Henry Cavill - jak się robi formę Supermana?

W przeciwieństwie do swojego alter ego Henry Cavill nie wchodzi do budynków, przebijając ścianę pięścią. Ale gdyby właśnie to miało pomóc mu osiągnąć sukces, na pewno by spróbował. Ostatni Syn Kryptona zdradza przepis na sylwetkę Supermana oraz jak przełamywać bariery, które sami tworzymy w swoich głowach. Przygotuj się na uderzenie.

Henry Cavill
Człowiek ze stali? Tylko w filmie. Henry odczuwa  reżim treningowy i pamięta  o odpowiedniej regeneracji.

Leavesden. Tak, nam też ta nazwa mówi niewiele. Chodzi o potężny kompleks na przedmieściach Watford, który jest... angielskim odpowiednikiem Hollywood. To miejsce, w którym każdego dnia dzieje się kinowa magia. Skoro już jesteśmy przy magii – możesz doświadczyć jej w pełni, bo w ofercie jest wycieczka tematyczna, która zachwyci wszystkich fanów serii o Harrym Potterze.

80-hektarowy kompleks studia Warner Bros jest prawdziwym zagłębiem tajemnic, w którym każdy hangar oraz warsztat służy innym, arcyciekawym celom. Pierwszą wskazówką sugerującą aktualną funkcję warsztatu numer 11 (miejsce, gdzie organizowana jest sesja dla MH) jest olbrzymi plakat z pięcioma superbohaterami, członkami Ligi Sprawiedliwości – komiksowego kolektywu będącego odpowiedzią DC na „Avengers” Marvela. W centrum widzimy Supermana. Po jego bokach Batman, Wonder Woman, Flash i Green Lantern.

Nie ma wątpliwości co do tego, kto w domyśle ma przewodzić tej grupie. Obecność na banerach ikony amerykańskiej popkultury nie dziwi nawet kinomaniaków, którzy dobrze pamiętają finał „Batman vs Superman: Świt sprawiedliwości”. Dodatkowe materiały i kolejne zwiastuny już dawno temu pozwoliły z dużą dozą pewności stwierdzić, że kultowy Superman nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. „Możesz zakładać, co tylko chcesz” – z uśmiechem kwituje nasze rozważania Henry Cavill, odtwórca roli Człowieka ze Stali, którego angielskie poczucie humoru łagodzi w pewien sposób jedynie gorliwość, która pomogła mu zdobyć główną rolę w blockbusterze Zacka Snydera z 2013 roku.

Jak się okazuje, magazyn skrywa przede wszystkim prowizoryczną siłownię, w której formę wykuwa cała ekipa Ligi Sprawiedliwości. Po chwili dociera do mnie, że „prowizoryczna” to mocno krzywdzące stwierdzenie. Ten stworzony wyłącznie na potrzeby ekipy gym ma wszystko, czego potrzeba, aby zmęczyć każdy z kilkuset mięśni przeciętnego człowieka. To armia złożona z ergometrów narciarskich, hantli, kettlebelli.

Dorzućmy do puli jeszcze dziesiątki sanek obciążeniowych - tak dla świątecznego klimatu. Stojąc w tym miejscu, zaskakująco łatwo wyobrazić sobie, jak każdego kolejnego dnia spotykają się tu Henry Cavill, Jason Momoa (Aquaman), Ben Affleck (Batman), Gal Gadot (Wonder Woman) i reszta drużyny, aby ramię w ramię dopingować się podczas przerzucania żelastwa w ciuchach Under Armour pasujących wzorami do ich filmowych kostiumów. No wiecie, Cavill w koszulce z żółtym „S”, Affleck w tej z nietoperzem i tak dalej.

„Taki trening faktycznie miał miejsce – wspomina Henry. – Nie byliśmy wtedy w komplecie, bo zabrakło Wonder Woman, ale Superman, Aquaman i Cyborg (Ray Fisher) pompujący razem klatkę to naprawdę ciekawy widok. To była niezła frajda”. Ekipa nie wpadła jednak na świetny pomysł z odpowiadającą każdemu charakterowi odzieżą kompresyjną. „Nie wiem, czemu na to nie wpadliśmy - rzuca Cavill. - Jeśli Liga Sprawiedliwości doczeka się sequela, zrobimy to na sto procent”. Trzymamy za słowo.

Henry Cavill
Trening sztuk walki jest  genialnym narzędziem.  Zwłaszcza w połączeniu z treningiem siłowym. 

Kamera - akcja!

