Choć modele GMT są ściśle związane z popularyzacją lotnictwa, to ich historia zaczęła się, jeszcze zanim pierwsze samoloty wzbiły się w powietrze. W 1876 roku kanadyjski inżynier i wynalazca Sandford Fleming wszedł na dworzec jednej z irlandzkich miejscowości. Od razu zdziwiło go, że na moment przed przyjazdem pociągu na peronie panuje taki spokój. Nikt nie patrzył w dal z oczekiwaniem ani nie żegnał się czule. Fleming rzucił okiem na zegar kolejowy i szybko zrozumiał swój błąd. Wskazówki jego prywatnego zegarka oraz zegara kolejowego wskazywały zupełnie coś innego.
W tamtych czasach pomylić godziny nie było trudno. W XIX wieku w całej Europie obowiązywały czasy kolejowe, które nosiły nazwę stacji wyjściowych. Na terenie samego Królestwa Polskiego były dwa: warszawski i petersburski, a różnica między nimi wynosiła 37 minut. Rekord pod tym względem należał do Stanów Zjednoczonych, w których posługiwano się aż 71 różnymi czasami kolejowymi.
Podział Fleminga
Dla podróżnych, którzy spędzali w drodze nawet kilka tygodni, było to prawdziwą udręką. Fleming postanowił rozwiązać problem. Zaproponował stworzenie czasu uniwersalnego i stref czasowych, które ostatecznie zostały wprowadzone w 1884 roku. Umownie podzielono wówczas całą kulę ziemską na 24 strefy, które wyznaczono względem południka zerowego przechodzącego przez obserwatorium astronomiczne w miejscowości Greenwich.
Ustanowienie stref na morzach i oceanach nie stanowiło najmniejszego problemu. Na lądzie ich kształt został zmodyfikowany, aby małe i średnie państwa znalazły się w obrębie jednej strefy i obowiązywał w nich jeden czas. Większe państwa, takie jak Stany Zjednoczone, Kanada, Brazylia, Rosja czy Australia, znalazły się natomiast w kilku strefach.
Od tej zasady zdarzają się jednak wyjątki. Największym krajem na świecie, na którego terytorium obowiązuje ta sama strefa czasowa, są Chiny, mimo że różnica w czasie słonecznym między wschodnimi i zachodnimi prowincjami wynosi ponad 3 godziny.
Nie tylko dla pilotów
W 1958 roku odbył się pierwszy transatlantycki lot Boeinga 707 z Nowego Jorku do Paryża w barwach amerykańskich linii lotniczych Pan Am. Dla pilotów i kontrolerów ruchu strefy czasowe były już wówczas oczywistością. Globalna komunikacja spopularyzowała także pojęcie Greenwich Mean Time (GMT), które na stałe przylgnęło do zegarków wskazujących czas w różnych strefach.
Wraz z rozwojem lotnictwa stało się jasne, że takie modele będą koniecznością. Zresztą pierwszy z nich został stworzony na zamówienie Pan Am – mowa tu o GMT-Master marki Rolex. Z jego powstaniem wiąże się pewna anegdota.
Otóż zegarek dla Pan Am musiał mieć bardzo czytelne wskazania, żeby dobrze służyć pilotom podczas długich lotów. W tym projekcie ogromną szansę upatrywała żona właściciela Rolexa, pani Wilsdorf. Nawet podczas krótkiego wyjazdu do Paryża ciągle pytała swojego męża, czy coś już wymyślił. Była podobno tak natarczywa, że pan Wilsdorf zamknął się w łazience w hotelu Ritz i podczas kilkugodzinnej kąpieli wykonał pierwsze szkice słynnego GMT-Mastera.
Zegarek oficjalnie został zaprezentowany w 1954 roku. Posiadał wszystko, czego potrzebowali lotnicy. Był łatwy w obsłudze i miał bardzo czytelne wskazania. Wilsdorf zastosował stosunkowo proste rozwiązanie. Dodał centralnie umieszczoną wskazówkę godzinową, która w ciągu 24 godzin wykonuje jeden pełny obrót dookoła tarczy. W połączeniu z podstawową wskazówką, wykonującą pełny obrót w ciągu 12 godzin, dawało to możliwość odczytywania dokładnej godziny w dwóch strefach. Choć od momentu wprowadzenia tego rozwiązania minęło wiele lat, to okazało się ono na tyle dobre, że Rolex stosuje je do dzisiaj przy produkcji modelu Oyster Perpetual GMT-Master II.
Współcześni podróżnicy
Gdy spopularyzowały się podróże po świecie, podobnie stało się z zegarkami GMT. Dla tych, którzy regularnie zmieniają strefy czasowe, ważne jest nie tylko szybkie dostosowanie się do lokalnej pory dnia lub nocy, ale też świadomość, czy w ich biurze ktoś jeszcze pracuje. Producenci wychodzą temu zapotrzebowaniu naprzeciw. Proponują zegarki, które czas domowy wskazują na tarczy dodatkowej, a czas drugiej strefy na tarczy głównej. Takie rozwiązanie pojawia się w wielu formach i pomaga osobom podróżującym w szybkiej orientacji. To ważne, zwłaszcza gdy ktoś ma problemy z koncentracją, wynikające z długiego lotu.
Istnieją też modele, w których można dokonywać korekty czasu drugiej strefy co do minuty. Ten z pozoru nieistotny szczegół ma ogromne znaczenie podczas podróży po krajach, w których różnicy czasu nie wyznacza się w pełnych godzinach. Jednym z takich miejsc jest Australia (plus 8 h i 30 minut w porównaniu z Polską) oraz Indie (plus 4 h i 30 minut).
Światowo, czyli w 24 strefach
Czasami dwie strefy to za mało. Są miejsca i sytuacje, w których warto pochwalić się znajomością dokładnego czasu w najważniejszych stolicach świata. Wtedy przydatne są tzw. World Timery. Dzięki tym zegarkom bez problemu określisz godzinę we wszystkich 24 strefach.