Kontynuacja nie tak dobra jak pierwowzór
Co więc nie gra, że kręcę nosem? Ano to, że „Sicario 2” to dwójka właśnie. Gdyby dać temu filmowi inny tytuł, wymienić aktorów, zrezygnować z tego świetnego tematu muzycznego i kilku charakterystycznych kadrów, otrzymalibyśmy dzieło, którym zachwycano by się na lewo i prawo. A tak słychać głosy rozczarowania, fakt, że nieśmiałe, ale jednak.
Przy oryginalnym „Sicario” sequel wypada blado z kilku powodów. Po pierwsze, Denis Villeneuve poradził sobie z tematem po prostu lepiej. Ale to geniusz, bądźmy więc empatyczni wobec próby Sollimy, która i tak jest bardzo dobra.
Po drugie, jedynka miała do dyspozycji po prostu lepszą historię. Bardziej logiczną i trzymającą się kupy. W tamtym wypadku było widzowi łatwiej śledzić wydarzenia na ekranie, bo tak jak i on bohaterka grana przez Emily Blunt była nowicjuszką. Która niewiele rozumiała, przez co całość poddawała w wątpliwość. Efekt to nienachalne tłumaczenie, o co w tym wszystkim chodzi. W dwójce tego zwyczajnie zabrakło.
Po trzecie, tajemniczość bohaterów w pierwowzorze dodawała filmowi klimatu. W dwójce tych bohaterów (których było zresztą bardzo mało) już znaliśmy, więc ten sam powtórzony zabieg po prostu nie zdałby egzaminu. Zarysowany w kilku zdaniach background to jednak za mało, by mocno i szczerze kibicować wydarzeniom na ekranie albo zaufać konkretnym decyzjom. To dlatego część z nas rodzącej się na ekranie relacji między dwojgiem bohaterów po prostu nie kupuje.
No i, po czwarte, rzecz najważniejsza – pierwsze „Sicario” było po prostu ładniejsze, lepiej nakręcone. Wolski, widać, starał się jak mógł, żeby zrobić podobnie, a jednak cudzego stylu po prostu nie skopiować. Wyszło bardzo dobrze, ale jednak nie tak dobrze jak poprzednio.
Ale, ale. Nie narzekajmy. „Sicario 2: Soldado” wciąż jest kapitalnym filmem akcji. Mało takich dostajemy w ostatnich latach, dlatego szanujmy i czekajmy na więcej. Zarys historii kolejnej części w zasadzie podano nam na tacy. Teraz od kinowego wyniku zależy, czy kontynuacja w ogóle powstanie. Zapraszamy więc na kolejne seanse. To leży w naszym, fanowskim, interesie.
PS. Przed obejrzeniem „Sicario” i „Sicario 2: Soldado” polecam bardzo przeczytać „Ameksykę. Wojnę wzdłuż granicy” Eda Vulliamy’ego.
Komentarze