Każdy fan futbolu, który pojawiłby się w Ciutat Esportiva Joan Gamper, musiałby przyznać, że to kraina niczym z bajki. 5 boisk trawiastych, 4 ze sztuczną murawą, poza tym szatnie, siłownie i kompleks odnowy biologicznej. Na co dzień trenują tu Messi, Neymar i cała reszta pierwszej drużyny Blaugrany. Zaraz obok ćwiczą rezerwy i chłopacy, którzy są jeszcze za młodzi na profesjonalną grę, ale już od lat szykują się, aby kiedyś zastąpić swoich idoli.
Jednak do tego typu miejsc nie jest łatwo się dostać. Dla zwykłego śmiertelnika, który nie ma co liczyć na transfer do klubu z Katalonii, ośrodek treningowy FCB nigdy nie otworzy swoich wrót. Chyba że zdarzy się wyjątek, jak podczas ogłoszenia współpracy klubu z marką Gillette. Z tej okazji bowiem zaproszono wybranych dziennikarzy z całego świata, aby zobaczyli, jak wygląda funkcjonowanie FC Barcelony od zaplecza.
Pokaż, na co cię stać
Wchodzimy na boisko, zaczyna się krótka odprawa. Pod opiekę bierze nas 5 trenerów z La Masii. Opowiadają o tym, co nas dzisiaj czeka. Słyszymy, że nie chodzi o to, aby wytrenować wspaniałych piłkarzy, ale dobrych gości, którzy potrafią stworzyć zespół. Wzruszam ramionami. Z początku wydaje mi się to jedynie pustym gadaniem. Na szczęście po chwili rozpoczyna się trening. Pierwszym jego elementem jest gra w dziadka. Dwie osoby wchodzą do środka i mają za zadanie przejąć piłkę. Cztery, stojące na zewnątrz, podają futbolówkę między sobą.
Wszyscy starają się, jak tylko mogą. W końcu nieczęsto ma się okazję trenować w takim miejscu. Robię balans ciałem i posyłam piłkę dokładnie między dwoma osobami znajdującymi się w środku. „Dobrze!” – słyszę od trenera. Mam ochotę na więcej, podanie piętką albo przynajmniej jakieś ekwilibrystyczne zagranie zewnętrzną częścią stopy. W końcu każdy z nas widział, jak robi to podczas rozgrzewki pierwsza drużyna Barcelony.
Próbuję, ale natychmiast rozlega się głos trenera – „Dwa kontakty, podanie wewnętrzną częścią stopy!”. Jak to, żadnych sztuczek technicznych? Przecież jesteśmy w Barcelonie! Ale powoli dociera do mnie to, co nasi opiekunowie starali się nam przekazać na początku. Najważniejsze jest dobro drużyny, a nie indywidualne popisy.