Latanie na flyboardzie w 15 minut [sprawdzamy na sobie]

Po emocjonującym lataniu wysoko nad wodą w hydroodrzutowych butach możesz być pozytywnie wstrząśniety, ale na pewno nie będziesz zmieszany.

flyboard Shutterstock.com
Shutterstock.com

Każdy facet w którymś momencie swojego życia chce być jak James Bond (powody mogą być różne). Próbując swoich sił na flyboardzie, momentami czułem się jak agent 007. Z tym że już od początku surferska atmosfera wrocławskiego WakeParku (fly-board.pl) sprawiła, że czekałem przede wszystkim na dobrą zabawę. I się nie zawiodłem.

Wynurzenie

By spróbować flyboardu, potrzebujesz tylko boardshortów. Resztę (kapok, kask, a przy zimnej pogodzie również piankę) dostaniesz na miejscu. Szkolenie teoretyczne jest krótkie, ale ważne.

"Najważniejszą rzeczą przy flyboardzie jest bezpieczeństwo – mówi wieloletni instruktor Louis Michel. – Sprowadza się to do 3 punktów. Po pierwsze, słuchaj instruktora. Po drugie, staraj się kątem oka widzieć skuter, z którym jesteś połączony 20-metrowym wężem. I po trzecie, wpadaj do wody raczej na głowę niż na plecy" – dodaje z uśmiechem. Już za chwilę miałem przekonać się, dlaczego. Latanie zaczyna się od pływania.

„Przez pierwsze minuty musisz zobaczyć, jak pływa się ze sprzętem w wodzie, by zawsze być w stanie zająć dobrą pozycję do startu" - mówi Tomasz Otoliński, który był moim riderem już na wodzie. Zaliczyłem to w jakąś minutę. Potem trzeba było przyjąć dobrą pozycję do startu (patrz ramka na dole). Udało mi się to dobrze zrobić za trzecim razem, bo niewystarczająco usztywniałem kolana i biodra. A potem wyleciałem w górę...

Hydrolatanie

To gość na skuterze decyduje, jaką moc masz pod butami, ale to Ty decydujesz, w którym kierunku lecisz (albo spadasz). Utrzymanie w miarę stabilnej pozycji, kiedy już jesteś w powietrzu, jest dość proste i uczysz się tego intuicyjnie. Trochę więcej czasu zajmuje opanowanie skrętów, ale to też nie jest fizyka kwantowa.

"15 minut w wodzie wystarczy praktycznie każdemu do tego, by nauczyć się startu, mieć fun w powietrzu i się zmęczyć – mówi Tomek. – Niektórzy są w stanie zrobić już proste ewolucje".

Cena tego kwadransa to 200 zł. Mnie udało się najpierw wcielić w życie zasadę wpadania do wody na główkę (podobno byłem jakieś 4 m nad wodą, chociaż zaklinałbym się, że 7), a potem nieświadomie zrobiłem deflinka, czyli zanurzenie głową w dół z natychmiastowym startem do kolejnego lotu. Banan rozradowanego dzieciaka nie schodził mi z twarzy przez cały czas latania i zupełnie mi nie przeszkadzało, że Bond zrobiłby to z kamienną twarzą.

Ocena testera

  • Fun: 5/5
  • Adrenalina: 5/5
  • Stopień trudności: 4/5
Zobacz również:
REKLAMA