Od lat praktycznie nie rozstaję się ze swoim smarfonem. Zapewnia mi rozrywkę, gdy się nudzę, pozwala mi być nieustannie w kontakcie z całym światem, jest podręczną pamięcią, pomaga dojść do celu, gdy się zgubię, robi ładne fotki i sam je wysyła na portal społecznościowy, jest źródłem muzyki oraz czyta mi e-booki na dobranoc. Co jest z tym nie tak? Ostatnio regularnie pojawiają się doniesienia o skutkach ubocznych tego najlepszego wynalazku XX wieku.
Smartfony uszkadzają mózg
Wpatrywanie się w smartfony upośledza nasz sen, bo niebieskie widmo światła emitowane przez ekrany zaburza wydzielanie melatoniny – hormonu snu. Gorzej śpimy, gorzej się czujemy, wiadomo. Ale naukowcy donoszą też o zauważalnym wpływie telefonów na nasz mózg. Sporo takich badań przeprowadził dr Arko Ghosh z Politechniki Federalnej w Zurychu. Twierdzi, że u osób przyrośniętych do smartfona obniża się zdolność koncentracji, wyobraźnia przestrzenna, a także pamięć.
To nie są tylko zmiany funkcjonalne – według badacza zmienia się nawet gęstość istoty szarej w mózgu. Jest to w pewien sposób zrozumiałe: dysponując "pamięcią zewnętrzną", nie ćwiczymy własnej pamięci, a jak wiadomo, organ niećwiczony się degeneruje. Po co nam wyobraźnia przestrzenna (potrzebna naszym przodkom do orientacji w terenie), skoro mamy GPS?
Smartfony dekoncentrują
A uwaga i koncentracja? No cóż – ilość bodźców, jakie do nas docierają, jednocześnie utrudnia nam skupienie. Wytrzymać w ciszy, pozwalając błądzić naszym myślom, co podobno sprzyja twórczości? No, nie da rady. Fatalnie znosimy nawet chwile nudy. Istnieją też badania, z których wynika, że z powodu uzależnienia od smartfona gorzej radzimy sobie w realnych kontaktach międzyludzkich. Dlatego też od paru lat powstają na całym świecie ruchy propagujące "detoks" od smartfona.
ZOBACZ TEŻ: Czy własne ciało można zhakować?