Bez taryfy ulgowej
O tym właśnie, gdy porażka choć na chwilę przestanie tak boleć, spokojnie opowiada Sarath. „Kun Khmer nie jest zwykłym sportem. To część naszej historii, dlatego wkładam w trening i walkę całe swoje serce i ciało. Czuję, że muszę tak robić” – mówi powoli, pozwalając każde kolejne zdanie dokładnie przełożyć towarzyszącemu nam tłumaczowi.
Kilka chwil później jesteśmy już w taksówce wiozącej nas do koszar, w których trenują zawodnicy pradal serey. Warunki są bardziej niż spartańskie, nawet upadłe angielskie czy polskie kluby bokserskie prezentują się lepiej. To jednak kuźnie charakteru, w których tacy jak Sarath dzień w dzień godzinami trenują, żeby w ringu być lepszym od przeciwnika.
Ćwiczenia wykonują na zakurzonym placu. Walka z cieniem, streczing i dynamiczne ruchy z ciężarem własnego ciała muszą im wystarczyć, bo jedyny sprzęt, który da się dostrzec, to leciwe worki bokserskie i wyłożone na placu opony. Sportowcy chętnie korzystają z nich, zamieniając w treningowe ławki, na których wykonują pompki, spięcia brzucha czy przeskoki.
Na środku placu odbywa się właśnie sesja sparingowa. Bokserzy korzystają z 10- i 12-uncjowych rękawic. Każde uderzenie tak małą jak na trening rękawicą swoje waży i zostawia solidny ślad. Zwłaszcza że zadawanym ciosom daleko do łagodności – obserwowane już przez tłumek odciągniętych od ćwiczeń gapiów widowisko przypomina bardziej prawdziwą walkę niż naukę. Jednak takie wrażenie szybko mija, gdy ktoś daje komendę do przerwy.
Wówczas bokserzy dziękują sobie, a następnie po chwili odpoczynku kontynuują trening, tym razem na worku bokserskim. Po którym następuje chyba seria tysięcy spięć brzucha na oponie. Na tym obserwowani przez nas zawodnicy wcale nie poprzestają, bo po chwili walczą z cieniem, aby na koniec oddać się medytacji.
Według zapewnień Saratha typowy dzień treningowy to właśnie medytacja, sparing, praca na ciężkim worku, nauka uderzeń pięścią, łokciem i nogą, znów medytacja – i tak w kółko. W treningu szczególną uwagę kładzie się na pracę bioder i mięśni skośnych brzucha odpowiedzialnych za mocne kopnięcia.
ZOBACZ: Popularne sztuki walki
Wielką wagę przykłada się też do uderzeń łokciami – Sarath zapewnia, że pradal serey to najbardziej intensywna praca łokciami ze wszystkich sztuk walki. Takie uderzenia robią ogromne wrażenie, bo są niesamowicie szybkie i silne. Bardzo trudno się przed nimi obronić, dlatego zawodnicy Kun Khmer są w ringu wyjątkowo ruchliwi. Praca nóg jest bardzo istotna: pomaga oszukać przeciwnika, wciągnąć go w pułapkę albo ułatwia defensywę. R
ównie imponujące są klincze. Ta chwila przepychanki kosztuje sporo sił obu walczących i ten, który zachowa ich więcej, wychodzi ze starcia zwycięsko. Bo wyrwanie się z klinczu zazwyczaj kończy się potężnym uderzeniem. Krótkim, lecz niezwykle dynamicznym ciosem, który potrafi łby powalić tura.
Pod tym względem – gdy mowa o ruchliwości zamiast o blokowaniu ciosów – Kun Khmer wydaje się mocno różnić od Muay Thai. Pradal serey to emanacja czystej siły, znany zwłaszcza ze szczególnej techniki kopnięć. To nie krótkie szarpnięcia, w których na koniec występuje znaczne przyspieszenie, a raczej mocna rotacja obręczy biodrowej, która generuje ogromną szybkość i moc.
Rezultat to potężne uderzenia, które – o ile są trafi one, rzecz jasna – od razu gaszą światło. Sportowcy, których obserwujemy, zdają się w sposób naturalny wiedzieć coś, co Zachód musi udowadniać naukowymi badaniami: cała moc pochodzi z bioder i korpusu, a pięść czy stopa tylko kończą cios.
Komentarze