Kurz jest tak gęsty, że można go ciąć nożem, a na liczniku wskazówka zbliża się do granicy 80 km/h. Czyste szaleństwo! Gdyby w Polsce zdarzały się tak gęste mgły, trzeba by ogłosić stan klęski żywiołowej. Tu mogę odpuścić albo liczyć na trochę szczęścia. Zamiast rozglądać się za widokami jak z programów na National Geographic, staram się utrzymać koła motocykla w koleinie wyjeżdżonej przez przejeżdżające tędy nieliczne samochody. Skoro poradziło sobie auto, ja też powinienem.
Mam nadzieję, że gdzieś na drodze nie czają się wielki kamień albo dziura wymyta przez przepływający tędy strumień. Jazda przypomina trochę rosyjską ruletkę, ale jak mawiają: „No risk, no fun”. Nagle kurz opada, a przed sobą widzę zbity z desek dziurawy most. Nie mam czasu na hamowanie, zastanowienie się, którą stronę wybrać. Z całej siły odruchowo szarpię kierownicą. Na centymetry mijam dziurę, z której wystają połamane dechy.
GS Trophy nauczyło nas jednego: jeśli jesteś w teamie znaczy, że w każdej chwili możesz liczyć na pomoc kumpla.
Serce wali jak szalone, a do celu zostało jeszcze 200 km. To mniej więcej tyle, ile dzieli Wrocław od Piotrkowa Trybunalskiego. Różnica jest taka, że asfaltowy kawałek będzie miał tylko kilka kilometrów, reszta to odcinki szutrowe. Wieczorem na odprawie dowiem się, że nie wszyscy uczestnicy GS Trophy mieli tyle szczęścia, co ja. Dziura w moście dopadła kumpla z włoskiego teamu. Dzięki porządnemu kaskowi i ciuchom skończyło się tylko na kilku szwach, siniakach i urażonej dumie.
Męskie wyzwanie
Czym jest GS Trophy? W 7 dni mieliśmy do przejechania 1800 km, z czego większość po szutrowych drogach w Patagonii, z dala od cywilizacji i sieci komórkowych. Śpisz w namiocie, jesz w biegu, a organizatorzy zaskakują Cię ciągle nowymi zadaniami.
Gdzie? Żeby wyjechać na GS Trophy musisz najpierw wygrać eliminacje krajowe. Do tej pory polskie odbywały się na terenie naszego największego poligonu w Drawsku Pomorskim. Zwycięzcy tegorocznego zostali zaproszeni do Chile i Argentyny.
Kiedy? Eliminacje do GS Trophy są co roku latem. Więcej na polskiej stronie: www.gstrophy.pl
Za ile? Jeśli załapiesz się na wyjazd, możesz poczuć się jak zwycięzca głównej nagrody w Lotto. Kasa przestaje cię obchodzić.
GS Trophy to nie wyścig!
Od samego początku organizator Tom Wolf powtarza nam jak mantrę: „Chłopaki, GS Trophy nie jest wyścigiem. O tym, który team zwycięży, zadecyduje kilkanaście konkurencji. Będziecie mogli pokazać kumplom, jak dobra jest wasza kondycja, czy nie macie lęku wysokości, biegając po wiszącym wysoko nad przepaścią moście linowym, albo popiszecie się umiejętnościami pracy w grupie podczas raftingu.
Komentarze