Pewnego ranka Sean „Puff Daddy’’ Combs, którego fortuna w wysokości 700 milionów dolarów zapewniła mu pierwsze miejsce na liście najbogatszych hiphopowców według „Forbesa”, usłyszał w radiu przerażającą wiadomość. Otóż Apple Inc. właśnie zakupiło Beats Electronics za 3,2 mld dolarów. A to oznaczało, że jego główny rywal Andre „Dr. Dre” Young, współzałożyciel tej firmy i dotychczasowy numer drugi na liście „Forbesa”, wskoczył na pierwsze miejsce.
Combs musiał mieć tego dnia naprawdę podły nastrój, chociaż nie zbiedniał ani o dolara. Ale to przecież nie o realną stratę chodzi, tylko o to bolesne upokorzenie, gdy pokonuje nas odwieczny rywal. „Puff Daddy” oczywiście nie pozostał bezczynny – w ciągu kilku dni ogłosił plan rozwoju swojej marki odzieżowej Sean John i przekształcenia jej w wartą miliardy dolarów firmę.
Ta sytuacja to klasyczny przykład zachowania rywalizacyjnego. Nie chodzi o fizyczne wyeliminowanie przeciwnika – rywal to ktoś, kto motywuje nas do większego wysiłku, inspiruje, sprawia, że wzbijamy się na szczyty swoich możliwości, stajemy się lepszą wersją siebie.
W skali globalnej rywalizacja bez względu na to, czy to się komuś podoba, czy nie, napędza gospodarkę wolnorynkową. W skali jednostkowej stoi za sukcesami ambitnych jednostek. Przywykliśmy do tego, że rywalizacja jest treścią sportu. Kim byłby Małysz bez Svena Hannawalda i odwrotnie? Nikki Lauda bez Jamesa Hunta, Mike Tyson bez Evandera Holyfi elda, Leo Messi bez Cristiano Ronaldo?
Rywalizowali ze sobą też artyści, poeci, malarze. Ale rywalizacja stanowi również paliwo napędowe takich poważnych dziedzin, jak nauka – przypomnijmy tu choćby rywalizację Nikoli Tesli ze swym niegdysiejszym mentorem Thomasem Edisonem, która zaowocowała niezliczoną ilością patentow. Chęć rywalizacji współcześnie napędza młode wilki z Doliny Krzemowej.
Rywalizacja - szkoła życia
Co prawda w sfeminizowanym świecie dzisiejszych szkół raczej stawia się na współpracę, a współzawodnictwo obwinia się o wyzwalanie najgorszych cech charakteru, ale zaraz po ostatnim dzwonku rywalizacja wraca do naszego życia.
Bo w świecie chłopców i mężczyzn współzawodnictwo to jest męska szkoła życia – dorastając, musimy przede wszystkim zrozumieć, jak sobie układać relacje z rywalami, kiedy opłaca się współpraca, a kiedy trzeba zawalczyć, jaka taktyka zdaje egzamin i w jakim przypadku. Jak dawać z siebie wszystko, żeby pokonać rywala, i jak z godnością znosić porażkę. I jeszcze – jak nauczyć się szanować swojego przeciwnika.
Twój najpoważniejszy rywal to osoba w pewien sposób podobna do Ciebie. Na ogół tej samej płci, w podobnym wieku, na podobnym poziomie, jeżeli chodzi np. o umiejętności sportowe, talent artystyczny, wykształcenie czy pozycję. Krótko mówiąc, zajmuje tę samą niszę, co Ty. Dlatego może służyć jako obiekt, z którym możesz się porównywać.
Jeżeli wydaje Ci się, że nie masz rywala, to może być problem. Jedno z chętniej powtarzanych powiedzonek hollywoodzkich agentów brzmi: „Jeżeli nie masz nikogo, kto pragnie twojej śmierci, jesteś nikim w tym mieście”. Samo posiadanie rywala oczywiście nie czyni z Ciebie gwiazdy, natomiast oznacza, że jesteś w grze, jesteś dla kogoś istotny, ktoś Cię obserwuje i zastanawia się nad Twoim następnym ruchem.