ZOBACZ: E-papierosy - prawy i mity
Wewnątrz, nad dziesiątkami standów reklamowych, wisiały opary sztucznego dymu. Stosy buteleczek z liquidami, zwanymi przez wtajemniczonych sokiem, hostessy, dużo ledowego światła i muzyki. Dosyć dziwny sposób prezentacji tego, co rząd Wielkiej Brytanii ofi cjalnie nazywa „alternatywnym systemem dostarczania nikotyny”, który „może w znacznym stopniu przyczynić się do poprawy zdrowia publicznego”.
Dym i lustra
Z drugiej strony, dlaczego nie celebrować czegoś dobrego? Już w 2015 roku Public Health England (brytyjska oficjalna agenda zdrowia publicznego – PHE) ogłosiła, że wapowanie jest „o 95% bezpieczniejsze” niż palenie papierosów, ponieważ opary e-liquidów nie zawierają większości szkodliwych substancji chemicznych oskarżanych o wywoływanie chorób, że nie ma w nich rakotwórczych substancji smolistych i że NHS (brytyjska publiczna służba zdrowia) powinna wręcz zachwalać e-papierosy jako jedną z metod rzucania palenia.
Wygląda na to, że to było dobre zalecenie, gdyż dziś, wg danych PHE, nawet 68% tych, którzy zaczęli używać e-papierosów jako zamiennika analogowych papierosów, udało się zerwać z nałogiem palenia. Inne badanie wykazało również, że e-papierosy są dwukrotnie skuteczniejsze niż gumy czy plastry z nikotyną. Dla mnie to żadne zaskoczenie – przerzuciłem się na e-papierosy w 2017 roku, kilka miesięcy przed narodzinami mojego syna. Przeczytałem o związku palenia tytoniu i nagłej śmierci łóżeczkowej.
PRZECZYTAJ: Papierosy i ich wpływ na Twoje ciało i umysł
Zmiana wyszła mi na dobre i była zaskakująco łatwa. „Paliłem kiedyś jak smok – mówi Dan, sales manager firmy zajmującej się dystrybucją e-liquidów, rozkładając towar na stoisku targowym. – Zacząłem, gdy miałam 12 lat”. Krzepki 36-latek w jeansach i czarnym T-shircie ma imponujące muskuły. I faktycznie, po chwili dowiaduję się, że zanim zaczął sprzedawać e-liquidy, był ochroniarzem. Dan wygląda na faceta, który ani nie da sobie wcisnąć kitu, ani nie będzie go wciskał nikomu innemu. Podobnie jak zaskakująco wielu ludzi spotkanych na targach, jego przygoda z wapowaniem również rozpoczęła się od problemów zdrowotnych.
„Jakieś dziesięć lat temu miałem przewlekłe zapalenie oskrzeli, kaszlałem i co chwila łapałem infekcje. To wszystko przez palenie” – mówi. Jego kilkuletni syn przyszedł któregoś dnia ze szkoły i zrobił mu wykład na temat szkodliwości palenia. Jednak rzucenie nie było takie proste. „Próbowałem gum, próbowałem plastrów, próbowałem chyba wszystkiego. Ale nic nie działało”. W końcu w 2013 r.
Dan odkrył wapowanie. Wtedy wciąż była to nowinka technologiczna wymyślona mniej więcej 10 lat wcześniej przez pewnego chińskiego aptekarza. Dan miał trochę wątpliwości, ale postanowił spróbować. I od tego czasu nigdy nie miał już w ustach papierosa. Kiedy zapytałem, czy odczuwa jakieś skutki tej zamiany, odpowiada bez wahania: „Czuję, że mam czystsze płuca. Przestał mnie dręczyć poranny kaszel, a kiedyś codziennie wypluwałem płuca. No i bez wątpienia jestem w dużo lepszej formie”.
Kumpel Dana z firmy, Sam, wtrąca, że dzięki przerzuceniu się na e-papierosy ciągle daje radę w amatorskiej drużynie rugby. A jest już po trzydziestce. „Gdybym wciąż palił, nie dałbym rady dotrwać do końca meczu” – dodaje. Idę przez halę i co chwila wysłuchuję różnych odmian tej samej historii. Każdy opowiada, jak to po przestawieniu się na e-papierosy poprawiło się mu zdrowie. Może tak być – myślę sobie. W końcu wszyscy ci ludzie, podobnie jak ja, wcześniej robili sobie sporą krzywdę fajkami.
Papierosy to wciąż główna przyczyna przedwczesnych zgonów. W latach 40. paliło 80% mężczyzn, obecnie w UK pali już tylko 17%. W Polsce, wg danych GIS, pali wciąż 24% mężczyzn. To dużo mniej niż jeszcze kilka lat temu, ale mimo wszystko z powodu palenia papierosów umiera w naszym kraju ponad 60 tysięcy ludzi. Badania wykazują też, że mniej więcej połowa palaczy umiera przedwcześnie. Papierosy, dzięki filmom i reklamom, wyglądały atrakcyjnie. E-papierosy bardziej przypominają miniwkrętarki i nikt nie wygląda cool, ssając takie metaliczne coś, ale to kolejna zmiana. E-papierosy nie służą do tego, żeby komukolwiek imponować. Ludzie po nie sięgają, żeby żyć dłużej i w lepszym stanie.
Czarne chmury
No dobra, ale może wcale nie jest tak cudownie i oprócz plusów są też jakieś minusy? Czarne chmury gromadzą się za oceanem. W zeszłym roku w USA zanotowano już kilkadziesiąt zgonów i prawie trzy tysiące przypadków poważnego uszkodzenia płuc, które amerykańskie CDC uznało za spowodowane przez wapowanie. Podejrzenia o wywołanie tych problemów padły na dodatki smakowe. W rezultacie tych doniesień administracja Donalda Trumpa wprowadziła zakaz używania niektórych dodatków smakowych. O smaku waniliowym czy deserowym można już w Stanach zapomnieć.
Oficjalne zalecenia służb medycznych USA są następujące: dopóki sprawa tej fali zachorowań i zgonów nie zostanie dogłębnie wyjaśniona, lepiej zrezygnować z e-papierosów. W Massachusetts to już nie było nawet zalecenie: gubernator wprowadził całkowity zakaz sprzedaży produktów do wapowania. Wielu zwolenników e-papierosów na targach w Birmingham te amerykańskie zakazy odebrało nie tylko jako uderzenie w ich biznes, ale również jako atak na ich system wierzeń. Kiedy wspominam o amerykańskich restrykcjach, patrzą na mnie jak na bluźniercę i wygłaszają całą serię teorii spiskowych.
Że to skutek nacisków koncernów tytoniowych (chociaż koncerny posiadają całkiem spory udział w tym rynku) albo fundamentalistów chrześcijańskich, dla których każdy nałóg to grzech. Jeden z handlowców wysunął nawet hipotezę, że ten zakaz to efekt korpucji w rządzie amerykańskim. Że prawdopodobnie system służby zdrowia czerpie zbyt duże korzyści z leczenia chorych na raka, żeby sobie pozwolić na zmniejszenie zachorowań. Inny podejrzewał, że lobby antynikotynowe zaatakowało wapowanie, żeby nie stracić sensu istnienia i źródeł finansowania.
Komentarze