Surowe, skaliste góry pustynnego stanu Utah już od 18 lat są areną, na której stopniowo przesuwana jest bariera tego, co w zjeździe na rowerze uznaje się za możliwe. Zawodnicy zsuwają się po niemal pionowych ścianach, skaczą z gigantycznych skał albo przez górskie kaniony, nierzadko wykonując przy tym skomplikowane ewolucje akrobatyczne.
"To najważniejsze zawody w rowerowym freeridzie, jedyna tego typu impreza na świecie. Tam każdy próbuje przekroczyć granicę, przez co triki, które w jednym roku mogą dać zwycięstwo, w kolejnym okazują się zaledwie przeciętne" – mówi Szymon Godziek, jedyny Polak, który dwukrotnie wystartował w tej imprezie.
Do ekskluzywnego grona zawodników, którzy biorą udział w Red Bull Rampage, można dostać się dwiema drogami: albo zająć miejsce w pierwszej dziesiątce, co gwarantuje start w następnym roku, albo dostać dziką kartę, którą przyznaje sędziowskie grono złożone z legend freeride’u w uznaniu osiągnięć zawodnika. W ten właśnie sposób do Utah trafił Szymon Godziek. Rampage jest rozgrywany w unikatowej formule – trasa przejazdu nie jest wyznaczana przez organizatorów.
Oni oddają całą górę do dyspozycji zawodnikom, którzy sami muszą dostrzec między skałami ścieżkę, po której chcą zjechać i zaplanować, jakie ewolucje wykonają po drodze. Efekt jest taki, że każdy przejazd jest wyjątkowy. Sędziowie oceniają to, jak bardzo nowatorska i niebezpieczna była trasa, a także jak trudne triki i skoki udało się na niej wykonać. Liczy się także coś, co określa się angielskim terminem "general impression", a najbliższym polskim odpowiednikiem będzie po prostu: stylówa.