Nalał mi lampkę trunku i zaczął go zachwalać. Pij, chłopie. Badania dowodzą, że wino zmniejsza ryzyko wystąpienia ataku serca, niweluje szanse na rozwój demencji i zwalcza nawet najpaskudniejsze przeziębienie.
Spojrzałem do kieliszka. Dobre czerwone wino.
"Nie, dzięki" – odpowiedziałem.
Nigdy nie piłem piwa. Nie wychyliłem też ani jednego "shota" wódki lub kieliszka wina. Przełknąłem trochę bazującego na alkoholu syropu przeciwkaszlowego będąc małym brzdącem. I jeszcze raz, w młodości, wykopałem z pucharka lodów ostatnią łyżeczkę oszukanego syropu czekoladowego. Był gorzkawy, więc ten smak całkowicie mnie zaskoczył. Siedziałem tam przez chwilę z pytająco przechyloną głową, podczas gdy palący demon rumu przesuwał się boleśnie w dół mojego przełyku.
Nie mogę się więc nazwać całkowitym abstynentem. Te kilka łyżeczek to moje całe "alkoholowo-imprezowe" życie.
Gdy ktoś oferuje mi drinka i odmawiam, zazwyczaj napotykam dwa typy niezmiennych reakcji. Mój rozmówca wycofuje się z szeroko otwartymi oczami, przybiera ostrożną postawę i stwierdza poważnie: "Okej, szanuję to. Nie ma problemu", podczas gdy w środku spodziewa się otrzymać ode mnie pouczający wykład na temat umiarkowania.
Częściej jednak osoba zatrzymuje się, wydaje z siebie pełne zrozumienia "Och, dobrze" i ukradkiem usuwa swój drink sprzed moich oczu. W tym samym momencie znacząco kiwa głową, aby potwierdzić uznanie dla mojej walki o trzeźwość.
Prawda jest taka, że po prostu nie piję. Choć ostatnio zastanawiałem się: czy powinienem zacząć? Czy odpuszczając sobie kieliszek Merlota nie żegnam się z szansą na dłuższe życie w zdrowiu?
"Abstynencja jest czynnikiem ryzyka dla zdrowia i długowieczności" – mówi dr David Hanson, profesor socjologii, który spędził swoją karierę, badając alkohol i skutki jego spożywania. Jako przykład, przedstawia szereg badań duńskich specjalistów, którzy obserwowali ponad 12000 ludzi przez 20 lat.
Ci, którzy pili umiarkowane ilości alkoholu i pozostawali w dobrej formie fizycznej (dzięki ćwiczeniom), byli o 50% mniej narażeni na śmierć w wyniku choroby serca. Ćwiczący abstynenci, jak ja, zatrzymali się na 30%. Kto by pomyślał… powinienem jednak ćwiczyć, popijając piwko.
Cierpię na łagodny przypadek choroby Raynauda. Powoduje ona sporadyczne zakłócenia w dopływie krwi do palców. Badania z 2007, opublikowane w "American Journal of Medicine", sugerują, że mogę zmniejszyć częstotliwość występowania objawów choroby, pijąc dwa kieliszki czerwonego wina tygodniowo.
Komentarze
Mens Health, 2014-04-11 15:35:25
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?