To niewiele mniej niż cała ludność Warszawy i Wrocławia razem wzięte. Nieźle. Sadik przyznaje, że szyby w swoim BMW M6 niedawno wymienił na przyciemnione, ponieważ liczba trenujących facetów, którzy pukali w nie podczas postoju na światłach, stała się z czasem niepokojąco wysoka. Nie to, żeby miał dość swoich fanów – jest po prostu rozważny. Świadomy faktu, że granica między uwielbieniem i szaleństwem jest cienka jak jego skóra po odwodnieniu w dniu zawodów.
Prawdopodobnie ten sam rozsądek nakazywał mu przez kilka tygodni ignorować moje mejle, w których prosiłem o wywiad. Ten tekst jest więc dowodem, że nawet w przypadku stalkera najważniejsza jest wytrwałość (taki żart). Sadik Hadzovic jest – w opinii wielu zainteresowanych – posiadaczem jednej z najbardziej estetycznych sylwetek w branży. Na poparcie tej tezy dorzućmy liczne tytuły na prestiżowych zawodach federacji IFBB Pro oraz dwa drugie miejsca na Mr Olympia.
Ten imponujący dorobek nadal nie jest kompletny. Wciąż musimy uzupełnić go o zwycięstwa na mniej oczywistej arenie zmagań. Tej, na której Sadik nie ma sobie równych. Tej, która mieści się na ekranie smartfona. Wygląda na to, że w pewnych aspektach życia zgodziliśmy się na minimalizację. W latach 80. ta sama motywacja wypływała z ekranów kin w postaci kultowych „Pumping Iron” i „Conana Barbarzyńcy”.
Wymachujący mieczem Arnie przedstawił kulturystykę światu, który nie mógł nawet przypuszczać, jak niebawem bez reszty pochłonie go kult ciała. Dzisiejsze wcielenia mitycznego Herkulesa opuściły multipleksy i znalazły nowy dom w internecie. W miejscach, gdzie ich pracę można streścić w czterech hasztagach, a poświęcenie jest na doskonałych zdjęciach tak realne, że ci słabiej wytrenowani pocą się od samego patrzenia. Dlaczego tak wielu z nas próbuje naśladować swoich idoli?
Możesz kupić ubrania, które nosi. Możesz zamówić identyczną kreatynę i dostać zniżkę na jego catering. Ale możesz też, razem z nami, zastanowić się, o co tu tak właściwie chodzi.
Komentarze