W powietrzu buja maszyną, jak łódką na morskiej fali. Odczuwa się niemal każdy podmuch wiatru. Po kilku minutach widać już szczyt. Lądujemy, a helikopter mimo płóz zapada się w śniegu po sam brzuch. Przewodnik drze się: "Wyyysiaaaadać!". Zaczyna się przygoda.
Nie spodziewaj się, że przypniesz narty lub deskę jeszcze w helikopterze, wyskoczysz z kabiny i pomkniesz w dół. Takie rzeczy zobaczysz w filmach z agentem 007. Trzeba spokojne wyjść i wypakować sprzęt. Nart nie wolno podnosić i zarzucać na ramię, jak żołnierz karabin na defiladzie. Mogą zahaczyć o wirnik i katastrofa gotowa. Trzymaj je nisko przy śniegu albo ciągnij za sobą, zanim oddalisz się od śmigłowca i ruszysz w trasę.
Technika
Heliskiing to przygoda dla tych narciarzy i snowboardzistów, którzy umieją jeździć dobrze i bardzo dobrze. Nie musisz jednak być ekspertem. Zanim wsiądziesz do helikoptera, warto, byś przeszedł krótkie szkolenie freeridowe, bo szusowanie po ubitym stoku to zupełnie coś innego niż jazda w głębokim śniegu. Często instruktorzy z Polski organizują obozy w Alpach dla osób, które jeżdżą w miarę sprawnie po przygotowanych stokach, ale nie jeździły poza trasami w ogóle lub jeździły bardzo niewiele.
Pierwsze zjazdy w głębokim śniegu często wiążą się z upadkami, ale są one amortyzowane przez bezdenny puch. Będziesz się wywracał, zanim opanujesz technikę jazdy, ale lądowanie w miękkim śniegu nie boli - trudniej znaleźć odpiętą nartę, bo nawet wysokie osoby zapadają się znacznie powyżej pasa.
"Podstawową umiejętnością jest równe obciążanie obu nart. W prawdziwym puchu mocniejsze dociśnięcie jednej z desek powoduje niemal zawsze upadek - mówi Marcin Kacperek, freerider, zawodowy międzynarodowy przewodnik górski i narciarski UIAGM. - Żeby w ogóle zakręcać, musisz nabrać pewnej prędkości - nie da się jechać zbyt wolno.
Komentarze
Mens Health, 2010-11-24 17:20:54
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?