Pamiętam jak dziś, że kiedyś, może ze dwadzieścia lat temu, zastanawiałem się, czy ludzie po czterdziestce w ogóle żyją. Perspektywa osiągnięcia takiego wieku wydawała mi się na tyle odległa, że raczej nie brałem jej pod uwagę.
A teraz, na dobrą sprawę mgnienie oka później, muszę się mierzyć z zarzutami, że przymierzając się do zakupu nowego roweru, przechodzę tzw. kryzys wieku średniego i kupnem drogich gadżetów chcę sobie zrekompensować upływ czasu. No cóż, pewnym faktom trzeba spojrzeć prosto w oczy.
Na mojej głowie pojawiło się już całkiem sporo siwych włosów, a po kilkudziesięciu kilometrach po górach na rowerze dochodzę do siebie znacznie wolniej niż kiedyś. Mam też świadomość, że świata raczej nie zawojuję i spokojnie mierzę się z faktem, że jeśli nie wygram głównej nagrody w Lotto, wielu młodzieńczych marzeń pewnie już nie spełnię.
Czy żyje mi się przez to gorzej? Ani trochę. Wprost przeciwnie – mam wrażenie, że ze swoją czterdziestką czuję się bardzo komfortowo. Uważam wręcz, że mój wiek ma sporo zalet. Jestem o wiele bardziej doświadczony od siebie sprzed dwudziestu lat. Życiowo oraz zawodowo.
Daje mi to spokój i pewność siebie, co pomaga mi lepiej radzić sobie ze wszelkiego rodzaju wyzwaniami. Badania potwierdzają, że podobny stan jest udziałem wielu mężczyzn [1]. Czasopismo naukowe „Personality and Social Psychology” podaje, że taka pewność siebie mocniej buduje status społeczny niż talent. Statystyki dokładają swoje – mężczyźni w wieku 38-40 lat są najbardziej zadowoleni ze swojej pozycji zawodowej, relacji z partnerką i mają najwyższe subiektywne poczucie szczęścia.