Cavill przybył na rozmowę z MH z nietypowym dla wizerunku Supermana zarostem oraz w towarzystwie uroczego psa rasy akita. „Wygląda dosyć groźnie, więc ludzie starają się nie wkurzać mnie, gdy jest obok. Myślą, że nagle zamieni się w krwiożerczą bestię, którą chyba po części jest – straszy Cavill. – Nad moją kuchenką wiszą patelnie, które dosłownie dzwonią za każdym razem, gdy Kal-El (tak się nazywa) zaczyna szczekać. Nie polecam, zwłaszcza na kacu. Ale jest megaodważny i sprawia, że nieproszeni goście trzymają się z daleka od domu”.

Bez względu na niezaprzeczalną przydatność psa stróżującego, Cavill zdecydowanie nie wygląda na faceta, któremu potrzebna by była jakakolwiek ochrona. Rozgrzewając się przed rozpoczęciem zdjęć, demonstruje sekwencję uderzeń i kopnięć, które – nawet bardziej niż jego potężne ramiona – wskazują, że prowokowanie odtwórcy roli superbohatera byłoby... nierozsądne. Chwalony przez nauczycieli, piątkowy uczeń z Jersey przez szkolnych cwaniaczków został szybko ochrzczony „Grubym Cavillem”.

Zapłaciłbym naprawdę sporo kasy, aby być świadkiem ich szkolnego spotkania po latach z hollywoodzkim aktorem, który aktualnie wygląda jak naprawdę dobrze ubita góra mięśni. Góra, która mimo oczywistych gabarytów wykonuje błyskawiczne kombinacje ciosów w powietrzu. Te wyglądają naprawdę imponująco, choć, jak twierdzi ich autor, jedynie dla niewprawnych oczu. Cavill szybko podważa te widowiskowe umiejętności.

„Dopiero zacząłem pracę z Wolfie i wciąż staramy się dobrze opanować same podstawy techniki – tłumaczy, oceniając krytycznie postać wyświetlaną na MacBooku fotografa między ujęciami. „Musisz zbudować fundament, zanim zaczniesz budować dom. Właśnie jesteśmy w fazie »wylewania betonu«”. Dziewczyna Cavilla – kaskaderka Lucy Cork – którą aktor poznał na planie „Mission Impossible 6” (prace już trwają), jest chyba jego największą motywacją. Ta niepozorna kobieta, która aktualnie kręci się po planie i obserwuje wszystko z notatnikiem w rękach, jest bowiem mistrzynią sztuk walki. Jak do tej pory radził sobie Henry? Sam zainteresowany nazywa to „filmowymi sztukami walki”.

„Wszystko, czego potrzebujesz w filmie, to wyglądać jak gość, który umie walczyć – wyjaśnia, rujnując moje wyobrażenie o filmowych herosach. – Teraz chcę naprawdę umieć się bić. Chcę, żeby efekty specjalne były zbędne”. Kiedy jego (nadal tajna) rola w „M:I 6” wymagała co najmniej iluzji zdolności, pomyślał, że idealnym uzupełnieniem pracy na planie będą prawdziwe treningi walki. Profesjonalista? To jedno. Pobudki wydają się być w tym przypadku osobiste. „Fajnie jest być w stanie chronić siebie i swoich bliskich”.

Henry Cavill

Być jeszcze lepszym

Zapomniał dodać, że sztuki walki to po prostu strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o utrzymywanie topowej formy. „Trening siłowy to sprawdzony sposób na zbudowanie mięśni. Ale jeśli mam do wyboru pomachać sztangą lub mocno się skatować, ucząc się czegoś zupełnie nowego, zdecydowanie wybieram drugą opcję”.

Uderzenia zapożyczone z taekwondo, które właśnie trenuje, są dla Cavilla wspomnianą nowością, ale już od dawna jest wręcz palącym się do nauki fanem brazylijskiego jiu-jitsu. Henry mieszka teraz w Londynie, dzięki czemu ma okazję szlifować umiejętności w światowej sławy akademii Rogera Gracie. Prawdziwe dojo może na wstępie nie brzmieć jak miejsce dla hollywoodzkiej gwiazdy, ale na szczęście zdecydowana większość klubowiczów jest po prostu podekscytowana spotkaniem z Supermanem, a nie wizją sprawdzania jego faktycznych możliwości bojowych.

Na tym poziomie fighterzy wiedzą doskonale, że w pewnych sytuacjach kultura i szacunek są warte o wiele więcej niż chwilowa chwała i poklask kolegów. Obecne przygotowania Cavilla do „Ligi Sprawiedliwości” to wybuchowa mieszanka, która ma sprawić, że na ekranie zobaczymy najlepszą wersję Supermana w historii. Chociaż sam aktor nieskromnie przyznaje, że był „dość silny” podczas kręcenia zeszłorocznego „Batman vs Superman”, teraz położył nacisk na poprawę sprawności oraz definicji.

