Zauważcie, że kultowe filmy, które kręcą facetów bardzo często, oprócz oczywistych atrakcji w rodzaju efektów specjalnych zawierają wątek męskiej przyjaźni. To wyraźnie pokazuje, jak głęboko zakorzeniona w nas jest potrzeba takiej więzi i tęsknota za nią. A współczesne życie nie sprzyja podtrzymywaniu głębokich przyjacielskich więzi. Dużo pracujemy, brakuje nam czasu, przeprowadzamy się, zrywając dawne kontakty.
Nowoczesne technologie dały nam złudzenie, że w każdej chwili jesteśmy w kontakcie z całym światem. Niestety, można mieć 1500 znajomych na Facebooku, a z drugiej strony nie mieć do kogo zadzwonić, gdy naprawdę potrzebujemy pogadać o czymś istotnym, co nas gryzie. W dodatku życie w sieci rządzi się swoimi prawami, a szczerość i otwartość absolutnie nie są w cenie. Pokazujemy wyidealizowaną wersję siebie i swojego życia i w zamian otrzymujemy wyidealizowane wizerunki naszych znajomych.
ZOBACZ: 38 zasad męskiej przyjaźni
Media społecznościowe łączą, ale z drugiej strony oddalają od siebie ludzi. W badaniu dorosłych w wieku od 19 do 32 lat wykazano, że osoby, które spędzały więcej niż dwie godziny dziennie w mediach społecznościowych, dwukrotnie częściej skarżyły się na swoją społeczną izolację. Nasze cyfrowe więzi mogą pozornie sprawiać wrażenie realnych, ale często okazują się słabe i niesatysfakcjonujące. To po prostu żałosne imitacje kontaktu z ludźmi. Rozmowa z realnym przyjacielem to mowa ciała, mimika, uśmiech, sposób mówienia, modulacja głosu – mnóstwo pełnowartościowych sygnałów, a w sieci mamy tylko komunikat wsparty emotikonką.
Można to porównać do zastępowania dobrego, zdrowego, pełnowartościowego jedzenia fast foodem. Naukowcy już od lat ostrzegają nas przed tym cywilizacyjnym trendem. Amerykański socjolog Robert Putnam w 2000 r. napisał przygnębiającą książkę „Samotna gra w kręgle”, zwracając uwagę na rosnącą samotność mieszkańców rozwiniętych cywilizacyjnie krajów. Konsumpcyjne podejście do życia i koncentracja na sobie skutkują tym, że nasze znajomości są coraz bardziej powierzchowne.
PRZECZYTAJ: Czy przyjaźń damsko-męska ma sens?
Nie dbamy o innych ludzi, bo to wymaga czasu i zaangażowania, nieraz poświęcenia czegoś w imię przyjaźni. Jedną z największych przeszkód w budowaniu przyjaźni jest też ten nasz permanentny brak czasu. A bliskie relacje potrzebują czasu. Wyniki badania (patrz ramka na następnych stronach) wykazały, że potrzeba w sumie około 90 godzin kontaktów , zanim uznamy kogoś za bliskiego kumpla, a 200 – za przyjaciela.
Męskie więzi
Powszechnie uważa się, że kobiety są lepsze w tworzeniu głębokich więzi. Mają więcej bliskich przyjaźni i lepiej o nie dbają niż faceci. Ale sprawa jest jak zwykle bardziej skomplikowananiż stereotypy. Dr Keith N. Hampton, socjolog z Michigan State University, twierdzi, że mężczyźni zazwyczaj mają większe, bardziej zróżnicowane sieci znajomych niż kobiety. Bardziej prawdopodobne jest, że skupiamy się na budowaniu luźniejszych, bardziej różnorodnych kontaktów, które będą pomocne na przykład w rozwoju zawodowym, podczas gdy kobiety są lepsze w budowaniu bliższych, bardziej intymnych relacji. To ma sens. Znam i lubię sporo ludzi, ale nie ma wielu, którzy są mi bliscy.
Może dwóch, może trzech – jak widać, jest to typowe i potwierdza to większość badań dotyczących przyjaźni. Jednak istnieje rosnąca grupa mężczyzn, dla których tych dwóch przyjaciół to nieosiągalny luksus. Wszystko zaczęło się chyba w 2004 roku, kiedy to wielkie badania społeczne w Europie wykazały ogromny wzrost izolacji społecznej, szczególnie wśród mężczyzn. A ponieważ izolacja społeczna jest związana z wyższym ryzykiem depresji, demencji, chorób układu krążenia i przedwczesnej śmierci, mądrzy ludzie zaczęli z niepokojem przyglądać się tej tendencji.
