Kiedy O’Rourke był nastolatkiem, należał do grupy hacktywistów znanej jako „Kult Martwych Krów”. Na tajnym forum grupy, na którym występował pod nickiem „Psychedelic Warlord”, wrzucał jednak głównie posty ze swoją poezją eksperymentalną. Dziś raczej wolałby się nie chwalić ówczesnymi wersami.
Przez lata tak właśnie rozumieliśmy niebezpieczeństwa związane z internetem: że wszystko, co kiedykolwiek zrobiliśmy w sieci – każda żenująca wypowiedź po spożyciu, przypadkowe zdjęcie czy źle oceniony tweet – po pewnym czasie wypłynie w najmniej odpowiednim momencie. Z perspektywy czasu te obawy – przekonanie, że najgorsze, co może się nam w internecie zdarzyć, to zhakowanie historii naszych wyszukiwań i wypłynięcie takich wpadek, jak anonimowa, młodzieńcza, anarchistyczna poezja – wydają się uroczo naiwne.
SPRAWDŹ TEŻ: Jak zbudować swój wizerunek w sieci?
Tymczasem w ciągu ostatniej dekady miliony z nas zdążyły uznać, że podzielenie się danymi osobowymi i intymnymi tajemnicami (w skrócie – prywatnością) z największymi firmami na świecie w zamian za ich usługi jest całkiem niezłym pomysłem. Bo niby dlaczego nie? Przecież w zamian wszystko dostajemy za darmo! Niezupełnie.
Ile wiedzą o nas algorytmy?
W miarę jak giganty internetowe rosły, algorytmy robiły się coraz bardziej skuteczne i dziś wiedzą o nas nawet więcej niż my sami. I chociaż jako społeczeństwu nie bardzo nam się to podoba – badanie przeprowadzone przez Pew Research Center wykazało, że zaledwie 9% z nas ufa, że serwisy społecznościowe dobrze chronią nasze dane – wciąż większość z nas dzieli się z nimi informacjami o sobie. W końcu zaczęliśmy zadawać sobie pytania. Ile mogą o mnie wiedzieć inni? Ile ja powinienem wiedzieć o życiu innych? Oraz kto lub co (bo to może być przecież także instytucja, np. rząd albo koncern) może sobie kupić takie informacje?
Walka o prawo do prywatności jeszcze na dobre się nie zaczęła, a już wielu z nas ma wrażenie, że giganty internetowe wygrały tę bitwę. A być może nawet wojnę. Wg pesymistów jedyne, co dziś możemy zrobić, to spróbować ograniczyć straty. Być może. Ale wcale nie musimy się jeszcze poddawać.
Komentarze