólowe.

Wspomniany wyżej Norman Cousins twierdził, że 10 minut intensywnego śmiechu w ciągu dnia pozwalało mu przespać spokojnie i bez cierpień 4 godziny w nocy (wcześniej było to niemożliwe bez silnych środków przeciwbólowych). 

Wynalazek ludzkości

Dlaczego w procesie ewolucji tylko nasz ludzki gatunek został wyposażony w śmiech? Nasi najbliżsi krewni w świecie zwierząt nie śmieją się. Nie świadczy to bynajmniej o ich ponurym charakterze. Na zabawę poświęcają znacznie więcej czasu niż ludzie.

Można odczytać z ich gestów i min, że są rozbawione albo szczęśliwe, niemniej nie jest to śmiech w naszym ludzkim znaczeniu. Grymas szympansa, który najbardziej przypomina uśmiech, nie jest bynajmniej reakcją na zabawną sytuację, lecz wyrazem podporządkowania się członkowi stada o wyższej pozycji w hierarchii. Istnieje wiele teorii na temat powstania śmiechu u homo sapiens.

Jedna z nich akcentuje podobieństwa pomiędzy uśmiechem a agresywnym szczerzeniem zębów. Mogło być tak, że nasi przodkowie traktowali każdego obcego jako zagrożenie i szczerzyli do niego zęby na wszelki wypadek, a po rozpoznaniu sytuacji jako niegroźnej następowała reakcja ulgi, szybkie wydychanie powietrza. I tak, groźny grymas przekształcał się w śmiech, który oznaczał, że nie ma się czego bać i jesteśmy, przynajmniej na chwilę, przyjaciółmi. Z biegiem czasu uśmiech stał się powszechnie zrozumiałym wyrazem naszych dobrych intencji.

A jak to wygląda w zależności od płci? Otóż zbadano, że kobiety śmieją się więcej w towarzystwie mężczyzn, a mężczyźni... też w towarzystwie innych mężczyzn. Skłania to do przypuszczeń, że społeczna rola śmiechu jest inna w zależności od płci. Kobiety swoim śmiechem wzbudzają zainteresowanie seksualne mężczyzn, co pozwala im na przejęcie w pewnym sensie kontroli nad sytuacją.

Śmiechowi mężczyzn należy raczej przypisać chęć złagodzenia ewentualnej wzajemnej agresji i rolę spoiwa dla grupy. Miałby to być nieodłączny element męskich rytuałów, odreagowania stresów.

Ludzie, z czego się śmiejecie!?

Dzieci, jak wiadomo, potrafią śmiać się ze wszystkiego. Ta sympatyczna umiejętność maleje z wiekiem. Im jesteśmy starsi, tym mniej nas śmieszy i coraz mniej wypada pękać ze śmiechu z byle czego. Musimy mieć rzeczywiście jakiś powód. A jaki to powód? Tu się zaczyna problem, bo jak wiadomo różnych ludzi śmieszą różne rzeczy. Generalnie bawią wszelkie sytuacje, w których występuje element zaskoczenia.

Na przykład, kiedy na bardzo poważnej uroczystości ktoś nadęty i elegancko ubrany wpada głową w tort. Tematem niezliczonych dowcipów, gagów i komedii od wieków były wszelkie ludzkie słabości – głupota, niezdarność, potknięcia itp. Ogromna liczba kawałów dotyczy seksu, a właściwie ludzkich porażek w tym względzie. Bawią nas niecodzienne skojarzenia, karykatura, bawią, jak widać, bez końca wałkowane stereotypy na temat głupoty pewnych grup (policjantów, blondynek, mieszkańców Wąchocka etc.).

Często śmieszą nas u innych te cechy, których nie chcemy dostrzec u siebie. Analiza humoru przypomina jednak analizę wiersza. Kiedy już rozłoży się go na czynniki pierwsze i nazwie poszczególne części składowe, wtedy ulatuje całe piękno.

 

Dowcip kiepski też działa

Dla naszego zdrowia nie jest ważne, czy śmiejemy się podczas występów estradowych Marcina Dańca, czy też oglądając Latający Cyrk Monty Pythona. Rodzaj poczucia humoru nie ma tu nic do rzeczy. Można nawet powiedzieć, że im bardziej wyrafinowane poczucie humoru, tym mniejsza gotowość do emocjonalnych, spontanicznych wybuchów radości z byle czego. Bo właśnie o tę gotowość tutaj chodzi. Jak twierdzą specjaliści, humor jest to jeden z najskuteczniejszych mechanizmów radzenia sobie ze stresem. Wydaje się, że terapia śmiechem stanowi atrakcyjną kontrpropozycję dla poważnej psychoterapii czy psychoanalizy.

