Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jeździmy na tyłach nart. Przenieś ciężar na tył tylko wtedy, gdy uderzasz w pas gęstszego śniegu czy wydmę, a wtedy pokonasz przeszkodę bez ryzyka, że walniesz fikołka do przodu. W normalnej jeździe trzeba utrzymywać ciężar na środku nart, bo jak dociśniesz przód, to po chwili ślizgu w pozycji na Adama Małysza staniesz na głowie i zanurkujesz w śniegu".
Sprzęt
Kask, gogle, ciepła, oddychająca i wodoodporna odzież narciarska to podstawowy sprzęt freeridera. W puchu jeździmy na nartach, które są szersze, dłuższe i mniej taliowane niż narty używane na ubitych stokach. Deski snowboardowe do freeride’u mają zwykle łyżkowaty nos i zwężaną talię, ułatwiającą wygrzebanie się z głębokiego śniegu i pływanie po nim. Dzięki takiej konstrukcji podczas jazdy w puchu nie trzeba się tak męczyć, obciążając tylną nogę.
Przeżycie i komfort psychiczny wszystkim freeriderom zapewnia kilka unikalnych gadżetów, w myśl zasady, że szczęście sprzyja dobrze przygotowanym, choć mamy nadzieję, że nigdy nie będziesz musiał ich użyć w akcji. Do plecaka wrzuć lekką i składaną łopatę śnieżną - przyda się do odkopania zasypanego kumpla, a składana sonda - do namierzenia ofiary lawiny pod śniegiem.
Zaopatrz się konicznie w detektor lawinowy, który pokazuje wszystkie istotne parametry na ciekłokrystalicznym ekranie - czyli jaka odległość dzieli Cię od nadajnika osoby zasypanej, z jakiego kierunku otrzymujesz sygnały, o ilości zasypanych (pojedynczy lub podwójny sygnał) oraz o stanie baterii. Jeszcze przed wylotem trzeba zamocować go za pomocą specjalnych szelek, koniecznie pod kurtką, a nie w kieszeni, bo lawina zedrze z Ciebie wszystko. Po zamocowaniu urządzeń sprawdź tylko, czy detektory widzą się nawzajem.
"Zapomnij o patentach sprzed 100 lat, takich jak ciągnięcie za sobą 20-metrowej linki, która ma ułatwić dotarcie do Ciebie pod lawiną. Sprawny detektor lawinowy jest niezastąpiony" - mówi Marcin Kacperek.
Do plecaka wrzuć też folię NRC. Jest lekka, kosztuje parę groszy, a potrafi odbić do 80% promieniowania cieplnego, gdy trzeba przykryć wydobytą osobę z lawiniska albo rozbić niezaplanowany obóz na śniegu.
Ostatnim krzykiem techniki są plecaki ABS. W bocznych komorach mają balony, które po pociągnięciu za zawleczkę wypełniają się sprężonym powietrzem. Balony będą unosić Cię na powierzchni lawiny jak w rwącej rzece.
Innym gadżetem ratującym życie jest AvaLung. Statystyki pokazują, że wielu ludzi to nie tyle ofiary samej siły lawiny, ile osoby, które udusiły się pod zwałami śniegu. Nawet jeśli drogi oddechowe nie zostały zasypane pyłem śnieżnym, to i tak bardzo szybko stężenie trującego dwutlenku węgla wokół ust i nosa wzrasta do zabójczego poziomu. Ta upiorna sytuacja przypomina nałożenie na głowę plastikowego worka - bardzo szybko prowadzi do zatrzymania oddychania i akcji serca.
Dzięki AvaLungowi można oddychać pod śniegiem. Jest to rurkopodobne urządzenie, które pozwala na czerpanie czystego tlenu ze śniegu wokół ciała i na równoczesne odprowadzenie toksycznego dwutlenku węgla jak najdalej od twarzy. Rurka oddechowa jest zintegrowana z uprzężą piersiową, którą nakłada się na kurtkę lub plecak.
W przypadku porwania przez lawinę, wystarczy chwycić w zęby ustnik. W momencie wydechu AvaLung odprowadza ciepły dwutlenek węgla na sam koniec rurki i uwalnia go z boku ciała i po stronie pleców. Ciało działa jak bariera odgradzająca "dobre", czyste pokłady tlenu, od tych "złych", skażonych dwutlenkiem węgla. W momencie wdechu następuje przestawienie zaworu i powietrze jest czerpane z przodu ciała za pomocą porowatej struktury, zaprojektowanej specjalnie do pobierania powietrza ze śniegu.
Najlepsze heliski
W Europie najlepsze heliskiing jest w Szwajcarii, Austrii i we Włoszech. Do egzotycznych miejsc należy Turcja, gdzie w górach Taurus, nieopodal Izmiru, wylatuje się z zimowej stacji Uludag. Do kultowych miejsc na świecie zalicza się Valdez na Alasce, gdzie co roku rozgrywane są mistrzostwa świata w narciarstwie ekstremalnym, i Bell Lodge II oraz Bella Colla w kanadyjskim stanie Kolumbia Brytyjska. Za perłę heliskiingu uważa się Manali w Himalajach, choć na całym świecie helikoptery, ze względu na rozrzedzone powietrze, nie latają wyżej niż 4500 m, maksymalnie 5000 m.
Szwajcarzy wyznaczyli ze znaną sobie precyzją aż 47 szczytów, na których mogą lądować helikoptery. Do najlepszych baz wypadowych należą Interlaken i Zermatt, ale praktyczne z każdego narciarskiego ośrodka startują helikoptery, które mogą przenieść Cię w 5-15 minut lotu na jeden z 3-4 szczytów, gdzie bezpiecznie można wylądować.