Dlaczego marchewki są pomarańczowe? Pytanie tylko z pozoru brzmi infantylnie. Odpowiedź zawiera w sobie wszystkie czynniki istotne dla produkcji nowoczesnej genetycznie modyfikowanej żywności: naukę, modę, a także politykę. Nasi przodkowie znali marchewki, ale wyglądały one zupełnie inaczej niż dzisiaj.
PRZECZYTAJ TEŻ: Czy seks przyszłości będzie należał do androidów?
Były krótkie, krępe, trochę jak korzeń chrzanu, a na dodatek występowały w kilku kolorach: żółtym, białym, purpurowym i czerwonym. Jednak nie w pomarańczowym. Formę zmieniły dopiero w XVII stuleciu, kiedy Holendrzy, będący ówcześnie nacją przodującą na świecie w uprawie roślin, zdecydowali się je podrasować (to takie staromodne słowo na apgrejd). Poprzez dobór hodowlany (różni się on od naturalnego tym, że w jego efekcie powstają osobniki o cechach nieprzydatnych w naturze) sprawili, że z czasem marchewka stawała się coraz słodsza i mniej włóknista, by wreszcie zyskać postać, pod jaką zapełnia współczesne pola, szklarnie i sklepowe półki.
A gdzie tu miejsce na wspomnianą politykę? Spokojnie, jest. Holenderscy hodowcy mieli dążyć do uzyskania pomarańczowego koloru marchewki w hołdzie dla swojego władcy, Wilhelma III Orańskiego, obrońcy protestantyzmu. Dobór hodowlany jest swego rodzaju inżynierią genetyczną, chociaż niezbyt precyzyjną, którą ludzkość wykorzystuje od tysiącleci, hodując rośliny i zwierzęta. To on sprawia, że jamnik tak bardzo różni się od doga niemieckiego, chociaż obie rasy należą do tego samego gatunku.
To jest ewolucja przyspieszona i na wyczucie naprowadzana na kurs pożądany przez czowieka. W przypadku psów dzięki hodowli udało się stworzyć z wilków grupę odmiennych stworzeń – od bojowych maszyn po kanapowe przytulanki. Rasowe konie wyścigowe też są produktem wielu wieków podkręcania DNA poprzez łączenie najlepszych ogierów z najlepszymi klaczami.
Celowa modyfikacja
Problem związany z posiadaniem boskich mocy jest taki, że trudno się powstrzymać przed korzystaniem z nich pełną gębą. Kiedy techniki manipulacji genami przeniosły się z pól uprawnych do naukowych laboratoriów, badacze skupili się na wsparciu hodowców: zapewnieniu wyższych zbiorów, zwiększeniu odporności na czynniki środowiskowe (od temperatury po patogeny) czy opracowaniu warzyw, które mogą dłużej czekać na sklepowej półce, aż włożymy je do koszyka.
GMO: Jak to się zaczęło?
Tak powstały na przykład pomidory, które są bardziej równomiernie rozłożone na krzaku, aby maszynom łatwiej było je zrywać. Albo łososie, które w basenach hodowlanych rosną znacznie szybciej niż w morzach. Ostatnio jednak sytuacja zaczęła się zmieniać, a zmiany są projektowane tak, żeby przynosić korzyść nie tylko producentom, ale i konsumentom. Żywność ma być przede wszystkim zdrowsza. Przykłady? Pszenica, której gluten nie sprawia problemu osobom chorym na celiakię, różowe ananasy wzbogacone o przeciwnowotworowy likopen albo biały chleb o wyższej zawartości błonnika.
Dzieła ewolucji lub Boga (w zależności od przekonań patrzącego) ulegają modyfikacjom i wydaje się, że tego procesu nic nie jest w stanie powstrzymać. Oczekuje się, że w nadchodzącej dekadzie modyfikacji żywności skupionych na zdrowiu będzie coraz więcej. Jest to częściowo efekt opracowania nowej technologii bioetchnologicznej, zwanej CRISPR (akronim angielskiej nazwy), która wpływa na cechy obiektu w sposób mogący wydarzyć się naturalnie, jednak z niespotykaną w naturze dokładnością.
W starszych metodach fragment DNA jednego organizmu przenosi się do innego w sposób, który w przyrodzie byłby niemożliwy. Z technologii CRISPR korzysta między innymi amerykańska firmy Corteva Agriscience, która stworzyła oleje roślinne tak zmodyfi kowane, aby zawierały więcej zdrowych dla serca tłuszczowych kwasów jednonienasyconych omega-9. „Zarówno CRISPR, jak i inne techniki genetycznej modyfikacji mogą być użyte do poprawy właściwości odżywczych – mówi Geoff Graham, wiceprezes firmy.
– Z CRISPR korzysta się, na przykład sprawiając, że w pomidorach rośnie poziom kwasu gamma-aminomasłowego, wiązanego z lepszym snem i niższym ciśnieniem krwi. Prowadzone są także prace nad wykorzystaniem tej metody w redukowaniu szkodliwych dla zdrowia reakcji, wywoływanych przez niektóre rodzaje żywności – na przykład w opracowaniu orzeszków ziemnych, które nie powodują efektu alergicznego”.
Olej firmy Corteva, nazwany Plenish, jest wytwarzany z nasion soi, zmodyfikowanych tak, że zawierają o 20% mniej tłuszczu nasyconego niż zwykle. W czasach, kiedy kiepska dieta jest na świecie przyczyną co piątego zgonu, a edukacja żywieniowa wydaje się nie przynosić zauważalnych efektów, superfoodsy z laboratorium są chyba logicznym rozwiązaniem. Być może, jeśli nie udaje nam się zmienić swoich zwyczajów, warto zacząć z drugiej strony i zmodyfikować żywność?
W końcu nawet jedzenie uważane za zdrowe otrzymało cios z powodu współczesnych metod uprawy i hodowli. Warzywa są mniej zasobne w witaminy i składniki mineralne, a mięso ma inny skład kwasów tłuszczowych, od kiedy zwierząta jedzą karmę, zamiast paść się na łące. Nowe technologie mogą być szansą, żeby przeciwdziałać temu procesowi, ale duża część świata nie jest do nich przekonana.