Od razu powiedzmy sobie jasno – kobiety nie interesują się piłką nożną. Nie przeżyły nigdy euforii, którą daje strzelona bramka, nie chłodziły się po meczu wspólną oranżadą, nie znają braterstwa dania w pysk przeciwnikowi za faul na koledze. Nie daj się więc zwieść typowej scenie ze wspólnego oglądania meczu w knajpie.
Te najwyżej skaczące dziewczyny to niekoniecznie spragnione rozmowy o polskiej lidze fanki futbolu. Gdyby na ekranie transmitowali właśnie relację z rodeo, skakałyby równie wysoko. Po prostu wtedy lepiej je widać. Z kolei te melancholijnie zapatrzone w dal, zdające się nudzić, prawie nieobecne panie też coś do naszego pubu ściągnęło. Pytanie, co?
DLA KIBICA: Za co kochamy piłkę nożną?
Dlaczego kluby gromadzące zagorzałych zwolenników małych zwierząt futerkowych świecą pustkami, a w naszym tętni gwar i wesoła zabawa? Odpowiedź jest prosta – wprawdzie same kobiety nie interesują się futbolem, ale za to bardzo interesują się facetami, którzy się nim interesują. Logiczne, prawda? Fakt faktem, że wielkich możliwości wyboru to one nie mają; z niewielkimi wyjątkami, wszystkich facetów zajmuje piłka nożna.
Rozpoznanie
Najogólniej można powiedzieć, że kobiety kibicujące w piłkarskim pubie dzielą się na trzy podstawowe kategorie. Pierwsza, najbardziej rokująca, to panie aspirujące do Wielkiej Tajemnicy. Oko błyszczące, włos rozwiany, a na ustach siarczyste: „Jaki tam spalony, platfusie, faul był!”. Druga, nieco trudniejsza kategoria przedstawicielek płci odmiennej (prawdziwy kibic powiedziałby – przeciwnej) to tzw. przypadkowy przechodzień.
ZOBACZ TEŻ: Jak zrobić z niej fankę?
„Weszłam na wasze terytorium przypadkiem, ale rozumiem wasze obyczaje i będę je szanować” – oto, co nam chce przekazać. Misja dokończenia epokowego dzieła „Życie seksualne dzikich” popycha ją nawet do nawiązania kontaktu z tubylcami – „to ilu ich tam tak naprawdę gra w tę piłkę” i „a dlaczego ten Figa taki strasznie drogi?”. Trzecia grupa, niestety nierozwojowa, to żony naszych kumpli. Wierne kapłanki domowego ogniska patrzą na nas z dobrotliwym pobłażaniem, które ostudziłoby nawet Don Juana – za karę wylatują z naszego artykułu.
Koty za płoty
To fascynujące, że znasz wynik Polska – Włochy z 1974 roku i potrafisz wymienić strzelców wszystkich bramek ostatnich mistrzostw świata. Jeżeli napotkasz w pubie panie z urzędu statystycznego, to właściwie już jesteś w ogródku i witasz się z gąską. Podbój gwarantowany. Szanse na taki zbieg okoliczności są jednak małe, więc na wszelki wypadek nie nudź. Pamiętaj, że to nie futbol ją podnieca, ale TY. Dodaj tylko swojej osobie odrobinę wiedzy i wrażliwości, nieco polotu i autoironii, a uczynisz ze zwykłego meczu oręż groźniejszy niż wszystkie strzały Amora.
Rzucamy na szersze tło
Szybki galop po cywilizacjach i obyczajach doskonale przełamuje pierwsze lody. Obśmiewamy więc Chińczyków za niedorzeczne twierdzenie, iż byli pierwszymi piłkarzami na świecie. Fakt, że w coś tam grywali 3400 lat temu, ale nie miało to nic wspólnego z futbolem – piłka była z ptasiego pierza i należało ją przerzucić nad bambusowym kijem.
Równie dobrze można twierdzić, że basket powstał podczas Rewolucji Francuskiej – tam też pod gilotyną stały kosze, do których wpadały okrągłe jak piłka głowy. Niekwestionowaną ojczyzną piłki nożnej jest oczywiście Anglia.
Pierwszy wiarygodny opis pochodzi z 1175 roku (!), a pierwsze kary dla kibiców (i piłkarzy!) w 1314 r. nałożył burmistrz Londynu. Być może wsadzili wtedy do pudła ówczesnego Beckhama? Anglicy tak byli zajęci spisywaniem reguł futbolu na przełomie XIX i XX wieku, że nie zauważyli, kiedy rozpadło im się imperium. Na takie poświęcenie dla piłki nie zdobył się żaden naród.
Uwrażliwiamy panią społecznie
Kiedy już przekonaliśmy panią, że nasze zainteresowania futbolem nie ograniczają się do nudnej statystyki, którą każdy może wykuć na pamięć, zwracamy jej uwagę na aspekt humanistyczny tej dyscypliny. Mecze piłkarskie bowiem mogą być skutecznym narzędziem międzynarodowej dyplomacji – wyzwalają wprawdzie nacjonalizmy, ale tylko na 90 minut.
Nawet uwzględniając agresję niektórych kibiców, jest to o wiele tańszy i bardziej humanitarny sposób rozstrzygania konfliktów między narodami. Palestyna i Izrael mogłyby na przykład rozegrać spotkanie o tereny okupowane – kto przegra, przenosi się na Madagaskar. Pod boiskową koszulką nie da się ukryć bomby, więc byłaby szansa na pojedynek fair play.
Światło odbite
Zasada znana każdej religii polega na tym, że im więcej wspaniałych cech przyznajesz swemu idolowi, tym większym splendorem sam się okrywasz. Część chwały spływa na chwalącego, a z nią być może odrobina talentu, urody i powodzenia. Dlatego nie boimy się zachwytów i bałwochwalczych uniesień – szczere męskie łzy nad kontuzją Cristiana Ronalda przelały się nad Portugalią i nikt nie ucierpiał na honorze. Nie od rzeczy będzie wspomnieć o związkach erotycznych naszych herosów – tutaj najbardziej liczymy na procenty od ich. Skądinąd, romans przeleciał przez strony wszystkich gazet kobiecych, więc jeśli dotychczas nie znalazłeś wspólnego tematu, teraz trafiłeś w punkt.
Sportowe zachowanie
Kierujmy wyobraźnię i podświadomość w pożądanym kierunku – wystarczy posłuchać z uwagą telewizyjnych komentatorów sportowych: „Brazylijczycy często zmieniają pozycję; Figo jest świetny z tyłu i z przodu; piękna gra ciałem; cudownie przyjął Nawałka” i rozbudzeni sportową atmosferą proponujemy pani tradycyjną wymianę koszulek. Do zrealizowania w bardziej komfortowych warunkach, na przykład u ciebie. Gdyby piłkarskie emocje wyczerpały trochę twoją inwencję, zajrzyj na stronę 50. FORMY – dziewczyny kibiców (i nie tylko) będą zachwycone.