Zarost na twarzy odróżnia nas od kobiet. Chroni przed zimnem. Świadczy o dojrzałości płciowej. Poszerza optycznie szczękę, co sprawia, że wydajemy się bardziej męscy i atrakcyjni seksualnie dla kobiet. Z drugiej strony - na brodzie zostają resztki jedzenia, włosy kłują damską delikatną skórę na twarzy, włosy na brodzie często pierwsze siwieją, a długa broda w walce ułatwia zadanie przeciwnikowi, dając mu jeszcze jeden wygodny punkt do uchwycenia. W dawnych czasach w brodach mogły się też zalęgnąć wszy. Czyli jak zwykle. Broda, jak wszystko, ma swoje wady i zalety. Dlatego też nasz stosunek do zarostu na twarzy bywa różny.
Władcy z brodą i bez
W różnych kulturach i w różnych czasach stosunek mężczyzn do zarostu był różny. Bywały okresy, kiedy wypadało pokazywać się z brodą, bywały też takie, kiedy zarośnięta szczęka była świadectwem niechlujstwa i biedy. Starożytni Grecy byli dumni z bujnej brody, Rzymianie natomiast woleli twarze gładko ogolone. Często też o tym, czy brodę nosić wypada, czy nie decydował stan zarostu władcy. Sądząc z długiej ufryzowanej brody na nagrobku Kazimierza Wielkiego, w XIV wieku na dworze króla broda była w dobrym tonie, ale już za czasów Zygmunta I Starego (sądząc z jego wizerunku na monetach z tamtych czasów), zarost był passe.

Ogoleni na gładko
Przez stulecia bywało więc różnie, aż w końcu nastał wiek XX i rozpoczęła się era twarzy ogolonych. Od 1913 roku żaden z prezydentów USA nie miał już brody ani wąsów, a tylko nieliczni bokobrody. Gdy Harry Truman pozwolił sobie w 1948 roku na trzydniowy zarost, stało się to sensacją.
W 1939 roku armia USA zakazała noszenia brody przez żołnierzy, gdyż przeszkadzała ona w zakładaniu maski przeciwgazowej. Większość mężczyzn w czasie drugiej wojny światowej i po niej miała gładko ogolone szczęki. I taki kanon obowiązywał w zachodnim świecie aż do lat 60. i pojawienia się hipisów. Ci, nawiązując symbolicznie do Jezusa, zapuścili nie tylko włosy, ale i brody. Później nastała era punka i znów twarze były ogolone (czasami również 2/3 głowy też, chwilę potem skinheadzi dali zarobić producentom maszynek do golenia, w latach 90. fryzury wyrwały się z obowiązującego kanonu, a mniej więcej od początku XXI wieku wróciła moda na zarost drwala. I chociaż co jakiś czas media wieszczą rychły koniec mody na brodaczy, wystarczy przejść się po ulicach, żeby się przekonać, że drwale trzymają się mocno. Pytanie tylko, jak długo jeszcze?