Ciekawiej jest, gdy takie, lub podobne, niespodzianki spotyka człowiek we własnym języku. Prosty komunikat „obszedłem całe miasto” w czasie przeszłym dokonanym będzie chyba musiał brzmieć „całe miasto zostało obesznięte” i to już wystarczy, by doprowadzić profesora Miodka do wylewu. A spróbujcie, na przykład, usiąść nad dziennikiem z ogłoszeniami towarzyskimi - to dopiero jest wyzwanie.
Przeczytaj też: W pogoni za nowoczesnością
Obyczajówka redakcyjna zmusiła właścicieli burdeli do odstąpienia od detalicznych opisów na rzecz lakonicznych: „Czwóreczka”, „Ciasna”, „Aktywna”, „Francuz bez”, „Z finałem”, ale przy okazji wyzwoliła pokłady kreatywności i poezji, można by rzec, sutenerskiej. Skoro jest powieść włóczykijowska, to i sutenerska poezja powinna oblecieć.
I takie na przykład „Wśród ptaków wielkie poruszenie” z podanym numerem telefonu do Andżeliki stawiam najwyżej w rankingu, na drugim miejscu obstawiałbym, surowe w formie, haiku „Mokra i chciwa”, choć, przyznać trzeba, że anons „Srogi kapitan przyjmie na pokład” też jest niezgorszy i działa na wyobraźnię. Osobiście jednak najbardziej żałuję, że chochlik drukarski cały czas przegapia reklamę „Zupa Romana”, której głupota zasługuje na wyraźniejsze podkreślenie.
Komentarze