To oferta pracy. Innej niż wszystkie do tej pory. Po wymianie uprzejmości wreszcie pada propozycja – główna rola w najnowszym serialu stacji HBO. Początkowe zdziwienie ewoluuje i po chwili graniczy już niemal z pewnością, że oto właśnie padłeś ofiarą telefonicznego żartu. Tak poczułbym się ja, Ty i dziesięciu innych facetów, którzy styczność z aktorstwem mają tylko, gdy wychodząc z kumplami, przekonują żonę, że skończą na jednym piwie. Bardzo podobnie mógł się czuć Kamil Nożyński, którego telefon faktycznie zadzwonił. Po drugiej stronie słuchawki znalazł się Krzysztof Skonieczny, aktor i reżyser, któremu stacja zaproponowała pracę nad dużym projektem. Padło na mroczne „Ślepnąc od świateł” i – krótko potem – na Kamila Nożyńskiego.
ZOBACZ TEŻ: "Ślepnąc od świateł" pod mikroskopem - 9 faktów i mitów o narkotykach
Efekt? Sami widzieliście. „Ten serial to zupełnie nowa estetyka w polskiej kinematografii, genialna autorska wizja reżysera. To szczęście, że odpowiednie osoby trafiły na siebie w odpowiednim czasie” – mówi Kamil. Tym, co czyni serial naprawdę wyjątkowym, jest również fakt, że w głównej roli obsadzono naturszczyka – totalnego debiutanta w aktorskim świecie. „Okazało się, że większość promocji została oparta na postaci, w którą się wcielam. Postawiono na zupełnie nową, nieopatrzoną twarz” – wspomina Nożyński.
Marketingowa machina ruszyła na całego: plakaty, billboardy i citylighty promujące „Ślepnąc od świateł” obrosły wszystkie większe miasta w Polsce. „Na początku robiło to na mnie ogromne wrażenie. Spacerując z dziećmi, słyszałem: »Ooo, tata na plakacie, tata na przystanku«. Teraz już się z tym oswoiłem, ale to nadal miłe, gdy ludzie zaczepiają mnie w tramwaju czy w metrze. Przez cały ten czas miałem jednak w głowie jedną myśl: nie wolno mi odlecieć”.
Etyka pracy
Sesję z Kamilem Nożyńskim zorganizowaliśmy we wrocławskim Bridge Nation Crossfi t. Klimat tego miejscana każdym kroku przypomina, że robota po prostu musi zostać zrobiona. Dlatego my również nie zastanawiamy się długo i bierzemy się za swoją. Nasz kwietniowy okładkowicz pojawia się przed czasem. Zmiana ciuchów na sportowe, rozgrzewka i po kilkunastu minutach od wejścia jest już gotowy na pracę z fotografem. Lampa błyskowa przy aparacie strzela raz po raz. W sumie kilkaset zdjęć. Wszystko idzie zgodnie z planem, więc robimy krótką przerwę. No wiecie, żeby nie oślepnąć od tych świateł. Kamil przed obiektywem czuje się pewnie, co zdecydowanie przyspiesza pracę. Nie musimy też za bardzo kombinować, bo facet po prostu jest w formie, i to widać na fotach.
PRZECZYTAJ: MDMA, psylocybina, LSD - zagrożenia i działanie
„Podczas przygotowań do serialu miałem do dyspozycji trenera i dietetyka. Przez trzy miesiące trenowałem codziennie lub co drugi dzień. Plan był taki, aby w serialu Kuba był na maksa odtłuszczony. Chyba nam się udało. Do tego próby aktorskie i zajęcia teatralne. To był intensywny czas” – wspomina Kamil Nożyński. Debiut przed kamerą kosztował go o wiele więcej niż mógł się początkowo spodziewać.
„Plan zakładał 70 dni zdjęciowych. Bardzo dużo jak na debiutanta. Jeden taki dzień to 12 godzin na planie. To ogrom pracy i doznań, ale gdy jesteś w tym pędzie, wciąż odnajdujesz jakąś siłę, aby cisnąć dalej. Zatrzymujesz się dopiero na mecie i dociera do ciebie, jak wiele cię to kosztowało i jak bardzo jesteś zmęczony” – opisuje. Dzisiaj po zmęczeniu nie ma już śladu. Są za to pompki, podciągnięcia i martwe ciągi.
Nożyński stopniowo przedstawia nam swój treningowy repertuar. Nie mamy uwag, technicznie wszystko się zgadza. Na tym etapie wiemy już, że mamy naprawdę dobry materiał na artykuł. Wiemy też, że „dobry” to trochę za mało. Nasze rozważania przerywa Kamil, który dynamicznie podrzuca sztangę i zaczyna robić przysiady z 50 kg nad głową. Lampa błyskowa strzela.