Nie ulega żadnej wątpliwości, że kultura picia alkoholu w Polsce radykalnie się zmienia. Nie pijemy byle czego i nie wlewamy w siebie do spodu. Po prostu polubiliśmy alkohol i cieszymy się jego towarzystwem oraz smakiem. Najbardziej widoczne jest to na przykładzie rosnącej popularności alkoholi wysokogatunkowych, w szczególności tak uwielbianej przez Anglosasów whisky.
O ile jeszcze dekadę czy dwie temu widok popularnej „rudej” (nie piszemy o pijanej koleżance) na stole nie należał do najczęstszych, o tyle dziś nikogo nie dziwią rozmowy Polaków o ulubionych markach czy nawet rodzajach whisky.
W 2016 roku Polska uplasowała się na 12. miejscu wśród największych światowych importerów whisky. Jeszcze lepiej wygląda to, jeśli spojrzymy tylko na Europę – 4 miejsce za Francją, Niemcami i Hiszpanią robi wrażenie. W całym poprzednim roku na polski rynek sprowadzono ok. 35 mln butelek szlachetnego złotego trunku.
Do lidera, Francji, tracimy sporo, bo nasi przyjaciele znad Sekwany zamówili aż 142 mln butelek. Nie dziwi nas to jednak – chyba mają więcej powodów do picia, głównie ze smutku.
Do Polski najwięcej, bo ok. 25 mln, trafiło whisky szkockiej. Czyli przeciętny Kowalski docenia klasyczną szkocką – brawo! Zresztą świetnie ma się cały rynek alkoholi premium. Jego wartość w 2016 roku wyniosła 670 mln złotych, a wszystkie ekspertyzy przewidują wzrost do prawie 900 mln w 2020 roku. Bardzo duża część tego wysokoprocentowego tortu to właśnie sprzedaż whisky.
Co ciekawe, w oczach rodaków traci wódka. W 2016 roku sprzedano prawie 12 mln butelek wódki mniej niż w 2015. Czyżby nastąpił odwrót od tak kojarzonej z Polską czystej? Przyczyn należy tu upatrywać raczej w coraz zamożniejszym społeczeństwie, które stać na alkohol z najwyższej półki, a za taki uchodzi przecież whisky.
W MH dalecy jesteśmy jednak od stawiania whisky ponad tradycyjną wódeczką – co to, to nie! Na obronę poczciwego„czyściocha” podamy, że badacze z Brown University na Rhode Island wykazali, iż kac po whisky jest o kilka godzin dłuższy niż po piciu czystej wódki. Jest to związane z obecnością w whisky substancji odpowiedzialnych za jej charakterystyczny smak: acetonu, aldehydu octowego, taniny czy furfuralu.
Rośnie również świadomość konsumencka, do czego, naszym skromnym zdaniem, niemało się przyczyniamy. Sięgając po whisky, coraz częściej decydujemy się na single malt, co dowodzi tylko tego, że wiemy, co pijemy i doceniamy jakość oraz smak. W ubiegłym roku wartość segmentu single malt polskiego rynku whisky wzrosła aż o 38%!
Dla przypomnienia: single malt powstaje tylko i wyłącznie z jęczmienia, które jest zbożem bardzo wymagającym i trudnym w utrzymaniu, natomiast blend malt dopuszcza obecność każdego innego rodzaju zboża, nawet kukurydzy. Dla laika może to wydawać się błahą różnicą, ale rozkochani w whisky Anglosasi zastrzegli to prawnie! Pamiętajcie jednak, że niezależnie od tego, co trafia do Waszych szklanek czy kieliszków – pijcie to z głową. Na zdrowie!