Kolebka sportu
Ghana jest miejscem narodzin afrykańskiego boksu, Bukom – nadmorska, pełna slumsów miejscowość jest jego stolicą, Akra – matecznikiem. Ciężko w to uwierzyć, patrząc na rzędy walących się chat z blachy falistej, ale to miejsce dało światu całą rzeszę mistrzów.
Takie nazwiska, jak Azumah Nelson, Ike Quartey czy Alfred Kotey, a nie tak dawno również Joshua Clottey, odbijają się echem od ścian ukrytych wśród brudnych uliczek siłowni.
Przechadzając się po Bukom, co chwila można spotkać chłopców okładających pięściami zniszczone worki treningowe, dyndające na prowizorycznych ramach, których co jakiś czas rozprasza koza, która urwała się z powrozu, lub wychudzony, bezpański pies.
Siła tradycji
"Historia walk bokserskich sięga w Bukom wiele wieków wstecz" – mówi pochodzący z Londynu filmowiec George Amponsah. Przez wiele lat kręcił "The Fighting Spirit" – film dokumentalny poświęcony sportowi, który ukształtował mieszkańców tego miasta. Jego wuj Azumah "Boom Boom" Nelson, były trzykrotny mistrz świata wagi piórkowej organizacji WBC, jest być może najbardziej ubóstwianym synem Bukom.
"Większość mieszkańców Bukom to członkowie plemienia Ga, dla którego boks stanowi część tradycji i kultury od setek lat – mówi Amponsah. – Rybacy, gdy nie wychodzili w morze, urządzali na plażach walki, dla rozrywki, jako sposób przyjmowania nowych członków do plemienia lub po prostu, by podzielić zdobycz. Z czasem te walki ewoluowały w kierunku boksu, a z Bukom zaczęli wywodzić się mistrzowie świata".
Pierwszym był Ray Accra. "Stał się symbolem podnoszącej się z kolan afrykańskiej dumy – mówi Amponsah, a duma jest jedną z niewielu rzeczy, której ludowi Ga nie brakuje. – Nie są największym liczebnie plemieniem w Ghanie, ale mają poczucie, że są najsilniejsi. Są też bardzo dumni z miejsca, z którego pochodzą, więc gdy któremuś uda się zarobić pieniądze, boksując w USA, wraca i kupuje tu ziemię".
W cieniu idoli
Już od wczesnych lat dziecinnych chłopcy w Bukom zachęcani są do boksu. Podczas gal dochodzi do walk nawet między 10-latkami. Na siłowniach ćwiczą kombinacje ciosów pod spojrzeniami swoich największych idoli, spoglądających na nich z plakatów. Jednak Amponsah ostrzega przed zbyt romantycznym spojrzeniem na ich wysiłki.
"Łatwo powiedzieć, że Ga mają boks we krwi, ale gdy kręciłem swój film, uświadomiłem sobie, że bokserzy z Bukom nie różnią się niczym od tych z innych części świata. Robią to dla pieniędzy. I dlaczego nie? Boks jest przecież czymś, co wpajano im od dziecka" – mówi.
Kwadratowe ringi są tu przeważnie wyznaczane za pomocą patyka, którym rysuje się w ulicznym pyle, o ile pozwoli na to pogoda. Aby powstała siłownia, wystarczy worek bokserski i dość przestrzeni, by pomieściła dwóch mężczyzn. Dach, liny czy płótno nie są konieczne.
Ubóstwo rodzi twórczą inwencję – zużyte opony ciężarówek, do połowy zakopane w piachu, zmieniają się w prowizoryczne ławki, natomiast hantle powstają z byle czego, co ma jakiś ciężar, i drąga, będącego w stanie go utrzymać. To wszystko przypomina, że nieważny jest zaawansowany technicznie sprzęt – liczy się determinacja, bo to dzięki niej osiąga się zamierzone cele.