Jak wygrywać: u bukmachera, w kasynie, z szefem i z kumplem

Chęć zwycięstwa to potrzeba męskiej natury i wyraz naszej osobowości. Pokazujemy kilka dróg na skróty do wygranej, ponieważ wygrywanie jest, po prostu, cholernie fajne i szkoda je oddawać komuś innemu.  

kasyno fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Być może najpewniejszym sposobem wzbogacenia się o pokaźną ilość gotówki jest po prostu zarobienie jej, ale to wydaje się takie nudne. A perspektywa nagrody taka odległa.

Natomiast wizja wielkiej wygranej rozwija pomysłowość, odważne koncepcje i twórczy rozmach. I wyzwala adrenalinę zupełnie nieporównywalną z comiesięcznym sprawdzaniem, czy pensja wpłynęła już na konto, czy jeszcze nie.

Rasowy gracz nie przepuszcza żadnej okazji, aby wypróbować, czy szczęście mu nadal sprzyja. Normalny człowiek zdaje sobie jednak sprawę, że szczęściu należy nieco dopomóc. Oto nasze patenty. 

Z kumplem

Zakłady to rozrywka, którą uprawiamy chyba wszyscy. Prawdziwy zakład to zdrowa męska rywalizacja z jednym lub wieloma przeciwnikami, której stawką jest posiadanie racji. Dżentelmeni podobno o faktach nie dyskutują, ale dżentelmeni mogą się o te fakty zakładać.

Oraz wyceniać ich wartość w zależności od stopnia trudności, czyli wiedzy i wysiłku niezbędnych do wygrania. Na przykład na 50 złotych możemy wycenić zakład z przyrządami. Trzymamy w jednej ręce książkę, w drugiej kartkę papieru i pytamy kolegów, co po upuszczeniu spadnie prędzej na podłogę. Że niby książka, mówisz? Zobaczymy.

Kładziemy kartkę na wierzchnią okładkę książki (a kartka powinna być mniejsza niż obrys książki), upuszczamy i obie rzeczy spadają na podłogę jednocześnie. Znajomość praw fizyki pogrubia Twój portfel o 5 dych. Nieocenionym źródłem natchnienia są tu popularnonaukowe książki dla młodzieży. Istnieje też kategoria tzw. zakładów ryzykownych.

Pomijamy, rzecz jasna, zakłady o sukcesy erotyczne – dżentelmeni i tak dalej – ale zapraszamy do baru. Zakładamy się z gościem przy barze o złotówkę, że wypijemy jego szklaneczkę podwójnego, czarnego Johnny Walkera wtaki sposób, że gość nawet tego nie zauważy.

Następnie na jego oczach powoli wypijamy łyskacza ze szklanki, mówimy: "Psiakrew, nie udało mi się" i płacimy umówioną złotówkę. Dalszy rozwój wypadków zależy od tego, czy jesteś od gościa lepiej zbudowany. Jeżeli tak, możesz mu nawet odebrać przegraną złotówkę, choć zwracamy uwagę, że byłby to postępek mało honorowy.

Z szefem

Propozycja partyjki szachów zawsze robi dobre wrażenie, bowiem uważane są one za grę ludzi inteligentnych i na poziomie.

Krok 1

Rozstawiamy szachownicę i wykonujemy pierwszy ruch: biały pion z e2 na e3. W czasie, gdy przeciwnik zastanawia się nad otwarciem, dekoncentrujemy go wyjaśnieniem, że samych kombinacji wykonania pierwszych 10 ruchów jest 169†518†829†100†544.

Krok 2

Robimy drugi ruch: goniec z f1 na c4- i snujemy szachową opowieść, że liczba możliwości rozegrania partii w 40 ruchach szacowana jest na 25x10 do 115 potęgi. Wysiłek przeliczenia tego równania obezwładnia partnera, a my przesuwamy hetmana z d1 na f3.

Krok 3

Czekając na ruch, dodajemy, że podczas całego meczu mistrzowie tracą na wadze ok. 7 kg i zabieramy hetmanem f3 piona f7. Szach i mat w czwartym posunięciu. Gdybyś jednak miał poważniejsze plany związane z obecnym miejscem pracy, spróbuj inaczej. Rozpocznij białym pionem z f2 na f4.