Nasze ministerstwo śmiesznych informacji

Wydaje się, że śmiech stanowi reakcję wrodzoną gatunkowi ludzkiemu. W 1924 roku odkryto w mózgu ośrodek śmiechu, nazwany ośrodkiem Wilsona. Znajduje się on w pniu mózgu, pomiędzy mostem a rdzeniem przedłużonym, i do jego zadań należy koordynacja mięśni twarzy i przepony. Drażnienie tego miejsca za pomocą elektrody wprowadzonej do mózgu powoduje gwałtowną wesołość, której jednak nie towarzyszy prawdziwe rozbawienie.

Aby reakcja powstała w sposób naturalny, do mózgu musi dotrzeć informacja powodująca wesołość. Proces rozpoznawania żartu przez mózg trwa około pół sekundy. Wymaga aktywności tych części, które odpowiadają za skomplikowane procesy myślowe – rozumienie mowy, pamięć, myślenie abstrakcyjne, rozpoznawanie sytuacyjnej niedorzeczności.

Siedliskiem skłonności do śmiechu jest głównie przednia część prawej półkuli mózgu. Jeżeli żart został oceniony jako śmieszny, wówczas aktywizuje się rejon mózgowia znajdujący się na terenie środkowej brzusznej kory przedczołowej. Jest to tak zwany centralny system nagrody, odpowiedzialny za pozytywne odczucia. Steruje on wydzielaniem się w mózgu naturalnych "narkotyków", czyli endorfin, zwanych hormonami szczęścia. 

 

Godzina śmiechu zamiast prozacu

Czy można się nauczyć śmiać? Amerykańscy psychoterapeuci z zawodowym optymizmem odpowiadają, że oczywiście. Można, a nawet trzeba się tego nauczyć! A oto, co zalecają specjaliści od terapii śmiechem swoim ponurym pacjentom:

  • Aktywnie poszukuj śmiesznych rzeczy dookoła. Oglądaj dobre komedie, czytaj zabawna literaturę i magazyny.
  • Notuj sobie to, co cię bawi. Większość ludzi po usłyszeniu anegdoty natychmiast ją zapomina. A szkoda, bo opowiadając ją innym, możesz ponownie wprowadzić się w dobry nastrój.
  • Naucz się śmiać z siebie. Ludzie, którzy zbyt poważnie traktują własną osobę, nie mają zazwyczaj zbyt rozwiniętego poczucia humoru. Spróbuj pogodzić się z tym, że nie jesteś doskonały i nigdy nie będziesz. Na początek zrób codziennie rano w łazience dziesięć głupich min do lustra.
  • Dostrzegaj zabawne elementy nawet w denerwujących czy przykrych sytuacjach. To przecież zależy tylko od twojego punktu widzenia. Nie pozwól, aby sytuacja albo inni ludzie decydowali o tym, jak ty się czujesz.
  • Jak najczęściej posługuj się humorem w trudnych sytuacjach międzyludzkich. Tylko zwierzęta w sytuacjach zagrożenia mają alternatywę: walcz albo uciekaj. Człowiek dysponuje trzecim wyjściem – humorem. Użycie żartu zamiast ostrych słów pozwala wyrazić tę samą treść w sposób akceptowalny dla wszystkich. Śmiech rozbraja i ułatwia porozumienie.
  • Podtrzymuj kontakty z pogodnymi ludźmi. Humor jest zaraźliwy. Towarzystwo ludzi, którzy mają podobne poczucie humoru, działa lepiej niż prozac. 
  • Uśmiechaj się często. Istnieje teoria mówiąca o sprzężeniu zwrotnym pomiędzy mózgiem a ekspresją emocji. Uśmiechamy się, kiedy nasz mózg zdecydował, że jest nam przyjemnie. Ale uśmiechając się, nawet na siłę, powodujemy, że mięśnie twarzy przesyłają odpowiedni impuls do mózgu, co z kolei wywołuje adekwatną emocję. 

Koń by się uśmiał

Richard Wieseman z Uniwersytetu Hertfordshire w Wielkiej Brytanii jest autorem eksperymentu internetowego dotyczącego procesu rozpoznawania żartu przez mózg. Efektem ubocznym badań było sporządzenie rankingu najśmieszniejszych dowcipów świata.

Oto zwycięzca: Sherlock Holmes i doktor Watson wybrali się na wycieczkę. Wieczorem rozbili namiot i położyli się spać. W nocy Holmes budzi Watsona i pyta: "Watsonie, spójrz w gór ę i powiedz, co wydedukowałeś". Watson: "Widzę miliony gwiazd, możliwe, że znajdują się wśród nich tak- że planety, niektóre pewnie przypominają Ziemię, a zatem być może nie jesteśmy sami w kosmosie". Holmes: "Nie Watsonie, jesteś idiotą! Ktoś nam skradł namiot!"  

Zobacz również:
REKLAMA