Za to, kiedy sunę moim czarnym fetyszem (tak go nazywa moja dziewczyna, nie wiem, co ma na myśli), większość z szacunkiem akceptuje mój brak pośpiechu. Samochód stał się podstawowym wyznacznikiem statusu społecznego i władzy. Ci w lepszych samochodach gardzą tymi w gorszych i uważają, że zasady drogowego savoir-vivre'u nie stosują się np. wobec właścicieli 17-letnich fiatów 125p.
Z kolei ambitni kierowcy samochodów gorszych usiłują za wszelką cenę udowodnić tym ważniakom w luksusowych wozach, że na drodze tak naprawdę liczy się technika i refleks i w związku z tym bezceremonialnie zajeżdżają im drogę albo usiłują wyprzedzić, przekraczając wszelkie granice zdrowego rozsądku i narażając wszystkich uczestników ruchu na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Najwyraźniej widać to u naszych zachodnich sąsiadów: jazda koreańskim pojazdem najszybszym pasem jest czymś tak samo nagannym jak niestrzyżony trawnik u Amerykanina.
Jak rycerz w zbroi
Nie da się tu ukryć smutnej prawdy, że agresja za kierownicą to domena facetów. Statystyki Komisji Europejskiej wskazują, że wśród kierowców karanych za przekroczenie szybkości tylko 17% to kobiety. A nadmierna szybkość to tylko jeden z elementów agresywnej jazdy. Mężczyźni też znacznie częściej jeżdżą pod wpływem alkoholu i częściej zapominają o zapięciu pasów bezpieczeństwa. Najwyraźniej samochód ma jakiś związek z wyzwalaniem w nas naszego wewnętrznego idioty.
Profesor psychologii Dwight Hennessy, specjalizujący się w tej tematyce, wyjaśnia, że przyczyna leży w tym, że mężczyźni mają skłonność do postrzegania drogi jako miejsca walki i rywalizacji. Inny znawca tematu, profesor Lance Strate, zauważył, że "mężczyźni nie wsiadają do samochodu - oni nakładają go na siebie jak zbroję". Oto co musi robić nieszczęsny facet, by przez chwilę poczuć, że ma jaja.
Szybcy i wściekli
Ostatnio mówi się coraz częściej, że agresja na drodze to już nie jest problem braku dobrych manier. Jeśli przytoczy się statystyki, można raczej mówić o epidemii wścieklizny. 66% śmiertelnych wypadków w ciągu ostatnich dwóch lat było spowodowanych niezwykle agresywną jazdą - wynika z badań Stowarzyszenia Psychologów Transportu w Polsce. Policjanci w całej Polsce notują po kilkadziesiąt bójek miesięcznie, w których kierowcy nie używają klasycznie pięści, ale taranują się za pomocą swoich, często drogich samochodów. Policjanci z drogówki nazywają to syndromem Mad Maxa.
Obecnie zarejestrowanych jest w Polsce ok. 16 milionów samochodów. Drogi nie są przygotowane na taką ilość pojazdów, a ich stan jest fatalny. To oczywiście częściowo tłumaczy naszą rodzimą agresję na drodze, ale nie zrzucajmy tak łatwo winy na Marka Pola i innych polityków składających fałszywe obietnice rychłej rozbudowy infrastruktury drogowej. Za zachodnią granicą stan dróg jest o niebo lepszy, a mimo to do agresji na drogach przyznaje się ponad połowa Francuzów, Austriaków, Szwedów i Anglików.
Ja nie jestem taki
Nie tylko ja miałem o sobie dobre mniemanie. Każdy ze znanych mi facetów uważa się za ponadprzeciętnie dobrego kierowcę. Ciekawe w takim razie, kto popełnia te idiotyzmy na drodze? Wiedząc, że sam nie jestem bez winy, postanowiłem uczyć się luzu od swojej dziewczyny.