Toksyczna męskość - ten termin wkurza Meryl Streep. Nie tylko ją

Nie tylko mężczyznom zaczyna przeszkadzać liberalna nowomowa. Postanowiliśmy sprawdzić, czym jest toksyczna mniejszość i czy w ogóle coś takiego istnieje.

toksyczna męskość shutterstock.com

"Kobiety też potrafią być zaj***ście toksyczne."

Meryl Streep, wraz z koleżankami z planu drugiego sezonu „Wielkich Kłamstewek” (premiera już 9 czerwca na HBO) jest w trakcie trasy promującej serial. I właśnie w jej ramach aktorki – prócz Meryl Streep, Nicole Kidman, Reese Witherspoon, Laura Dern i Shailene Woodley - wzięły udział w panelu dyskusyjnym na temat produkcji.

Wśród poruszanych kwestii pojawił się temat mężczyzn oglądających serial, którego motywem przewodnim jest siła kobiet, a kulminacyjnym momentem – pokonanie dwumetrowego brutala przez tę właśnie siłę. W toku dyskusji padło wreszcie sformułowanie „toksyczna męskość”. I tu w rozmowę Nicole Kidman z fanem serialu wtrąciła się Meryl Streep:

ZOBACZ: Stara Szkoła wychowania - 18 zasad faceta z klasą

„Wydaje mi się, że sformułowanie >toksyczna męskość< jest bardzo krzywdzące dla naszych chłopców. Naprawdę. Dlaczego zestawiamy akurat te dwa słowa razem? Przecież kobiety też potrafią być zaj***ście toksyczne. Ludzie potrafią. – powiedziała Streep – Każdy ma swoje dobre i paskudne strony. Naklejanie sobie nawzajem etykietek nie pomaga. Pomaga bezpośrednia komunikacja między ludźmi. Razem powinniśmy rozwiązywać problemy.”

Wypowiedź aktorki spotkała się z błyskawiczną krytyką, i to nie tylko ze strony środowisk feministycznych. W komentarzach zarzucono aktorce głównie niezrozumienie terminu „toksyczna męskość”, który nie odnosi się do wszystkich osób płci męskiej, a jedynie konstruktu cech, przypisywanych tradycyjnie określeniu „męski”.

Co to właściwie znaczy? Według „Timesa”, psychologowie do worka z napisem „toksyczna męskość” wrzucają zachowania i cechy, takie jak: tłumienie emocji, pogarda dla słabości i kobiecości, używanie przemocy do rozwiązywania konfliktów i zademonstrowania własnej siły. Czyli kreuje nam się tu typowy Wiking. A takich chyba jednak niewielu pozostało na świecie?

No właśnie, okazuje się, że Meryl miała trochę racji, krytykując to sformułowanie, stało się ono bowiem zbyt pojemne, a przez to – nieprecyzyjne. Za oceanem niemal każdy przejaw seksizmu czy mizoginizmu określa się, często niesłusznie, przejawem toksycznej męskości.

PRZECZYTAJ: Czy bycie dżentelmenem jest łatwe? 14 zasad dżentelmena

A z psychologicznego punktu widzenia, kulturowo narzucana facetom od wieków „toksyczna męskość” krzywdzi także (jeśli nie – przede wszystkim) właśnie mężczyzn. To facetom nie pozwalało się przegrywać, płakać, prosić o pomoc, szukać pocieszenia. A opinia, że „chłopaki nie płaczą” albo „tylko baby proszą o pomoc”, wciąż wymusza na chłopcach walkę z własnymi emocjami i samotne rozwiązywanie problemów.

I tu Meryl Streep trafiła w sedno – ten problem powinniśmy rozwiązać razem, kobiety z mężczyznami. Przede wszystkim, wychowując dzieciaki w przekonaniu, że niezależnie od płci mogą dokonywać wielkich rzeczy, ale też potykać się i upadać. I nie ma w tym żadnego wstydu.

Zobacz również:
REKLAMA