Kamień milowy
„Helikopters” to kamień milowy w rodzimym postrzeganiu rocka na początku lat 80. Wydarzenie muzyczne, wytyczające kierunek twórcom zamkniętych dotąd w wąskim światku big beatu i folk rocka. Płyta bardzo wyrównana pod względem aranżacji i środków wyrazu. Zadziorna perkusja z melodyjnym basem, dynamiczne gitarowe rify i wślizgujące się za kołnierz solówki Portera, a na dodatek niezłe teksty. Jako całość brzmi przekonująco, pewnie, choć realizacja PRL-owskiego studia trochę kłuje. Nie sposób jednak odmówić muzykom stworzenia dzieła przełamującego ówczesne standardy.
Porter Band „Helicopters” Pronit, 1980
Dla aktywnych: Muzyka na trening - playlista Men's Health
Kompozycje
Ta płyta, utrzymana w rockowym klimacie, otulona psychodelicznym tekstem, po raz kolejny udowadnia, że tworzenie kompozycji nie podlega jakimś wyrytym w kamieniu zasadom, lecz to naturalny proces, wciąż albo zawsze ulegający przemianom. Połamane, jazzowe rytmy Bruforda i niewzruszony potężny bass Jacka Weltona umożliwiają wtargnięcie niespokojnych, obsesyjnych dysharmonii saksofonów, kornetu, skrzypiec i dzikiej, gwałtownej gitary Frippa. Brzmienie melotronu (również Fripp) przywodzące na myśl zimne smyki Rachmaninowa. Perła rocka symfonicznego.
King Crimson, „Red” Virgin, 1974
Z ekranu
Świetna płyta z muzyką Jerzego Matuszkiewicza, twórcy ścieżek dźwiękowych kultowych filmów, takich jak „Stawka większa niż życie”, „Janosik” czy „Kolumbowie”. Niestety, płyta zawiera tylko 8 utworów. Najbardziej lubię „Janosika” – świetną jazzowo-folkową kompozycję z porywającym bitem. Szlachetne dźwięki oboju, towarzyszący mu flet i skrzypce tchną ludyczną nutę w zaskakującą zmianami tempa i nastroju aranżację. Dęciaki dopełniają całości! Muzyka Matuszkiewicza, oprócz samodzielnego piękna, jest też dla mnie pomostem łączącym dziecięce przeżycia z dojrzałym wzruszeniem.
Jerzy Matuszkiewicz „Muzyka filmowa”, MediaWay, 2006
Licenced to Ill
Niedługo minie 30 lat od premiery tej płyty, ale energią, jaka z niej emanuje, można by spokojnie zasilić średniej wielkości miasto. Po tournée z Madonną Bestie były na fali gwałtownie wznoszącej ich na szczyty popularności. Poczynając od „Rhymin & Stealin”, przez „No Sleep till Brooklyn”, aż po najlepiej chyba znane „(You Gotta) Fight for Your Right (To Party!)”, chłopaki wykrzykują swoje minimanifesty w stylu, który do dziś wymusza co najmniej kiwanie głową. To było bardzo świeże, bardzo nowe i w bardzo mocnej kontrze do jałowych produkcji popowych lat 80. Nic dziwnego, że album błyskawicznie trafi ł na pierwsze miejsce listy przebojów Billboardu. Wcześniej nie udało się to żadnemu zespołowi grającemu rap. W recenzji w magazynie „Rolling Stone” znalazło się zdanie: „Trzech idiotów stworzyło arcydzieło”. Zgadzamy się tylko z liczebnikiem i drugą częścią tej opinii.
Beastie Boys „Licenced to Ill”, Def Jam, 1986 Porter Band „Helicopters” Pronit, 1980