Orlando Bloom przez jedną, ciągnącą się przez wieczność sekundę wisiał trzy piętra nad ziemią. Wydawało się, że gdzieś musi być siatka bezpieczeństwa, jakieś wyjście z tej mrożącej krew w żyłach sytuacji. To nie był jednak film, tylko prawdziwe życie. I w tamtym momencie, w wieku 21 lat, mogło się skończyć. Aktor pamięta, jak patrzył w dół z myślą: "Nie mam gdzie postawić stóp!". Moment później spadł. I nastała ciemność.
Brytyjski aktor, znany z ról w wielkich kinowych przebojach (seria "Piraci z Karaibów", trylogia "Władca Pierścieni", trylogia "Hobbit", "Królestwo niebieskie"), opowiada mi tę oraz inne historie w niesamowitym otoczeniu Griffith Parku w Los Angeles, poniżej wzgórza, na którym znajduje się budynek obserwatorium astronomicznego uwieczniony w filmie "Buntownik bez powodu". Siedzimy w zwykłej kafejce i rozmawiamy o różnicach pomiędzy prawdziwym życiem a fikcją.
"Wyjdę tylko na zewnętrzny parapet"...
Orlando ciężko pracuje w przemyśle produkującym fikcję, ale jednocześnie równie mocno żyje. Facet, którego spotykam, nie jest już tym szaleńcem, który kiedyś uważał, że fajnie byłoby przeskoczyć z dachu jednego budynku na drugi, żeby ominąć zamknięte drzwi. W taki właśnie sposób miał zwyczaj spędzać czas z przyjaciółmi w rodzinnej Anglii. Gdy opowiada mi o upadku i innych przerażających wydarzeniach ze swojego prawdziwego i czasami szalonego życia, przyłapuję się na tym, że wyobrażam sobie te historie jako minifilmy.
Bloom pracuje w biznesie, który kreuje niesamowite historie dla olbrzymich rzesz ludzi. Grał jednego z głównych bohaterów w dwóch największych produkcjach fantastyczno-przygodowych w historii kinematografii: "Władcy pierścieni" i Piratach z Karaibów", wystąpił również w "Trzech muszkieterach" - trójwymiarowej adaptacji klasycznej powieści Aleksandra Dumasa.
"Ludzie chcą wyrwać się z życiowej rutyny i znaleźć się w świecie niesamowitych wrażeń - mówi aktor. - Wyobrażanie sobie, że jesteś kimś innym niż w rzeczywistości, pobudza umysł i wyobraźnię, daje też nadzieję. Gdy życie mija i lata płyną, coraz częściej rozglądasz się wokół i zadajesz sobie fundamentalne pytania. Rodzimy się, starzejemy, umieramy - to są jedyne rzeczy, których możemy być pewni. Ale jak najlepiej przeżyć dany nam czas?".
Bloom wolny czas poświęca ryzykownym aktywnościom, które zmuszają do konfrontacji z własnymi ograniczeniami. W pracy zajmuje się tym, żeby przenieść masy ludzi w nierzeczywisty świat. Wiemy, że fajnie jest czasem uciec. Gdyby tak nie było, nie istniałyby pornografia, gry komputerowe i IMAX. To wykreowany świat pełen adrenaliny, który pozwala przetrwać nudę codzienności.
I tu pojawiają się pytania: jesteśmy bardziej w świecie wirtualnym czy rzeczywistym? Czy żyjemy tak intensywnie, jak powinniśmy? Kogo lepiej poprosić o opinię niż faceta, który złamał kręgosłup, a półtora roku później pokonał armię orków?