Cel? Pal!
Instruktor cywilny
Kasa: 45 tys. zł
Miejsce: cały świat
Ryzyko: 5/10
"Do czego została stworzona broń? – pyta Pavka, instruktor z wieloletnim stażem. – Tylko i wyłącznie do zabijania. Dlatego podczas szkolenia najważniejsze jest przestrzeganie zasad bezpieczeństwa".
To istotne, ponieważ jednostki policji czy wojska, które Pavka szkoli na całym świecie, prezentują bardzo różny poziom. W niektórych przypadkach trzeba zaczynać od obsługi broni i przyjmowania odpowiedniej pozycji – czyli absolutnych podstaw. Dalsze zajęcia są już związane z konkretnym zamówieniem.
"W Arabii Saudyjskiej pracowałem z oddziałami specjalnymi policji. Ćwiczyliśmy m.in. walkę w pomieszczeniach zamkniętych oraz desant z helikoptera na tyły wroga – mówi. – W Bangladeszu natomiast szkoliłem jednostki ochrony – odpowiednik polskiego BOR-u – zapewniające bezpieczeństwo tamtejszych ministrów".
W zależności od zakresu obowiązków, instruktorzy inkasują za miesiąc pracy od 10 do 20 tysięcy dolarów. Jednak, żeby dostawać taką kasę, musisz mieć duże umiejętności i wiele lat doświadczenia. "Nie mogę powiedzieć zbyt wiele. W końcu w tym środowisku wszyscy się znają, ale zawsze chciałem służyć w wojsku, w jednostce specjalnej, i to marzenie udało mi się zrealizować. Potem przyszedł czas na kolejne wyzwania..." – tłumaczy Pavka.
W pracy instruktora liczy się także pewna renoma. W końcu w tej branży nie dostaje się roboty poprzez wysłanie CV i pójście na rozmowę kwalifikacyjną. Byłeś dobrym żołnierzem i dowódcą? Dostaniesz szansę jako instruktor. Tylko pamiętaj o zachowaniu milczenia, bo o pewnych rzeczach nie będziesz mógł mówić głośno.
Na ratunek
Pracownik pomocy humanitarnej
Kasa: ?
Miejsce: cały świat
Ryzyko: 5/10
"W czasie studiów stwierdziłem, że nie chcę skupić się na zarabianiu pieniędzy, lecz na robieniu czegoś wartościowego" – mówi Łukasz Skoczylas. Dlatego po zdobyciu tytułu magistra prawa zaczął szukać pracy związanej z pomocą humanitarną. Bez skutku. Mimo to nie zrażał się. Odbywał staże, pracował jako wolontariusz, w końcu Polska Akcja Humanitarna – widząc jego zaangażowanie – zatrudniła go na stałe. Od tego czasu w Somalii nadzorował budowę berkad ("To podziemne zbiorniki, które wypełniają się wodą podczas krótkiej pory deszczowej i muszą wystarczyć na resztę roku").
W Sudanie Południowym prowadził projekt budowy studni oraz promocji higieny ("Uczy się jej w bardzo prosty, obrazowy sposób, np. poprzez pokazanie butelki z wodą czystą i taką, która zawiera ekskrementy. Następnie uświadamia się, że defekacja obok źródła wody daje podobny efekt"). W Serbii oraz Bośni i Hercegowinie odbudowywał szkoły ("Skala zniszczeń po powodzi była ogromna"). A na Ukrainę wiózł pomoc humanitarną ("Potrzebne było dosłownie wszystko: żywność, koce, ubrania, leki, środki czystości").
Chociaż Skoczylas zaznacza, że praca humanitarna to w dużej mierze pomoc drugiemu człowiekowi zza biurka: spotkania, ustalenia, przygotowywanie transportu, to jednak z każdej z podróży wraca z nową, niełatwą do opowiedzenia historią. W Sudanie widział skutki wojny domowej i musiał się szybko ewakuować. Na Ukrainie przeżył atak rakietowy, zrzucający ładunki odłamkowe na miasto.
Pytany, czy dalej tak samo wierzy w pomoc humanitarną, odpowiada: "Nie, ale nie zwątpiłem. Są blaski i cienie, nie wszystko jest łatwe, nie wszystko da się zrobić, ale mam pewność, że pomoc humanitarna jest niezbędna". A co do kasy? Łukasz zarabia teraz więcej niż dostawał w ministerstwie, ale mniej niż koledzy prawnicy w korporacjach. O szczegółach nie chce jednak mówić.