Z punktu widzenia kamery oba te czynniki wydają się o wiele cenniejsze niż rekord w przysiadzie ze sztangą. Wraz ze swoim długoletnim trenerem Michaelem Blevinsem Henry skupił się na treningach crossfitowych. Jeśli właśnie marszczysz się zniesmaczony na myśl o Supermanie wskakującym na skrzynię, uspokajamy: na treningach nadal dominowały ciężary oraz ruchy siłowe. Zostały one jednak połączone w serie, których zadaniem było wypalić każdy gram zbędnego tłuszczu.

Ta zmiana treningowej rutyny przyniosła mieszane efekty. Z jednej strony sesje Cavilla nie były tak ciężkie jak w przeszłości, „ponieważ nie przerzucałem godzinami ciężkich klamotów”. Z drugiej strony nadal bywały bardzo wymagające, lecz pod innym względem.

„Musisz naprawdę przekonać się, aby robić takie rzeczy, ponieważ taki trening z początku może wydawać się nędzny”. Intensywne sesje treningowe zdawały jednak egzamin, a kolejne prążki na barkach gwiazdora sprawiały, że sylwetka prezentowała się coraz bardziej imponująco. Sam Superman przyznaje jednak, że osiągnięcie tego poziomu „docięcia” było robotą obciążającą zarówno fizycznie, jak i psychicznie, całkiem jakby ktoś szlifował jego mięśnie kryptonitowym papierem ściernym...

Henry Cavill

Wspieranie Supermana

Gdy kolejnego poranka budzisz się, a każde włókno mięśniowe wrzeszczy z bólu, nawet superbohaterowi przyda się wsparcie przyjaciół. Cała ekipa wie, że wyczerpujące przygotowania są po prostu złem koniecznym, elementem tej gry, i zawsze nawzajem się wspierają. „Chodzi o słowo wsparcia, zachętę - mówi Cavill. - Jeśli widzisz, że ktoś ma właśnie jeden z tych ciężkich dni, wystarczy okrzyk, poklepanie po plecach, gdy pcha te cholerne sanie z ciężarem, i coś w stylu: »Tak jest! Świetnie ci idzie!«. To naprawdę pomaga”.

Cavill przyznaje, że ta mieszanka dyscypliny i wsparcia w grupie jest kluczowa. Podkreśla, że jak nigdy wcześniej w życiu dostrzega teraz znaczenie równowagi. „Moja perspektywa znacznie się zmieniła. Wiem, czego chcę od życia i jak powinienem po to sięgać” – wyjaśnia. Mimo wszystko aktor nadal pozostaje fanatykiem ciężkiej pracy i „rozwalania wszystkich przeszkód, które stają na drodze do spełnienia marzeń”.

Ani jego standardy nie są mniej wysokie, ani jego cele mniej wzniosłe. Cavill po prostu nie zamierza walczyć z samym sobą. „Jeśli mogę zrobić trening, aby przygotować się do roli i jednocześnie dobrze się bawić, to właśnie to zamierzam robić”. Ta nowa filozofiia pracy pokazuje jedno: po porywczym charakterze Cavilla nie ma śladu. Ziemia jest w dobrych rękach.

Następna runda

Kolejne adaptacje komiksowych przygód superbohaterów stale pędzą po produkcyjnych taśmach w Leavesden, ale powstanie kolejnego filmu o przygodach Syna Kryptona wcale nie jest przesądzone. W pełni świadom tego faktu i niepewnej natury przemysłu filmowego Henry Cavill po prostu... robi swoje. To chyba właśnie przez to nie ma czasu na zastanawianie się, co wydarzy się za tydzień, miesiąc lub rok.

Nam zdradza już tylko, że po pięćdziesiątce nadal planuje walczyć o przetrwanie ludzkości oraz przeskakiwać po dachach wieżowców z nadzieją, że w trakcie tych akcji nie połamie wszystkich kości. A przynajmniej tych najważniejszych. „Jeśli pewnego dnia będę mieć dzieci, chcę być ojcem, który razem z nimi łazi po drzewach, a nie tym, który łapie zadyszkę na schodach. Możecie być pewni, że zadbam o swoje ciało dwutorowo: wytrenuję je i postaram się go całkiem nie rozwalić”.

Zobacz również:
REKLAMA