Krok 4

Zasugeruj teraz szefowi, że ulubionym otwarciem Kasparowa jest pion e7 na e6. Zrobił? Wykonaj więc, nikomu niepotrzebny i bezsensowny, ruch pionem g2 na g4, a szef da Ci mata hetmanem z d8 na h4.

Pora uczciwie przyznać się do klęski: “No, nie, gdybym wiedział, że z szefa taki arcymistrz, to nigdy bym z szefem nie usiadł. Mat w dwóch ruchach, no, no, muszę to wszystkim w firmie opowiedzieć”. Tę partię wprawdzie przegrałeś, ale gwarantujemy, że czeka Cię świetlana przyszłość.

Z bukmacherem

W zakładach bukmacherskich obstawiać możesz właściwie wszystko, ale jeżeli nie liczysz na fuksa, musisz śledzić na bieżąco kursy, statystyki i analizy. Systemów gry też jest wiele, ale my decydujemy się na „Surebet”, gwarantujący 100% wygranej. Z tym systemem nie można przegrać, ale dobrze jest mieć więcej gotówki, bo przy małym wkładzie wygrane są znikome.

Zakładamy konta u kilku bukmacherów i obstawiamy na przykład mecz Polska – Portugalia. Przyjmijmy, że bukmacher ustala następujące kursy na to spotkanie: nasze zwycięstwo 1,60 zł, nasza przegrana 3,00 zł, remis 8,00. Bukmacher ma kurs odpowiednio: 1,50 zł, 3,10 zł, 8,50 zł, a bukmacher C: 1,45 zł, 4,70 zł i 7,80 zł.

Wybieramy najwyższy kurs na każdą z opcji, a więc na wygraną Polski 1,60 zł, na przegraną 4,70 i na remis 8,50 zł. Aby obliczyć, ile musisz włożyć, by wygrać, powiedzmy 100 złotych, wystarczy założoną kwotę wygranej podzielić przez wybrane kursy. Czyli 100 przez 1,60, 100 przez 4,70 i 100 przez 8,50 – otrzymany wynik 95,54 jest wkładem do wygrania 100 złotych z zyskiem 4,46 złotych.

Mało? Może, ale za to pewnie. Poza tym zawsze możesz grać o wyższe kwoty.

Z kulką

Mottem każdego kasyna jest, że pieniądze wygrane u nich to tylko pożyczka, która prędzej czy później wróci na swoje miejsce, czyli do krupiera. Zachowaj więc umiar, bo hazard wciąga jak rzut młotem. Krążą legendy o bajońskich wypłatach, rozbitych bankach i systemach przynoszących krocie.

Niech sobie krążą, lecz matematyka jest nieubłagana dla wierzących. Co można jednak zrobić, to zwiększyć poważnie szanse wygranej przez umiejętne obstawianie.

Najbezpieczniejszym sposobem jest gra na proste szanse, płatne 2:1, a więc na czerwone i czarne. Rozpoczynamy od jednego żetonu, powiedzmy, na czerwone. Jeżeli wypadnie czarne (szlag!), ponownie stawiamy na czerwone, ale już 2 żetony. Jeżeli znowu będzie czarne (szlag, szlag!), stawiamy 4 żetony na czerwone. Zasada polega na stawianiu dwa razy więcej niż się w ostatnim obstawieniu przegrało.

No i na zaufaniu do rachunku prawdopodobieństwa; w końcu kulka musi wpaść na czerwone i wtedy odzyskasz wszystko, co dotychczas włożyłeś i dodatkowo wygrasz jeden żeton. Zgodnie z polskimi przepisami minimalny zakład płatny 2:1 wynosi 10 zł, a maksymalna stawka na stole 800 zł, więc będziesz mógł dublować stawkę tylko 6 razy.

Jeżeli, wbrew wszelkiej przyzwoitości, czarne wypadnie 7 razy z rzędu (szlag, szlag, szlag!), jesteś w plecy. To się czasem zdarza, ale i tak dużo rzadziej niż gdybyś obstawiał przez 6 kolejek liczby z daty urodzenia Twojej narzeczonej.

 

Zobacz również:
REKLAMA