#4 Nie, nie możesz wszystkiego
Prorocy nowej wiary usiłują nas przekonać, że „możemy wszystko”, że „chcieć to móc”, że aby zrealizować wszystkie nasze marzenia, wystarczy „pozytywne myślenie i wiara we własne możliwości”. Ale przecież im bardziej jesteśmy dorośli, tym bardziej widzimy, że nie wystarczy. Mamy ograniczenia wynikające z miejsca, w którym jesteśmy, z naszego charakteru czy predyspozycji. A także, na przykład, z poczucia obowiązku wobec bliskich. Tak, tak. Nie wyjedziesz, ot tak sobie, na Goa, rozpocząć nowe, wspaniałe życie, kiedy masz pod opieką schorowanych rodziców.
Brinkmann twierdzi, że zdrowszą alternatywą dla kultury zachłanności i folgowania sobie jest stoicyzm, czyli filozofia, która uczy, że dobre życie osiąga się przez pogodzenie się z ograniczeniami, problemami i tym wszystkim, co nieuchronnie niesie ze sobą doczesne życie. Jedną z dróg samorozwoju jest ćwiczenie siły woli i samoograniczania. Nie o to chodzi, aby być niewolnikiem własnych popędów.
Tak samo jak nie o to chodzi, że zawsze musi być przyjemnie. Jeśli nauczymy się znosić niewygody i dyskomfort, to bardziej docenimy to, co mamy. Kluczem do tego jest samodyscyplina. Jak pisze Brinkmann: „Siła woli jest jak mięsień: im bardziej ją trenujemy, tym staje się silniejsza. Dlatego to nie takie głupie odmawiać sobie deseru, lampki wina”. Im mniej podatni jesteśmy na chwilowe impulsy, tym bardziej możemy się skoncentrować na tym, aby robić to, co jest ważne w dłuższej perspektywie.
#5 Skup się na negatywach
Profesor psychologii Barbara Held od dłuższego czasu krytykuje tzw. psychologię pozytywnego myślenia, twierdząc, że przynosi ona zdecydowanie więcej negatywnych skutków. Przykładem niech będzie stosunek do ciężkiej choroby – ludziom wmawia się, że to ich „negatywne myślenie” miało wpływ na rozwój choroby, że powinni się koncentrować, wizualizować albo starać się patrzeć na chorobę jak na „lekcję”.
Popatrzcie na tych celebrytów, którzy się z czegoś wyleczyli i jak radośnie opowiadają, jak choroba zmieniła ich życie na lepsze. Założenie jest takie, że możemy nad tym zapanować, jeśli się bardzo natężymy. A tymczasem jest całe mnóstwo chorób, które zmieniają nasze życie na gorsze – w ogóle nie wpływa na ich przebieg żadna wizualizacja ani pozytywne myślenie. I chory, nie dość, że się czuje podle, to jeszcze ma wyrzuty sumienia, że coś robi źle.
A tymczasem każdy stoik Wam to powie, że lepiej jest po męsku spojrzeć prawdzie w oczy i przyjąć na klatę fakt, iż czasami nie mamy wpływu na to, co się z nami dzieje; czasami czujemy się podle, czasami cierpimy i udawanie, że jest inaczej, tylko pogarsza sprawę. A poza tym, czemu się mamy okłamywać jak jakaś obłąkana #pozytywne zakręcona instagramerka
#6 Pamiętaj o śmierci
Różne media do znudzenia piszą o technice zwanej pozytywną wizualizacją. Psycholodzy sportowi uczą jej sportowców, trenerzy rozwoju osobistego uczą jej swoich klientów. Chodzi generalnie o to, aby zwizualizować sobie osiągnięcie celu, aby tym samym zmobilizować siły psychiczne i fizyczne do rzeczywistego osiągnięcia tego, o co nam chodzi.
Nie negując sensowności tych ćwiczeń, trzeba jednak zauważyć, że nie mają charakteru uniwersalnego. Nie zmienią naszego życia i relacji z innymi ludźmi na lepsze. Nie uodpornią na trudności. Tu przyda się nam ćwiczenie odwrotne, a mianowicie zalecana przez stoików wizualizacja negatywna. Pomyślmy o tym, jak kruchymi stworzeniami jesteśmy, choćbyśmy nie wiem jak pozytywnie myśleli i zdrowo żyli, to i tak prędzej czy później zestarzejemy się i odejdziemy z tego świata.
Jeśli mamy tego świadomość, bardziej doceniamy to, co nas spotyka, a także mniej przejmujemy się drobnymi niedogodnościami. Popatrzmy na swoich bliskich i pomyślmy sobie, że kiedyś odejdą. Pamiętajmy o tym, gdy się wściekamy na nich o jakieś pierdoły. J
ak pisze Brinkmann o memento mori (pamiętaj o śmierci): „Mimo że brzmi to dramatycznie, przypomina nam wszystkim o kresie ludzkiego życia. Ta świadomość sprawia, że czujemy się z innymi mocniej związani i być może powoduje, że łatwiej wybaczamy błędy”. Dlatego zamiast gonić za nieistotnymi sprawami, zadzwońmy dzisiaj do kogoś bliskiego i umówmy się na spotkanie. Odwiedźmy ojca i poświęćmy mu trochę czasu. Bo przecież prędzej czy później przyjdzie taki czas, gdy nie będziemy mogli tego zrobić. Kiedy przestajemy żyć w ułudzie o naszej nieśmiertelności, stajemy się lepszymi ludźmi.
Komentarze