Nie jest żadną nowością, że po marihuanie nawet zwykła kanapka smakuje jak najlepszy burger świata. Okazuje się jednak, że paląc popularną trawkę, można podnieść również jakość... swojego życia seksualnego. Przynajmniej w przypadku płci pięknej.
Opublikowane na łamach czasopisma Science Medicine wyniki badań jasno pokazują, że kobiety które paliły marihuanę przed aktywnością seksualną, odczuwały mniejszy ból i dyskomfort, większy popęd seksualny i silniejsze orgazmy w porównaniu z kobietami, które fankami ziół raczej nie są. Jajogłowi odkryli również, że panie popalające marihuanę regularnie, nie tylko przed seksem, mogły liczyć na intensywniejsze orgazmy w ogóle. Ciekawe, prawda?
ZOBACZ TEŻ: Czy wiesz, jak wygląda jej orgazm? [TEST]
Teraz warto sobie zadać pytanie – co to znaczy popalać regularnie? Na potrzeby powyższego badania przyjęto założenie, że regularna palaczka trawki oddaje się swojemu hobby przynajmniej raz w tygodniu. W kontrpunkcie zostały postawione kobiety, które styczność z tym narkotykiem miały jedynie kilka razy w roku lub wcale.
Autorzy badania chórem orzekli, że marihuana ma istotny wpływ na satysfakcję seksualną, jednocześnie nie potrafiąc określić, dlaczego tak się dzieje. Bardzo możliwe, że wynika to z obniżonego poziomu stresu, niepokoju i zahamowań. Bez tych trzech niechcianych w alkowie towarzyszy łatwiej skupić się wszak na tym, co w seksie najważniejsze – na przyjemności. A może istnieje jakiś do tej pory naukowo nieuchwytny sposób, w jaki marihuana zmienia i intensyfikuje doświadczanie przez nas przyjemności…
Na pewno wpływa na wszystkie nasze zmysły: węch, słuch, dotyk, wzrok i smak, co nie pozostaje bez znaczenia. Seks jest przecież doznaniem totalnym, w którym doświadczamy bodźców odbieranych przez wszystkie nasze zmysły naraz.
POD LUPĄ: Kobiecy orgazm okiem nauki
Kolejnym ważnym tropem w tej naukowo-seksualnej zagwozdce jest aktywacja neuroprzekaźników związanych z przyjemnością seksualną. THC, czyli składnik marihuany odpowiedzialny za błogi stan palacza, wiąże się z receptorami kanabinoidowymi w naszych mózgach, co z kolei zwiększa ilość dopaminy, częściowo odpowiedzialnej za odczuwanie przyjemności. I podkład pod megaorgazm mamy gotowy.
Wszystko powyższe to jednak nadal tylko naukowe hipotezy. Jesteśmy jednak pewni, że badacze spalą jeszcze niejednego jointa i doprowadzą do niejednego orgazmu, by odkryć tę tajemnicę. W końcu czego się nie robi dla dobra nauki?
Źródła: menshealth.com, Science Medicine