Jednak prawdziwy wstyd sznuruje nam usta skuteczniej niż knebel. Po kilkunastu rozmowach z facetami wiemy już, że najbardziej wstydzimy się porażki w sferze seksualnej. No bo jak się przyznać przed kolegą, że jesteś kiepskim kochankiem? Jeszcze wykorzysta to, żeby Cię zastąpić... Jednak czasami lęk przed ośmieszeniem sprawia, że zamiast rozwiązać problem, niepotrzebnie skazujesz się na męki obniżonej samooceny.
Zobacz, o czym faceci nie lubią mówić, nie lubią słuchać i w ogóle udają, że nie widzą problemu.
1. Za szybko dochodzę
Na pewno masz w pamięci te filmy z katalogu XXX, w których rośli latynoscy kochankowie na godzinę zamieniają się w tłoki parowe i pracują, pracują, pracują w nieskończoność... I z tak wykreowanym wizerunkiem próbujesz się ścigać. Powodzenia. To mniej więcej tak, jakbyś uważał, że Twój samochód jest za słaby, bo przecież nie potrafi przyspieszać do drugiej kosmicznej jak ścigacze w „Gwiezdnych wojnach”.
Filmy pornograficzne, które na nasze nieszczęście (lub szczęście), są właściwie jedynym naocznym materiałem porównawczym, mają bowiem mniej więcej tyle wspólnego z rzeczywistością, co Matrix czy przygody MacGyvera. Dlatego odsetek facetów, którzy maja kompleks na punkcie swojej wydolności seksualnej, zbliża się niebezpiecznie do 100%. Jeśli i Ty uważasz, że dochodzisz za szybko, najpierw poznaj fakty.
Średnio facet zgłasza się do seksuologa po 2 latach od wystąpienia pierwszych objawów. Takie udawanie, że nie ma problemu, to dwa stracone lata.
Co zrobić. Przede wszystkim uczeni wciąż spierają się o to, jak długo powinien trwać stosunek. Bo ludzie to nie mechanizmy i każdy potrzebuje czegoś innego. Jedyne narzędzie, jakie nam zostaje do w miarę obiektywnej próby wyznaczenia normy, to średni czas trwania. Według raportu Kinseya z 1948 roku 75% mężczyzn kończyło stosunek w czasie krótszym niż 2 minuty. Według badań z 2005 roku, opublikowanych w „Journal of Sexual Medicine”, średni czas trwania stosunku (nie licząc gry wstępnej) wynosi 6,5 minuty.
Jak widzisz, ma to niewiele wspólnego z osiągami gwiazd porno. Przyjęta obecnie dość szeroka definicja przedwczesnego wytrysku mówi, że jest on przedwczesny, jeżeli... Ty tak uważasz. Na szczęście medycyna nie jest bezradna. Od lat już znane są terapie i ćwiczenia w parach, które wydłużają czas stosunku.
Od niedawna w Polsce jest też dostępna specjalnie zaprojektowana pigułka, dapoksetyna, którą stosuje się jak viagrę – na godzinę przed seksem. Według badań tabletka ta potrafi wydłużyć czas stosunku z niespełna minuty do ponad 6 minut. Dla kogoś, kto kończył zabawę w kilkadziesiąt sekund, to gigantyczny postęp. Jeśli więc cierpisz, uważając, że dochodzisz zbyt szybko, zgłoś się do lekarza. Jest o co powalczyć.
Komentarze