Mrok w głębinach
Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych nie poruszyła już więcej tematu próby samobójczej. Nie powinno to dziwić nikogo, kto choć w pewnym stopniu rozumie charakter misji, której podjęli się ludzie służący na pokładzie USS North Dakota. Był to jednak wstrząsający i, niestety, całkowicie realny przykład, że temat zdrowia psychicznego żołnierzy jest kwestią absolutnie priorytetową.
James Rapley, psychiatra Submarine Forces Atlantic, to człowiek odpowiedzialny za zdrowie psychiczne załóg na 35 okrętach podwodnych na wschodnim wybrzeżu Stanów. Misję ludzi, którzy zanurzają się pod wodę, porównuje do wsiadania na pokład statku kosmicznego. To zupełnie obcy większości styl życia, niepodobny do niczego na Ziemi. Nie ma światła słonecznego, a woda i powietrze są wytwarzane na pokładzie okrętu.
"Woda ma całkiem niezły smak, ale znikomą zawartość składników mineralnych, zaś to, czym się oddycha… Cóż, pachnie bardzo »specyficznie«" – mówi dr Rapley. Załoga nie ma połączenia internetowego ani telefonicznego. Są tylko limitowane e-maile. Kiedy członkowie załogi całują swoją rodzinę, opuszczają ten świat w dokach, przechodzą do innego świata. Dni i noce to tylko semantyka. Jedyną rzeczą, która odróżnia niedzielę od środy, jest menu na stołówce. "Mógłbym nieźle się z nimi zabawić, zmieniając potrawy" – mówi z uśmiechem Lance Cross, okrętowy specjalista ds. żywienia.
Każda kwestia dotycząca łodzi wymaga skoncentrowanej pracy wszystkich ludzi na pokładzie. Nie ma tam nieznajomych, nie ma tajemnic. "Wiesz wszystko o wszystkich" – mówi otwarcie 26-letni Dominic Sisto, technik elektroniki nawigacyjnej, który wcześniej służył na pokładzie USS Columbia. Obecnie jest też asystentem dowódcy ds. przygotowania fi zycznego w US Navy Submarine School. "Możemy się nie lubić, ale musimy sobie ufać. Polegasz na ludziach, więc z czasem po prostu się otwierasz". Zaufanie ma jednak swoje granice. Rozmowa o słabościach nie jest czymś, do czego członkowie załogi amerykańskiego okrętu podwodnego mieli okazję przywyknąć. Niektórzy uważają zaburzenia za psychiczną słabość. To zniechęca wielu do szukania pomocy.
Dr Rapley i cała US Navy próbują walczyć z tym staroświeckim myśleniem. "Musisz spojrzeć na ludzi holistycznie i zrozumieć, że zły dzień to coś normalnego. Problemy są normalne i trzeba je rozwiązywać". Rapley pomógł wdrożyć program, który ma za zadanie wspierać "sprawność psychiczną" całego personelu i zlikwidować piętno psychologicznych problemów. "Ważną częścią tych zmagań jest tworzenie społeczności" – wyjaśnia. Specjaliści od zdrowia psychicznego coraz częściej pojawiają się na nabrzeżach i są w stałym kontakcie z dowództwem okrętów. Członkowie załogi są zachęcani do odwiedzania terapeutów, którzy, jak zapewnia Rapley, "zajmują się nimi kompleksowo". Fachowcy skupiają się na ocenie formy, zalecają odpowiednie żywienie oraz ćwiczenia, a także dbają o równowagę hormonalną, metabolizm, a nawet o odpowiedni poziom neuroprzekaźników. Terapia prawie nigdy nie jest zwyczajną rozmową.
Setki metrów pod wodą załoga jest jednak zdana na siebie. Z tego powodu specjaliści prowadzą program szkoleniowy dla dowódców, którzy każdego dnia mają styczność z większością członków załogi. Nikt nie ukrywa, że największą uwagę zwraca się na młodych rekrutów. Głównym celem tych działań jest uczulenie liderów na oznaki zmian w kondycji psychicznej załogi. Drażliwość, smutek, zmniejszona motywacja, nieuważność, bezsenność – to tylko kilka z listy znaków, które mają być dla dowódców sygnałem ostrzegawczym. To misja, przy której niekomfortowy trening staje się kompletnie nieistotny. Przed wdrożeniem programu łodzie podwodne traciły rocznie kandydatów stanowiących równowartość dwóch pełnych załóg. Problemy psychologiczne wymagały wsparcia medycznego lub oddelegowania do innych prac przy flocie na powierzchni.
Nowe działania US Navy przyczyniły się do 50-procentowego spadku "nieplanowanych strat". Techniki motywacyjne i zmiany dotyczące wydajności to ważna część procesu, który dał podwaliny sieci wsparcia obejmującej portowych terapeutów i dowódców obecnych na okrętach. Dr Rapley przyznaje, że nadal każda załoga doświadcza kilku intensywnych dni, które są bardzo wymagające dla psychiki.
"Spektrum emocji jest jednak bardziej ścisłe. Rzadko zdarza się, że żołnierze tracą opanowanie lub krzyczą. Również tym różnią się od zwykłych okrętów, na których kłótnie, krzyki i spięcia to normalka. Ci drudzy mają jednak możliwości rozejść się w dwie strony i ochłonąć". Zmiany dotknęły także system pracy na łodziach podwodnych. Naukowcy z Naval Undersea Medical Institute w Groton poradzili dowództwu, aby zmienić harmonogram zajęć załogi. "Przeszliśmy na 8-godzinne zmiany – mówi Voland. – Ja byłem pełen obaw, ale nowi rekruci je uwielbiają. To pokolenie wyhodowane na urządzeniach elektronicznych. Siedzenie 8 godzin przed komputerem to dla nich żadna nowość".
Nowe podejście zmieniło nie tylko organizację pracy. Człowiek kończący ośmiogodzinną zmianę ma teraz 16 godzin wolnego (wcześniej 12). Oznacza to o wiele więcej czasu na trening i zajęcia, które pozwalają oderwać się od myśli zanurzonych w mrocznych głębinach oceanu. Okręt USS North Dakota to niesamowita maszyna i niezwykle groźna broń. Jednostka byłaby jednak niczym bez wszystkich ludzi, którzy tworzą jej załogę. Dla nas są dowodem na to, że najważniejszą cechą człowieka jest jego charakter. Bo tam – głęboko pod wodą – opanowanie, niezłomność i odwaga są potrzebne o wiele bardziej niż najlepszy sprzęt treningowy.
Komentarze
~Kamil, 2019-05-02 18:09:02
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?