Dzielę muzykę na trzy kategorie: do pracy, do wsłuchiwania się i do zabawy. Do pierwszej grupy trafiają utwory, które dobrze znam i które nie przykuwają mojej uwagi tekstem: smooth jazz, muzyka klasyczna i dixie. W drugiej jest sporo wykonawców, których cenię albo za teksty, albo za wyjątkową muzykę. W folderze „zabawa” zaś upchane mam zaledwie kilka, ale za to starannie dobranych zespołów. Jamiroquai ma w tej kategorii przypisany tag „ulubione”. To była miłość od pierwszego wejrzenia, a dokładniej - usłyszenia.
Wehikuł czasu
Rok 1995. Wychodzę z zadymionego klubu, gdzie ponurzy heavymetalowcy w atmosferze ciężkiej od dymu i riffów Enter Sandman popijają piwo, rozglądając się za dziewczynami, których nie było tu od upadku komunizmu. Idę do drugiego, ale tam też jest trochę jak w koszarach, nawet bardziej, bo tu z kolei dominuje fryzura na zero i tylko na pozór wesołe rytmy ska. Też wychodzę, bo unoszący się w powietrzu zaduch testosteronu jest nie do zniesienia.
Około północy trafiam w końcu do trzeciego klubu. Podobno piekło ma siedem kręgów, ale ja już po przejściu przez dwa dotarłem do raju. Na malutkim parkiecie tłoczą i bujają się ludzie. Uśmiechnięte dziewczyny, zrelaksowani faceci – nikt nie patrzy na siebie wilkiem, wszyscy są życzliwi, jakby zażyli extasy (jakby, bo w 1995 MDMA nie było jeszcze w Polsce przesadnie popularne). Te kilkadziesiąt, góra sto osób kołysze się do dobiegającej z głośników funkowej, falującej muzyki i charakterystycznego wysokiego głosu wokalisty.
Od pierwszego wejrzenia
Wiecie, jak to jest – w zasadzie najbardziej lubimy te piosenki, które znamy, jednak w tym przypadku zasada się nie sprawdziła – tę muzykę polubiłem najbardziej, chociaż słyszałem ją po raz pierwszy w życiu. Oczywiście nie miałem pojęcia, kto gra, podszedłem więc do DJ-a, który wykrzyczał mi do ucha coś, co z grubsza brzmiało jak „Żamiroka”. Trochę mało informacji, żeby znaleźć wykonawcę. Przypominam, że w 1995 roku nie było jeszcze YouTube, Google ani Shazzam. Co mi pozostawało? MTV z satelity (Polski oddział MTV powstał dopiero kilka lat później).
Rok 1995. Wychodzę z zadymionego klubu, gdzie ponurzy heavymetalowcy w atmosferze ciężkiej od dymu i riffów Enter Sandman popijają piwo, rozglądając się za dziewczynami, których nie było tu od upadku komunizmu. Idę do drugiego, ale tam też jest trochę jak w koszarach, nawet bardziej, bo tu z kolei dominuje fryzura na zero i tylko na pozór wesołe rytmy ska. Też wychodzę, bo unoszący się w powietrzu zaduch testosteronu jest nie do zniesienia.
Teledysk do Space Cowboy Jamiroquai
Komentarze
~Bobby, 2019-03-30 23:31:16
~majk, 2019-03-27 18:12:33
~kaz, 2019-03-17 23:36:22
~PanDora, 2019-03-17 23:29:54
~skafander, 2019-03-12 16:39:01
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?