Otrzeźwia, pozbawia złudzeń wszystkich liczących na filmowe zakończenie, w którym dobro zwycięża, a świat raz jeszcze cudem unika zagłady. Zimny wylot broni napiera lekko na tył mojej czaszki. Ponad 30-stopniowy upał potęguje chłodne wrażenie. Strach kurczy żołądek, a ja z trudem opanowuję przemożną chęć zwymiotowania.
Po chwili dotyk znika, a Ollie, nasz przewodnik podczas najcięższej wędrówki w życiu, gratuluje nam zdanego podejścia. Za nami nieoficjalny test w ramach selekcji do sił specjalnych. To chyba w tym miejscu powinniśmy z uśmiechem zbić piątkę, ciesząc się z sukcesu. Nie ma szans, żaden z nas nie jest nawet w stanie unieść ręki. Czuję, że efekty tej żołnierskiej przygody w dżungli będę z dumą znosił przez najbliższy tydzień.
Wreszcie chwila oddechu, tlen dociera do mózgu, a do nas zaś, czego właściwie doświadczyliśmy. Burpees z plecakiem obciążonym kamieniami w regularnych odstępach od 6 rano swoją drogą. Daliśmy z siebie absolutne sto procent, a mimo to ledwo nam się udało. Zaliczyliśmy brutalną przeprawę, która w porównaniu z prawdziwym sprawdzianem na komandosa jest – według wszystkich obiektywnych specjalistów – niedzielnym spacerkiem po mszy.
Proces selekcji do SAS- -u jest owiany legendą. Niekoniecznie ze względu na wojskowe procedury i obostrzenia. 13 lipca 2013 roku 24-letni Craig Roberts, żołnierz Brytyjskich Sił Zbrojnych, rozpoczął pierwszą fazę selekcji do SAS-u – tzw. Fan Dance: 25-kilometrowy marsz przez Pen y Fan, największą górę w Południowej Walii (pasmo Brecon Beacons). Do południa temperatura osiągnęła 30 stopni Celsjusza. Około 15:30 Roberts został znaleziony na zboczu trasy. Wymiotował i był skrajnie wyczerpany. Nie udało się go uratować. Dwóch innych rezerwistów – młodszy kapral Edward Maher i kapral James Dunsby – również stracili życie tego dnia.
Dziesięciu innych żołnierzy trafiło do szpitala z objawami hipertermii. Podczas dochodzenia 3% żołnierzy przechodzi selekcję. Kilkunastu faktycznie zasili szeregi SAS. koroner Louise Hunt orzekł, że trzej doświadczeni żołnierze zginęli tego feralnego dnia przez zaniedbania po stronie instruktorów. Hunt oświadczył, że to oni w porę nie zauważyli objawów przegrzania oraz nie zapewnili wystarczającej ilości wody w punktach kontrolnych.
W skrócie: nie zapewnili żołnierzom bezpieczeństwa podczas testu. W lipcu 2016 roku brytyjski rząd zanegował opinię, że Ministerstwo Obrony również powinno być ścigane, argumentując, że dobrowolne poddanie się trudom najcięższego systemu szkoleniowego wojska na świecie jest „z natury niebezpieczne”. Jak inaczej, zapytano, jesteśmy w stanie wybierać najlepszych żołnierzy, jeśli nie są oni najpierw popychani do granic fizycznych i psychicznych?
Ale można też spojrzeć na to trochę inaczej. Czy wymagając niezachwianej doskonałości w każdej sytuacji, sami nie popychamy rekruterów w siłach specjalnych do niebezpiecznych skrajności? Walka ewoluuje każdego dnia dzięki technologii, więc kolejne pytanie nasuwa się samo: czy elitarny żołnierz nie staje się powoli anachronizmem?
Komentarze