Unboxing, czyli pierwsze wrażenie
Razer potrafi dopieścić użytkownika. Stylowe pudełko z wytłoczonym trójgłowym smokiem od razu daje do zrozumienia, że oto do czynienia mamy ze sprzętem dla wybrednych. Na boku znajdziesz jeszcze nalepkę z listą zawartości: smartfonem, baterią (wbudowaną), kablem USB-C, ładowarką, adapterem do słuchawek, szpilką do otwierania kieszeni na kartę SIM i pamięci, przewodnikiem użytkowania.
Otwierasz, dostrzegasz najpierw list od szefa szefów, czyli współzałożyciela, CEO i dyrektora kreatywnego, Min Liang-Tana (który naprawdę miło się czyta), telefon… i tu następuje długa pauza na wstrzymanym oddechu (serio, design pierwsza klasa, jednak o tym za chwilę). Pod panelem ze smartfonem znajdujesz pozostałe akcesoria, każde zapakowane w osobne pudełeczko. Otwierasz je, pociągasz za tekturowy element, aby wydostać je na zewnątrz. To się nazywa unboxing pełną gębą, zwłaszcza że jarasz się jeszcze detalami jak sznurkowy kabelek USB-C. Tak, Razer zdecydowanie potrafi dopieścić użytkownika.
Sam smartfon robi kolosalne wrażenie. Jest naprawdę duży, stylowy. Prosty, ale designerski na maksa. Ekran z obu stron zamykają sporych rozmiarów głośniki. Na górze znajdziesz jeszcze obiektyw frontowego aparatu 8 Mpx do selfie i wideokonferencji. Tylna aluminiowa wykończona na mat płytka ukrywa dyskretnie podwójny aparat 12 Mpix (po szczegóły techniczne zapraszamy na stronę Razera.
Na środku znajdziesz jeszcze logotyp marki. Czytnik linii papilarnych wraz z przyciskiem wybudzającym znajduje się po prawej stronie. Przyciski odpowiedzialne za regulację głośności po lewej. Gniazdo USB-C na dole. Całość ma wymiary 158 x 78 x 8 mm i waży 197 g. Od razu uwaga. To nie jest smartfon dla tych, którzy lubią trzymać telefon w kieszeni, wyjmować go z niej błyskawicznie i szybko skorzystać.
Wielkość i masa sprawiają, że w codziennym użytkowaniu Razer Phone staje się trochę kłopotliwy. Można zapomnieć o używaniu go jedną ręką, chyba że jest się koszykarzem z solidnych rozmiarów dłońmi. W przeciwnym razie obie ręce okazują się niezbędne, żeby swobodnie korzystać z telefonu. Można się jednak do tego przyzwyczaić i trwa to naprawdę krótko. Wiem po sobie – gdy po dwóch tygodniach wróciłem do prywatnego kompaktowego smartfonu, czułem się jak po przesiadce z 75-calowego telewizora na kineskopowego grata w budce strażniczej.
Komentarze