ZOBACZ: Czy wolność słowa właśnie umiera?
A przecież rok temu świat zmieniał masowo hasztagi, były marsze solidarności i potępienie rządu Brazylii, np. przez prezydenta Macrona. Co takiego się zmieniło? Nic. Po prostu temat już nie jest sexy, a to główne kryterium medialnych „jedynek” (oczywiście podejrzeń, że Francja w tym roku sprzedała Brazylii helikoptery i postanowiła milczeć, wykluczyć nie można). Podobnie było np. z Puszczą Białowieską, kornikiem drukarzem czy dzikobójstwem – kto to jeszcze pamięta?
Hasztagi nie nadążały za zmianami, celebryci z wylewaniem łez, a politycy z ubijaniem własnych interesów. I co, gdzie się podziały te tematy, gdzie są te emocje, które rozrywały rodziny i grona przyjaciół? Odeszły, bo media już mają nowe, jeszcze bardziej sexy newsy, których nie możemy się doczekać, prawda? I za chwilę będą jeszcze nowsze, a te nakręcą ruch w mediach społecznościowych i wszyscy będą zadowoleni – nawet jeżeli nie będą prawdziwe, bo tak się gra w tę grę.
PRZECZYTAJ: Życiowy wyścig szczurów - czy można się wypisać?
A przecież rok temu świat zmieniał masowo hasztagi, były marsze solidarności i potępienie rządu Brazylii, np. przez prezydenta Macrona. Co takiego się zmieniło? Nic. Po prostu temat już nie jest sexy, a to główne kryterium medialnych „jedynek” (oczywiście podejrzeń, że Francja w tym roku sprzedała Brazylii helikoptery i postanowiła milczeć, wykluczyć nie można). Podobnie było np. z Puszczą Białowieską, kornikiem drukarzem czy dzikobójstwem – kto to jeszcze pamięta?
To nie ma nic wspólnego ze sztuką dziennikarską, ale biznes jest stabilny i rokujący na przyszłość, więc nie ma co spodziewać się rychłych zmian. Żeby nie było, że mam coś przeciwko entuzjazmowi i zaangażowaniu w społeczne, obywatelskie ruchy – bo nie mam. Sam się w nie kiedyś angażowałem i rozumiem potrzebę szukania swojej tożamości także przez wspólnotę.
Chodzi mi bardziej o to, by nie ulegać zbiorowym, mediowym narracjom, myśleć samodzielnie i wyciągać wnioski. By, na przykład, zamiast wyrażać hasztagiem solidarność z czarnymi niewolnikami w XVIII wieku w Ameryce i lajkować obalanie pomników Tadeusza Kościuszki (bo mu na pewno jakaś czarna służąca podała kiedyś kawę, więc jest oczywiście winny opresji), nawiązać nić solidarności z własnym rozumem. Ale do tego trzeba niestety częściej korzystać z Google’a niż z Facebooka.
Komentarze