Po co mamy gadać?
We wspomnianej ankiecie, mierzącej izolację społeczną, badacze poprosili respondentów o podanie nazwisk maksymalnie pięciu osób, z którymi rozmawiali o istotnych życiowych sprawach w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Badacze odkryli, że większość facetów, którzy nie rozmawiali z nikim o ważnych sprawach, po prostu sądziła, że nie ma nic ważnego do powiedzenia. Innymi słowy: mężczyźni mieli z kim gadać, ale tego nie robili. Okazało się, że mężczyźni i kobiety mają podobną liczbę przyjaciół, tylko służą im do czego innego.
„Mężczyźni czują się mniej swobodnie, wyrażając emocje i dzieląc się nimi – mówi socjolog dr Richard Schwartz. – Mają uboższy słownik emocjonalny, a ich przyjaźnie zwykle polegają na robieniu różnych rzeczy razem niż na siedzeniu twarzą w twarz i zwierzaniu się”. Ten model przyjaźni ramię w ramię, jak wiadomo, jest głęboko zakorzeniony w męskim doświadczeniu. Ale kiedy zbyt mocno polegamy na takich pragmatycznych relacjach, tracimy korzyści płynące z posiadania głębokich, bliskich więzi. „Nie chodzi tylko o to, że rozmawianie o ważnych sprawach przynosi swoistą ulgę – mówi dr Mario Luis Small, profesor socjologii na Harvardzie. – Istnieje mnóstwo badań, dowodzących, że mówienie o bolesnych sprawach może mieć leczące działanie nie tylko na psychikę, ale i na ciało”.
Dosłownie. W badaniu przeprowadzonym na kobietach chorujących na raka piersi okazało się, że kobiety, które spotykały się raz w miesiącu, aby porozmawiać o swoim doświadczeniu, żyły prawie dwa razy więcej miesięcy niż kobiety, które wolały z nikim nie rozmawiać. Rezultaty podobnych badań wśród mężczyzn i kobiet, walczących z reumatoidalnym zapaleniem stawów czy cierpiących na astmę, nie pozostawiają wątpliwości, jak dobroczynne działanie ma zwierzenie się ze swoich problemów w bezpiecznym otoczeniu.
Wiemy jednak doskonale, jak trudno zadzwonić do kolegi i zaprosić go na spotkanie i pogadanie. Większość mężczyzn postrzega to jako okazywanie słabości. Niemniej wszyscy czujemy się lepiej i funkcjonujemy lepiej, jeśli mamy grupę ludzi, o których wiemy, że znają nas na wylot. Dlatego jeśli masz kumpli, z którymi robisz różne rzeczy – pijesz piwo, trenujesz, łowisz ryby, remontujesz dom – to posłuchaj dobrej rady: mów więcej. Odrobinę więcej. Bądź bardziej szczery na swój temat. To już coś.
Gracze, nie jest z Wami tak źle
I wreszcie przyszła pora na rehabilitację tych z nas, którzy zamiast spędzać czas na pielęgnowaniu przyjaźni, siedzą przed kompem. Jeśli grasz w „Call of Duty” czy „Counter-Strike”, istnieje duża szansa, że grasz z kumplami. Na przykład ze starymi kumplami ze szkoły, do których jakoś niezręcznie i głupio Ci zadzwonić, żeby zapytać, co słychać. To coraz powszechniejsze zjawisko, które kładzie kres stereotypowi gracza jako niedostosowanego społecznie samotnika. Przecież masz regularny kontakt z kumplami, robicie coś razem.
Tak jak nasi przodkowie, którzy szli razem na polowanie, posługiwali się półsłówkami, a jednak łączyła ich więź i wiedzieli, że mogą na siebie liczyć w trudnych momentach. Ludzi łączą różne rzeczy. Jeśli mamy kumpli od wędkowania, to dlaczego przyjaźń wirtualnych wojowników ma być mniej rzeczywista? Coraz więcej badaczy przekonuje się, że wirtualna przyjaźń dla naszych mózgów może być zupełnie realna. Ważne, aby nie był to nasz jedyny kontakt z ludźmi.